Udostępnij

Tak Niemcy wyrzucili z miast stare diesle

16.01.2024

To w jaki sposób Niemcy przeprowadzili walkę z samochodowym smogiem, imponuje praktycznym podejściem. Szczególnie, kiedy porówna się to z rozwiązaniami proponowanymi w Polsce. Kiedy w 2005 roku okazało się, że wiele niemieckich miast ma problemy ze spełnieniem unijnych norm jakości powietrza, natychmiast rozpoczęto prace nad nowym prawem. To, ponieważ źródłem problemów były tam przede wszystkim samochody, skupiło się na nich, celując w diesle.

Pierwsze efekty przyszły już rok później. W 2006 roku uchwalono federalne prawo, które pozwalało na wprowadzanie stref niskiej emisji w miastach. Najciekawsze nie było jednak to, że je wprowadzono – to staje się rozwiązaniem coraz częstszym. Ale to, jak je wprowadzono.

Na początek określono cztery klasy „ekologiczności” samochodów. Każdą z nich dokumentuje odpowiednia, kosztująca kilka euro i sprzedawana na stacjach kontroli pojazdów, naklejka. Te są czerwone (klasa 2), żółte (klasa 3) i zielone (klasa 4). Na ostatnią mogą liczyć samochody benzynowe wyposażone w katalizatory i spełniające obowiązującą od 1993 roku normę emisji spalin Euro 1 oraz auta wyposażone w silniki diesla i spełniające normę Euro 4 (obowiązującą przy rejestracjach od 2006 roku). Naklejki żółte dostały diesle z lat 2000 – 2005, a czerwoną te zarejestrowane między 1997 i 2000 rokiem. Na inne auta nie można było nic nakleić.

Z nowego systemu oraz możliwości wprowadzania zielonych stref szybko skorzystały trzy miasta: Kolonia, Hamburg i Berlin. Już z początkiem 2008 roku w ich centrach wprowadzono ograniczenia ruchu. Zaczęto od wyrzuceni z nich samochodów bez naklejek, ale od początku informowano, że jest to stan przejściowy – za dwa lata, podkreślano, do „zielonej strefy” wjadą tylko te samochody, które będą mieć na szybie naklejkę zieloną. Ten okres przejściowy pozwolił kierowcom na przygotowanie do nowych przepisów i kupno nowego auta lub, dla mniej zamożnych, zamiany starego „diesla” na starą „benzynę”.

I właśnie to rozróżnienie silników benzynowych oraz dieslowskich i vacatio legis powinny być najciekawsze dla naszych ustawodawców, którzy do sprawy niby się zabierają, ale jednak robią to tak, jak pies zabiera się do jeża. Nietrudno zorientować się dlaczego tak się dzieje. Z jednej strony jest już świadomość, że o powietrze w miastach należy zadbać, a samochodowe spaliny są problemem, więc się zabierają. Z drugiej jednak władza boi się narazić elektoratowi, więc robi to tak, żeby z zabierania nic nie wyszło. Jednak właśnie dlatego do wyobraźni powinien im przemówić dobry przykład oraz rozwiązanie, które okazało się skuteczne i mało dolegliwe dla kierowców.

W Niemczech jednocześnie wypchnięto najbardziej trujące pojazdy z miast i oszczędzono zmartwień wyborcom. Po pierwsze, inaczej niż planuje się u nas, samochody pokategoryzowano nie tylko według wieku i normy Euro, ale też według rodzaju paliwa. W ten sposób osłabiono, tak silny w Polsce, argument finansowy. Zrobiono to przecież tak, że ludzie, których nie było stać na auta nowe, nie musieli całkowicie rezygnować z samochodu. Wystarczyło, że starego Golfa TDI wymienili na starego Golfa z silnikiem benzynowym. Mogą dojechać, gdzie muszą dojechać, a sąsiadom ułatwić złapanie oddechu pełną piersią. O co było tym łatwiej, że na to, by starego diesla sprzedać polskiemu handlarzowi, dostali aż dwa lata. To że był to czas , który wystarczył z zapasem, widać na naszych ulicach.

Widać też wyraźnie, że rozwiązanie z Berlina to nie fanaberia – jak lubimy myśleć o ekologii – bogatego Zachodu, ale bardzo praktyczne i dobrze pomyślane rozwiązanie, które bierze pod uwagę możliwości finansowe lokalnej społeczności, ale jednocześnie skutecznie dba o jej zdrowie. Nawiasem mówiąc są one znacznie mniej dotkliwe finansowo dla biedniejszej części społeczeństwa niż proponowane w Polsce rozwiązania, które opierają się jedynie o wiek samochodów i gorzej traktują 15-letnie małolitrażowe benzynowe auta miejskie niż nowsze SUV-y wyposażone w potężne diesle.

