Przeczytałem dziś na oficjalnej stronie miasta Krakowa informację o tym, że stolica Małopolski znalazła się w tym roku bardzo wysoko na liście miejsc, które New York Times poleca do odwiedzenia. A urząd pochwalił się nie tylko informacją, ale też uzasadnieniem i tym, że jednym z kluczowych powodów wyróżnienia miasta jest jego zdecydowana walka miasta z zanieczyszczeniem powietrza. W tym wprowadzenie zakazu ogrzewania węglem i drewnem. Ucieszyłem się bardzo. Uznałem też, że warto o tym napisać.
Przede wszystkim dlatego, że wydaje mi się, iż ta drobna informacja może być inspirująca dla osób które zajmują się smogiem tam, gdzie mieszkają. W zasadzie wszystkich ich dotyczy bowiem ten sam schemat kontaktów z urzędami. Te polegają na tym, że albo robi się z nich wariatów i ekooszołomów, albo – to chyba przypadek lepszy – mówi im, żeby byli ciszej, bo to w jakiś sposób ma zaszkodzić walce o lepsze powietrze.
W Krakowie jeszcze niedawno stosowano tę drugą metodę. Kiedy Krakowski Alarm Smogowy zorganizował pierwszą kampanię w przestrzeni publicznej – tą były billboardy mające uświadomić krakusom czym oddychają – głos zabrał prezydent miasta Jacek Majchrowski, który na swoim profilu FB napisał między innymi tak: „czy w interesie mieszkańców miasta jest podawanie takiej informacji w języku angielskim na plakatach w sytuacji, gdy jesteśmy miastem żyjącym w dużej mierze z turystki.”
I tak: „Jeżeli sami rozreklamujemy nasze miasto jako najbardziej zanieczyszczone w Europie – to wszyscy na tym stracimy.”
Całość możecie zresztą przeczytać tutaj:
Było to w 2013 roku. Teraz, siedem lat później, przekaz dnia wygląda już nieco inaczej i na urzędowych stronach można przeczytać coś takiego:
Dobrą zmianę da się dostrzec gołym okiem.
I płynie z niej kilka lekcji.
Najważniejsza dla tych, których samorządy próbują na różne sposoby zdyskredytować lub nakłonić do milczenia, kiedy trzeba mówić. Mówcie – jak będzie mieć rację i będziecie potrafili do niej przekonać, to samorząd nie tylko w końcu posłucha, ale zacznie też mówić waszym głosem. Może to wprawdzie zająć nawet siedem lat, ale zdarza się.
Druga dla samorządowców. Mówi o tym, czy warto chować głowę w piasek.
Fot. fotohuta / Shutterstock.com /2017.