Krakowski magistrat przygotował kuriozalny program termomodernizacji budynków jednorodzinnych, w którym założenie być może było szczytne, ale wykonanie jest pozbawione większego sensu. Projekt jest niewielki. Ma umożliwić termomodernizację 40 domów. Przy tak niewielkiej skali działania i pamiętając, że jego celem jest poprawa jakości powietrza, a nie wydanie publicznych środków na remont prywatnych domów, warto byłoby skierować środki do osób naprawdę potrzebujący. Zamiast tego program przygotowano w taki sposób, by skorzystało z niego 40 względnie zamożnych, operatywnych osób, które planują remont domu. Przy inwestycji wartej 50 tys. złotych, trzeba bowiem połowę kosztów wyciągnąć z własnej kieszeni. Ludzie najubożsi, którzy nie mają pieniędzy na wkład własny, są siłą rzeczy wyłączeni z takiego schematu.
W Krakowie jest ponad 30 tys. domów jednorodzinnych. Wydanie miliona złotych publicznych pieniędzy na wyremontowanie 40 należących do ludzi, którzy dysponują środkami oraz możliwością pozyskania wsparcia oraz dotacji z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, a mimo to zwlekali z wymianą źródeł ciepła do ostatniej chwili, jest działaniem kuriozalnym i nie mogącym przynieść żadnego efektu. Poza oczywiście tym, że 40 osób oszczędzi na remoncie domu.
Taki program ma sens i jest konieczny, ale efekty dla powietrza może przynieść jedynie wtedy, kiedy ograniczone środki skierujemy tam, gdzie mogą zdziałać najwięcej. A w tej chwili najwięcej mogą zdziałać tam, gdzie pomogą ograniczyć emisję w tej niewielkiej grupie domów, które trują najbardziej. I pod warunkiem, że będą pomocą dla tych, którzy chcą przestać truć, ale względy finansowe utrudniają im zmianę systemów ogrzewania i budzą lęk przed wyższymi rachunkami.
Ludzi, którym te pieniądze mogłyby pomóc podnieść jakość życia, a sami nie poradzą sobie z termomodernizacją, nie brakuje. Skierowanie środków do nich przyniosłoby największy efekt środowiskowy. Zamiast tego pod płaszczykiem walki o czyste powietrze, wyremontujemy prywatne domy, które i bez publicznego wsparcia zostałyby wyremontowane. Mając ograniczone środki finansowe, trzeba przede wszystkim zacząć od pytania o to w jakim celu tworzy się program ich wydatkowania i jak zrobić to tak, by osiągnąć jak najlepszy efekt. W Krakowie sobie tego pytania w ogóle nie zadano i urzędnicy wyszli z założenia, że pieniądze od miasta można dać każdemu.
A najgorsze jest nawet nie to, że nie zadano sobie fundamentalnego pytania, ale to, że istnieje ryzyko, iż taka konstrukcja programu, spowoduje, że Kraków nie będzie mógł skorzystać ze środków rządowego programu SmogStop, który skierowany jest do ludzi najbardziej potrzebujących i w którym na każdą zainwestowaną przez miasto złotówkę można będzie pozyskać nawet dziewięć razy tyle na rozwiązanie problemu ubóstwa energetycznego. Kraków idący na przekór tej regule, może zostać wykluczony.
Za sprawą Łukasza Wantucha radni wycofali obecnie tę propozycję, ale ta już wróciła w niemal niezmienionej formie. Wypada więc zaapelować, by zadać sobie pytanie, „po co” jest nam taki program, zmienić kuriozalne zapisy, które w nim zawarto lub przynajmniej przestać udawać, że chodzi tutaj o powietrze i jasno powiedzieć, że celem jest wydanie miliona złotych.