Od 1 sierpnia można polować na szakale. W planie na sezon 2019/20 jest odstrzał 1270 osobników. Z tym że mamy w Polsce jedynie 10 pewnych stwierdzeń tego gatunku. Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze apeluje do ministra środowiska Henryka Kowalczyka o naprawienie decyzji jego poprzednika.
Pod petycją podpisało się już ponad 7 tysięcy osób. „Szakal złocisty nie jest gatunkiem, który możemy porównywać do norki amerykańskiej czy szopa pracza. Nie został przywieziony przez ludzi z odległych geograficznie kontynentów (…) Nie jest zatem gatunkiem inwazyjnym” – czytamy w apelu.
Skąd więc szakal złocisty w Polsce? Przyszedł do nas z południa Europy. Według naukowców nie bez znaczenia jest ocieplanie się klimatu, które ma wpływ na migrację tego typu gatunków. Pierwszego szakala nad Wisłą zauważono w 2015 roku na Pomorzu Zachodnim.
Dwa lata później ówczesny minister środowiska wpisał go na listę gatunków łownych z dwuletnim moratorium. To znaczy, że przez dwa lata nie można było do niego strzelać. Ten okres minął 1 sierpnia. Można polować na niego do końca lutego, a na niektórych terenach nawet przez cały rok.
– To dość dyskusyjne, bo szakal jest w załączniku piątym dyrektywy środowiskowej, a więc jest gatunkiem, który może być użytkowany łowiecko – pod warunkiem, że to użytkowanie nie zagraża właściwemu zachowaniu populacji. A o populacji w Polsce jeszcze nie możemy mówić – tłumaczył prof. Rafał Kowalczyk, dyrektor Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży w filmie magazynu „Na Tropie”.
Wtóruje mu prof. Henryk Okarma z Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie. W swoim tekście dla „Braci Łowieckiej” napisał: „Polska, podobnie jak inne państwa członkowskie UE, ma obowiązek utrzymania właściwego stanu ochrony szakala, stąd jego pozyskanie łowieckie może przebiegać tylko tak, aby nie zagrozić zachowaniu lub uzyskaniu takiego statusu ochronnego. Tymczasem rozpoczynamy eksploatację łowiecką tych zwierząt, mimo że nic o nich nie wiadomo! Nie znamy ich rozmieszczenia, liczebności, ekologii ani wpływu na gatunki rodzime. Ministerstwo Środowiska postępuje więc wbrew zdrowemu rozsądkowi, a przede wszystkim niezgodnie z prawem unijnym”.
Kuzyn wilka
Skąd taki pośpiech we wpisywaniu szakala na listę gatunków łownych? Zapytałam o to rzecznika prasowego Ministerstwa Środowiska, ale na oficjalną odpowiedź trzeba poczekać.*
Teorię na ten temat mają ekolodzy i naukowcy zajmujący się ochroną przyrody. Według nich odpowiedź jest prosta – szakala bardzo łatwo jest pomylić z innymi zwierzętami. Z lisem, psem, a także wilkiem. Zezwolenie na odstrzał szakala będzie więc usprawiedliwieniem, jeśli ktoś „przypadkiem” zastrzeli chronionego w Polsce wilka.
A wilki od dawna są na celowniku myśliwych. Bo tam, gdzie się pojawiają, maleje liczba zwierząt, do których można strzelać. Stają się więc dla myśliwych konkurencją.
„Nie należę do zwolenników teorii spiskowych, ale może właśnie o to chodziło? Skoro nie udało się w inny sposób doprowadzić do redukcji populacji wilków, to rozwiązanie tego problemu wprowadzono tylnymi drzwiami, dopuszczając polowania na szakale” – zasatanawia się prof. Okarma w „Braci Łowieckiej”.
Problem z liczebnością
Według decyzji poprzedniego ministra środowiska, prof. Jana Szyszko, plan odstrzału szakala w sezonie 2019/2020 wynosi 1270 osobników.
Od 2015 roku zanotowano dziesięć stwierdzeń gatunku – w tym sześć martwych, głownie potrąconych przez samochody. Jeden z nich został znaleziony w Krakowie, w centrum miasta. Inny – na Podlasiu. Rozród zanotowano raz – w okolicy Kwidzyna. To informacje z bazy danych „Atlasu ssaków Polski” – czyli najdokładniej sprawdzone i przeanalizowane na podstawie zdjęć oraz badań martwych szakali.
Te liczby bardzo rozmijają się z szacunkami myśliwych. Profesor Okarma podaje, że według sprawozdawczości łowieckiej za sezon 2017/2018 szakale były widziane się w 162 obwodach łowieckich. Miało być ich aż 491 w całym kraju. To dane na marzec 2018. Najnowsza, wiosenna inwentaryzacja wykazała, że szakali jest już aż 1008.
Skąd więc te rozbieżności?
Inwentaryzacji gatunków dokonują sami myśliwi. Kiedy widzą zwierze, odnotowują je z nazwą okręgu łowieckiego, co później jest uwzględniane w sprawozdawczości. Jednak te dane nie są wiarygodne. Nie ma pewności, czy to, co widział myśliwy, na pewno było szakalem. Może był to lis? Nikt nie jest w stanie tego udowodnić ani sprawdzić.
Profesor Okarma proponuje ministrowi środowiska dwa wyjścia: albo objąć szakala całoroczną ochroną i wykreślić z listy gatunków łownych albo wprowadzić obowiązek badania genetycznego każdego osobnika upolowanego jako szakal.
Odstrzał już trwa. Na razie nie wiadomo, czy i ile osobników zostało zastrzelonych od 1 sierpnia. Środowisko przyrodnicze jest w tym temacie zgodne – pospieszne i niedbałe wpisanie szakala na listę gatunków łownych jest błędem, który trzeba jak najszybciej naprawić.
W filmie opublikowanym przez „Na Tropie” przyrodnik Piotr Dombrowki mówi: Nie wiem, czy szakal jest takim zagrożeniem, że trzeba go eksterminować w taki sposób, przez ludzi, którzy nie rozróżniają żubra od dzika ani nawet człowieka od dzika.
Tekst prof. Okarmy można znaleźć TUTAJ
A petycję podpisujemy TUTAJ
Zdjęcie: Layue/Shutterstock
*PS. Już po oddaniu tekstu do redakcji, dostałam odpowiedź od Ministerstwa Środowiska. „Wprowadzenie szakala w 2017 r. na listę zwierząt łownych miało na celu uregulowanie statusu prawnego tego gatunku w kraju” – czytamy w odpowiedzi. MŚ pisze także, że odstrzał wszystkich łownych gatunków zwierząt jest planowany na podstawie inwentaryzacji zwierzyny przeprowadzanej corocznie przez dzierżawców i zarządców obwodów łowieckich na przełomie lutego i marca. Plan ten akceptuje lub nie właściwy nadleśniczy Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe w porozumieniu z Polskim Związkiem Łowieckim, wójtem lub burmistrzem i izbą rolniczą. „Procedura ta jest zatem wieloetapowa i nie ma możliwości jakichkolwiek przypadkowych działań w tym zakresie”. MŚ podkreśla także, że szakal jest mniejszy do wilka, więc zdaniem resortu trudno te dwa gatunki pomylić. I że jeśli do takiej pomyłki dojdzie, wobec myśliwego powinny być wyciągnięte konsekwencje.