Wkrótce podobne do Berlina rozwiązania wprowadziła zresztą większość niemieckich miast i dziś bez zielonej naklejki nie wjedziemy już do centrum niemal żadnego z nich. Modzie na „zielone strefy” trudno się dziwić. Emisje samochodowe, w tym szczególnie dokuczliwe są te pochodzące z silników diesla, są dużym problemem dla europejskich miast. Tymczasem badania prowadzone na Frankfurter Allee w Berlinie pokazują, że strefa niskiej emisji pozwoliła ograniczyć je o kilkadziesiąt procent i złapać oddech mieszkającym przy niej ludziom. Inną sprawą jest jeszcze to, że komunikacja publiczna jest w Berlinie tak dobra, że samochodu nie jest specjalnie potrzebny.

Jednak ta między 2007 i 2010 rokiem się zbytnio nie zmieniła.

Autor

Tomasz Borejza

Dziennikarz naukowy. Członek European Federation For Science Journalism. Publikował w Tygodniku Przegląd, Przekroju, Onet.pl, Coolturze, a także w gazetach lokalnych i branżowych. Bloguje na Krowoderska.pl.

Udostępnij

Zobacz także

Wspierają nas

Partner portalu

Joanna Urbaniec

Dziennikarka, fotografik, działaczka społeczna. Od 2010 związana z grupą medialną Polska Press, publikuje m.in. w Gazecie Krakowskiej i Dzienniku Polskim. Absolwentka Krakowskiej Szkoła Filmowej, laureatka nagród filmowych, dwukrotnie wyróżniona nagrodą Dziennikarz Małopolski.

Przemysław Błaszczyk

Dziennikarz i reporter z 15-letnim doświadczeniem. Obecnie reporter radia RMF MAXX specjalizujący się w tematach miejskich i lokalnych. Od kilku lat aktywnie angażujący się także w tematykę ochrony środowiska.

Hubert Bułgajewski

Ekspert ds. zmian klimatu, specjalizujący się dziedzinie problematyki regionu arktycznego. Współpracował z redakcjami „Ziemia na rozdrożu” i „Nauka o klimacie”. Autor wielu tekstów poświęconych problemom środowiskowym na świecie i globalnemu ociepleniu. Od 2013 roku prowadzi bloga pt. ” Arktyczny Lód”, na którym znajdują się raporty poświęcone zmianom zachodzącym w Arktyce.

Jacek Baraniak

Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku Ochrony Środowiska jako specjalista ds. ekologii i ochrony szaty roślinnej. Członek Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot i Klubu Przyrodników oraz administrator grupy facebookowej Antropogeniczne zmiany klimatu i środowiska naturalnego i prowadzący blog „Klimat Ziemi”.

Martyna Jabłońska

Koordynatorka projektu, specjalistka Google Ads. Zajmuje się administacyjną stroną organizacji, współpracą pomiędzy organizacjami, grantami, tłumaczeniami, reklamą.

Przemysław Ćwik

Dziennikarz, autor, redaktor. Pisze przede wszystkim o zdrowiu. Publikował m.in. w Onet.pl i Coolturze.

Karolina Gawlik

Dziennikarka i trenerka komunikacji, publikowała m.in. w Onecie i „Gazecie Krakowskiej”. W tekstach i filmach opowiada o Ziemi i jej mieszkańcach. Autorka krótkiego dokumentu „Świat do naprawy”, cyklu na YT „Można Inaczej” i Kręgów Pieśni „Cztery Żywioły”. Łączy naukowe i duchowe podejście do zagadnień kryzysu klimatycznego.

Jakub Jędrak

Członek Polskiego Alarmu Smogowego i Warszawy Bez Smogu. Z wykształcenia fizyk, zajmuje się przede wszystkim popularyzacją wiedzy na temat wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie ludzkie.

Klaudia Urban

Z wykształcenia mgr ochrony środowiska. Od 2020 r. redaktor Odpowiedzialnego Inwestora, dla którego pisze głównie o energetyce, górnictwie, zielonych inwestycjach i gospodarce odpadami. Zainteresowania: szeroko pojęta ochrona przyrody; prywatnie wielbicielka Wrocławia, filmów wojennych, literatury i poezji.

Maciej Fijak

Redaktor naczelny SmogLabu. Z portalem związany od 2021 r. Autor kilkuset artykułów, krakus, działacz społeczny. Pisze o zrównoważonych miastach, zaangażowanym społeczeństwie i ekologii.

Sebastian Medoń

Z wykształcenia socjolog. Interesuje się klimatem, powietrzem i energetyką – widzianymi z różnych perspektyw. Dla SmogLabu śledzi bieżące wydarzenia, przede wszystkim ze świata nauki.

Tomasz Borejza

Zastępca redaktora naczelnego SmogLabu. Dziennikarz naukowy. Wcześniej/czasami także m.in. w: Onet.pl, Przekroju, Tygodniku Przegląd, Coolturze, prasie lokalnej oraz branżowej.