Udostępnij

My dyskutujemy, czy można ogrzewać mułem węglowym. Za granicą budują domy, które nie emitują niczego

22.02.2017

Podczas, gdy my dyskutujemy o tym, czy dopuścić do sprzedaży do ogrzewania domów muł węglowy „lepszej klasy” albo przynajmniej miał „klasy gorszej”, a za ekologiczny krok do przodu uważamy przejście na ogrzewanie gazem, z którego taki na przykład Amsterdam już całkowicie rezygnuje (więcej TUTAJ), są miejsca, gdzie wyobraźnia wybiega dalej i jest w zupełnie innym miejscu. W takim, w którym my być może znajdziemy się za wiele lat.

Jednym z nich jest Norweski Uniwersytet Nauki i Technologii (NTNU). To najważniejsza techniczna uczelnia w kraju Wikingów, której w Polsce mniej więcej odpowiadałaby krakowska Akademia Górnicza-Hutnicza. I uczelnia, która ma niezwykle rozwinięty program badań nad energetyką oraz energetyczną efektywnością. Pracuje się tam nad wszystkim, co w tej dziedzinie jest istotne – wodorem, inteligentnymi sieciami, samochodami oraz statkami elektrycznymi, wiatrem, słońcem oraz wodą, która zaspokaja w Norwegii 96 proc. zapotrzebowania na prąd.

Ale pracuje się tam też nad projektem, który nosi nazwę Budynku Bezemisyjnego („Zero Emission Building”) i robi to z dużym powodzeniem, a także praktycznymi zastosowaniami. Nieustannie widać też postępy i to, że Norwegowie biorą się za realizację coraz ambitniejszych planów. Był dom, jest biurowiec, będą całe osiedla.

W największym skrócie w tym co robi NTNU, chodzi o to, by zbudować dom spełniający standard ZEB-COM, który oznacza, że emisje z konstrukcji, użytkowania oraz produkcji wykorzystanych do budowy materiałów, są równoważone przez ilość wyprodukowanej przez niego energii ze źródeł odnawialnych. Przy czym chodzi tutaj o CO2, ale przy okazji powstaje dom, który w ogóle nie „pyli” i jest energooszczędną małą elektrownią, dzięki czemu jego utrzymanie nie kosztuje.

W praktyce oznacza to pracę nad izolacjami, w tym nowymi materiałami tzw. superizolatorami, metodami ociepleń, wentylacją, układem wnętrza, oknami, źródłami ciepła, bo – pamiętajmy – chodzi o Norwegię, gdzie temperatury są jeszcze niższe niż u nas, oraz prądu. Ale także superoszczędnym AGD, metodami jego inteligentnego programowania, co ma pomóc na przykład w tym, by to włączało się wtedy, kiedy jest zwyżka mocy ze znajdujących się na dachu ogniw słonecznych. Połączenie tego wszystkiego pozwala postawić budynek, który nie tylko nie potrzebuje dodatkowej energii, ale też produkuje jej nadwyżkę i oddaje ją do sąsiedzkiej sieci, wspierając w ten sposób sąsiadów, którzy nie żyją w ZEB-ach. Z polskiej perspektywy brzmi to jak science-fiction, chociaż oczywiście nim nie jest.

Jednym z takich budynków jest stojące na kampusie NTNU w Trondheim „żyjące laboratorium”. „Żyjące”, bo od czasu do czasu mieszkają w nim całe rodziny, o czym za moment. To niezbyt duży, mający około 100 m2 dom, w którym zespół naukowców dokonuje nieustannych testów oraz modyfikacji, sprawdzając jak kolejne zmiany, wpłyną na jego bilans energetyczny oraz jakość życia wewnątrz. Budynek, choć jest ciekawy, robi co najwyżej lekko futurystyczne, a na pewno nie kosmiczne, wrażenie. Zobaczcie zresztą sami:

Co ciekawe oprócz inżynierów pracujących nad wykorzystanymi materiałami oraz OZE, w projekcie uczestniczy także socjolog Marius Korsnes. Jego rolą jest obserwowanie jak zachowują się mieszkający w takim domu ludzie. Między październikiem 2015 i kwietniem 2016 roku wprowadzało się do niego na pewien czas sześć różnych grup ludzi. Korsnes analizował ich zwyczaje i na przykład to, jak korzystają z AGD, jaką lubią mieć temperaturę i jak im się żyje. – Powody są dwa – tłumaczył – po pierwsze nawet najzmyślniejsza inżynieria nie pomoże, jeżeli ktoś lubi spać przy otwartym oknie. Po drugie zbudować dom to jedno, ludzie muszą chcieć w nim żyć.

