W 2015 roku w Łodzi przez 110 dni były przekroczone normy jakości powietrza dotyczące pyłu PM10. Wyobrażenie o tym, jak to dużo może dać na przykład informacja, że w krakowskiej Nowej Hucie takich dni było 120, a w Gliwicach także 110. W tym roku będzie ich zapewne mniej, bo Łódź znalazła sposób na walkę ze smogiem komunikacyjnym, który z pewnością zawstydziłby Stanisława Bareję. Choć, trzeba podkreślić, tamtejszy WIOŚ obiecał szybką poprawę.
Otóż w Łodzi stacja mierząca poziom zanieczyszczeń generowanych przez ruch samochodowy, tzw. stacja komunikacyjna, jest zlokalizowana na ulicy wyłączonej z ruchu.
Choć by być dokładnym – prawie wyłączonej z ruchu, bo zakaz wjazdu zawiera wyjątki: dla rowerów, MPK, taksówek oraz mieszkańców dojeżdżających do posesji i sklepów.
Kiedy Łódzki Alarm Smogowy zapytał WIOŚ, czy nie należałoby zmienić nazwy stacji, ponieważ obecna wprowadza w błąd i nie można mierzyć zanieczyszczeń komunikacyjnych na ulicy, która jest wyłączona z ruchu, otrzymał odpowiedź, że nie da się tego zrobić. Nie da się, bo „zmiana nazwy, lub kodu stacji niosła by za sobą zmiany danych w systemie informatycznym EKOINFONET należącym do GIOŚ.” Wszystko jasne? Bardziej jasno się nie da.
– Na papierze się zgadza, a jak rzeczywistość nie zgadza się z papierem, to tym gorzej dla niej – napisano, tłumacząc na polski, w piśmie skierowanym do Łódzkiego Alarmu Smogowego.
Przeczytajcie zresztą sami, bo pismo jest arcydziełem urzędowej sztuki epistolarnej.
Upewniłem się jeszcze w łódzkim magistracie, że sytuacja nie jest przejściowa, bo w takim wypadku wciąż byłoby komicznie, ale jednak trochę mniej. To, że rozwiązanie jest „na stałe” potwierdził mi Piotr Grabowski z tamtejszego Zarządu Dróg i Transportu, który jednocześnie wyjaśnił kto i na jakich zasadach może wjeżdżać na odcinek ulicy, na którym stoi stacja pomiarowa: „Znak, który widnieje na zdjęciu to element stałej organizacji ruchu, a więc jest on wprowadzony na stałe – taki stan rzeczy istnieje od czerwca. Ulica Kilińskiego jest drogą z przeznaczeniem dla komunikacji zbiorowej. Oczywiście znak umożliwia dojazdy docelowe: dojazd do sklepu, domu, urzędu itd.”
Ponieważ w piśmie zadeklarowano, że stacja zostanie przeniesiona, kiedy okaże się, że zmiana organizacji ruchu nie jest tymczasowa, to na koniec zadzwoniłem jeszcze do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Tam zapytałem, w jaki sposób można zmierzyć zanieczyszczenia z samochodów, na ulicy, na której praktycznie nie ma samochodów i czy w związku z tym, że ich tam nie ma, stacja znajdzie nową lokalizację. Udało mi się porozmawiać z dyrektorem Krzysztofem Wójcikiem, który tym razem nie tłumaczył się EKOINFONET-em i zadeklarował, że sprawę trzeba rozwiązać, bo tak zanieczyszczeń rzeczywiście mierzyć się nie da.
Czy da się mierzyć zanieczyszczenia komunikacyjne na ulicy, gdzie ruch samochodów jest ograniczony?
– Proszę Pana ma pan rację, ale ruch na tej ulicy będzie przywrócony. Stacja była stawiana, kiedy ograniczeń jeszcze nie było, to stało się z powodu remontów prowadzonych w Łodzi. Stacja wtedy nie stała w miejscu, w którym ruch był ograniczony.
Przed chwilą kontaktowałem się z Zarządem Dróg i poinformowano mnie, że znak tam zostaje.
– A widzi pan. To jest dla nas ciekawa informacja. Ja to sobie potwierdzę.
Rozumiem, że jeżeli ruch będzie na stałe ograniczony, to stacja zmieni lokalizację.
– Myślę, że tak. Jeżeli Zarząd Dróg to potwierdzi to po konsultacji z wydziałem monitoringu podejmiemy decyzję, co z tą stacją dalej zrobić.
Zadzwonił po chwili z informacją, że wszystko potwierdził i stacja będzie przeniesiona w ciągu najbliższych trzech, czterech miesięcy, a więc jak tylko uda się znaleźć nowe miejsce.
Na koniec wypada więc dodać, że trzymam dyrektora Krzysztofa Wójcika za słowo. A także podziękować za szybką i dobrą reakcję.
I dodać, że Łodzi już dziś zazdroszczę awansu w przyszłorocznym rankingu jakości powietrza sporządzanym przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska.
Fot. Łódzki Alarm Smogowy.