NIK przeprowadził kontrolę uzdrowisk. Ustalił, że 11 z 11 kontrolowanych miejscowości nie spełnia wszystkich kryteriów koniecznych dla posiadania takiego statusu.
W pięciu przypadkach kontrolerzy wskazali na problemy z jakością powietrza. W części z nich stosowano typowo polską metodę zapewnienia, że jest ona w porządku – mierzono ją gdzie indziej, niż trzeba. Niekiedy w odległości nawet 100 kilometrów od samej miejscowości. Częściej było to kilometrów kilkanaście. Dzięki temu w operatach uzdrowiskowych wpisywano dane dotyczące powiatów, a nie samych miejscowości. Czyli mniej więcej tak, jakby jakość zakopiańskiego powietrza określać według pomiarów dokonywanych na Kasprowym Wierchu. Byłoby dobrze.
– Oceny jakości powietrza nie odzwierciedlały rzeczywistego poziomu jego zanieczyszczeń. Badania jednej lub dwóch (z pięciu) wymaganych substancji, przeprowadzano na obszarze powiatu, a nie w uzdrowiskach – czytamy w nowiutkim raporcie Najwyższej Izby Kontroli, który nie zostawia suchej nitki na samych uzdrowiskach oraz polityce państwa wobec nich.
Autorzy napisali w raporcie między innymi tak: „Nadzór Ministra Zdrowia nad lecznictwem uzdrowiskowym był nieskuteczny. Minister nierzetelnie weryfikował spełnianie wymogów określonych dla uzdrowisk, a także nie monitorował zachowania warunków leczniczych i środowiskowych na ich obszarze.” Przy czym, trzeba to podkreślić, chodziło o okres od 2014 roku.
NIK w wydanym komunikacie podkreślał, że mimo iż uzdrowiska korzystają z takiego statusu (zależnie od miejscowości jest on źródłem od 4,5 do 10,7 proc. ich dochodów), to tak naprawdę nikogo specjalnie nie obchodzi, czy robią wszystko co trzeba, by na niego zasłużyć. NIK wskazał: „Minister Zdrowia potwierdził możliwość prowadzenia lecznictwa uzdrowiskowego we wszystkich 11 miejscowościach, mimo że nie spełniły one wszystkich wymogów określonych dla uzdrowisk.”
Zastrzeżenia dotyczące powietrza związane były na przykład „z przekroczeniami 24-godzinnych stężeń pyłu zawieszonego PM10 wynoszącymi nawet o ponad 200% dopuszczalnej normy 50 µg/m3 (przy zachowaniu dopuszczalnych częstotliwości tych przekroczeń w roku kalendarzowym).” Jednak w zupełności nie przeszkadzało to temu, by – czytamy dalej w komunikacie Najwyższej Izby Kontroli – gminy otrzymały świadectwa potwierdzające lecznicze właściwości klimatu. Co samo w sobie może wydawać się bez sensu, ale biorąc pod uwagę to, iż ministerstwo środowiska uparcie twierdzi, że Polacy mają inne płuca niż Francuzi, może go jednak nabierać. Wypada się domyślać, że założenie jest takie, iż są one o tyle bardziej wydolne, że poziom zabójczy dla mieszkańców kraju nad Sekwaną, dla nas jest leczniczy.
A całość wypada skwitować, że tak jak wiele innych rzeczy w Polsce, tak i uzdrowiska są w niej na wicie, rozumicie. Uzdrowiska uzdrowiskami być nie powinny, ale wicie, rozumicie, przecież już są.
To co mamy im zabrać status, na którym zarabiają?
I powiedzieć jeszcze, że dopóki będzie się sprawę załatwiać na wicie, rozumicie, to nic się nie poprawi. Mało mamy samorządów, które potrafią działać bez wiszącego nad nimi bata. Tyle dobrze, że bat jest, bo te niedługo będą musiały przedstawić nowe operaty uzdrowiskowe, by potwierdzić lecznicze właściwości klimatu. Może jak komuś się nie uda, to reszta weźmie się za siebie. Pytanie, czy ktoś zbierze się na odwagę, by pójść na przekór wicie, rozumicie i zrobić to co do niego należy.
Komunikat NIK znajdziecie TUTAJ.
Cały raport można pobrać pod tym LINKIEM.
Fot. Rabka. Smogowa Mapa Polski.
Udostępnij
Uzdrowiska na wicie, rozumicie. NIK skontrolował 11 uzdrowisk, żadne nie spełnia kryteriów
26.01.2017
Tomasz Borejza
Dziennikarz naukowy. Członek European Federation For Science Journalism. Publikował w Tygodniku Przegląd, Przekroju, Onet.pl, Coolturze, a także w magazynach branżowych. Autor książki „Odwołać katastrofę”.
Udostępnij