Efektem norweskich prac jest kilka projektów zakończonych powodzeniem i kilka planowanych.

Do tych pierwszych należy Powerhouse Kjørbo. Dwa biurowce, które stoją w miejscowości Sandvika zostały zbudowane w 1979 roku. W 2013 rozpoczęto ich przebudowę w duchu ZEB. Cel był ambitny, bo chciano stworzyć budynki, który będą produkować więcej prądu niż go potrzebują. Wykorzystano najnowszą technologię oraz wiedzę inżynieryjną, by 5180 m2 powierzchni oprócz biura stało się także elektrownią. Do tego elektrownią, która spełnia standardy BREEAM i jest doskonałym miejscem pracy, co dziś potwierdza certyfikat. Ale udało się nie tylko to, bo w pierwszym roku działania Powerhouse zużył w sumie, wliczając to zapotrzebowanie na prąd zlokalizowanego w piwnicy Centrum Danych, 222333 kWh. W tym samym czasie jego baterie słoneczne wyprodukowały ich 227782. Przed renowacją budynki potrzebowały 1.27 mln kWh. Dzięki remontowi zapotrzebowanie na prąd spadło o 82,5 proc.

W ślad za Kjørbo idą kolejne projekty. W planach jest zeroemisyjna wioska w Bergen, która będzie całym nowym osiedlem mieszkaniowym. Według planów 700 budynków, w tym biura, sklepy i przedszkola, dzięki energetyce słonecznej będzie mogło zaspokoić 90 proc. zapotrzebowania na prąd. Planuje się też budowę w tym duchu nowych osiedli w Trondheim, gdzie już dziś planiści rozważają w jaki sposób i w jakiej odległości od siebie ustawiać nowe budynki, by zapewnić im jak największy dostęp do słońca, a więc także efektywność baterii słonecznych.

Główny problem, który się tutaj pojawia to pytanie, o to, co Norwegia zrobi ze swoją energią, kiedy domy zostaną zmienione w elektrownie. Już dziś 96 proc. zapotrzebowania kraju na prąd jest zaspokajane dzięki wodzie. Szybko rozwijają się też inwestycje w wiatraki. Wszystko to powoduje, że energia jest tania i jest w nadwyżce, trudno więc dostrzec konieczność dalszych inwestycji. Norwegowie odpowiadają jednak, że akurat taniego prądu nigdy za wiele i część się sprzeda tam, gdzie takich inwestycji nie poczyniono, a reszta doskonale przyda się, kiedy z ich ulic znikną samochody spalinowe i zastąpią je elektryczne.

Te trzeba przecież ładować, a żeby miały ekologiczny sens, potrzebują czystej energii.

Wikingowie nie są oczywiście jedynymi ludźmi, którzy pracują nad tzw. domami zeroenergetycznymi (trzeba, podkreślę, koniecznie wymyślić lepszą nazwę). Robią to Australijczycy. Belgowie mają ambitne plany dotyczące miasteczka Leuven, sporo inwestują w to Chińczycy, którzy chcą uciec od paliw kopalnych, Niemcy oraz oczywiście Amerykanie. U nas też są fachowcy, którzy mogliby się tym z powodzeniem zająć i wyznaczyć perspektywę rozwoju budownictwa mieszkaniowego w kraju.

Zamiast tego dyskutujemy jednak o tym, jakim mułem węglowym wolno palić w piecach, żeby zdrowiu i środowisku szkodzić dalej bardzo, ale odrobinę mniej niż teraz.

Autor

Tomasz Borejza

Dziennikarz naukowy. Członek European Federation For Science Journalism. Publikował w Tygodniku Przegląd, Przekroju, Onet.pl, Coolturze, a także w gazetach lokalnych i branżowych. Bloguje na Krowoderska.pl.

Udostępnij

Zobacz także

Wspierają nas

Partner portalu

Joanna Urbaniec

Dziennikarka, fotografik, działaczka społeczna. Od 2010 związana z grupą medialną Polska Press, publikuje m.in. w Gazecie Krakowskiej i Dzienniku Polskim. Absolwentka Krakowskiej Szkoła Filmowej, laureatka nagród filmowych, dwukrotnie wyróżniona nagrodą Dziennikarz Małopolski.

Przemysław Błaszczyk

Dziennikarz i reporter z 15-letnim doświadczeniem. Obecnie reporter radia RMF MAXX specjalizujący się w tematach miejskich i lokalnych. Od kilku lat aktywnie angażujący się także w tematykę ochrony środowiska.

Hubert Bułgajewski

Ekspert ds. zmian klimatu, specjalizujący się dziedzinie problematyki regionu arktycznego. Współpracował z redakcjami „Ziemia na rozdrożu” i „Nauka o klimacie”. Autor wielu tekstów poświęconych problemom środowiskowym na świecie i globalnemu ociepleniu. Od 2013 roku prowadzi bloga pt. ” Arktyczny Lód”, na którym znajdują się raporty poświęcone zmianom zachodzącym w Arktyce.

Jacek Baraniak

Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku Ochrony Środowiska jako specjalista ds. ekologii i ochrony szaty roślinnej. Członek Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot i Klubu Przyrodników oraz administrator grupy facebookowej Antropogeniczne zmiany klimatu i środowiska naturalnego i prowadzący blog „Klimat Ziemi”.

Martyna Jabłońska

Koordynatorka projektu, specjalistka Google Ads. Zajmuje się administacyjną stroną organizacji, współpracą pomiędzy organizacjami, grantami, tłumaczeniami, reklamą.

Przemysław Ćwik

Dziennikarz, autor, redaktor. Pisze przede wszystkim o zdrowiu. Publikował m.in. w Onet.pl i Coolturze.

Karolina Gawlik

Dziennikarka i trenerka komunikacji, publikowała m.in. w Onecie i „Gazecie Krakowskiej”. W tekstach i filmach opowiada o Ziemi i jej mieszkańcach. Autorka krótkiego dokumentu „Świat do naprawy”, cyklu na YT „Można Inaczej” i Kręgów Pieśni „Cztery Żywioły”. Łączy naukowe i duchowe podejście do zagadnień kryzysu klimatycznego.

Jakub Jędrak

Członek Polskiego Alarmu Smogowego i Warszawy Bez Smogu. Z wykształcenia fizyk, zajmuje się przede wszystkim popularyzacją wiedzy na temat wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie ludzkie.

Klaudia Urban

Z wykształcenia mgr ochrony środowiska. Od 2020 r. redaktor Odpowiedzialnego Inwestora, dla którego pisze głównie o energetyce, górnictwie, zielonych inwestycjach i gospodarce odpadami. Zainteresowania: szeroko pojęta ochrona przyrody; prywatnie wielbicielka Wrocławia, filmów wojennych, literatury i poezji.

Maciej Fijak

Redaktor naczelny SmogLabu. Z portalem związany od 2021 r. Autor kilkuset artykułów, krakus, działacz społeczny. Pisze o zrównoważonych miastach, zaangażowanym społeczeństwie i ekologii.

Sebastian Medoń

Z wykształcenia socjolog. Interesuje się klimatem, powietrzem i energetyką – widzianymi z różnych perspektyw. Dla SmogLabu śledzi bieżące wydarzenia, przede wszystkim ze świata nauki.

Tomasz Borejza

Zastępca redaktora naczelnego SmogLabu. Dziennikarz naukowy. Wcześniej/czasami także m.in. w: Onet.pl, Przekroju, Tygodniku Przegląd, Coolturze, prasie lokalnej oraz branżowej.