Infografikę jego autorstwa o grabieniu liści zobaczyło do tej pory ponad 90 tysięcy użytkowników Facebooka. Dawid Kilon, podobnie jak wielu przyrodników w całej Polsce, apeluje do samorządów i mieszkańców: ograniczmy grabienie liści. Chronią one ziemię i korzenie przed mrozem, powstrzymują parowanie oraz przesuszanie gleby, są domem dla licznych organizmów.
Karolina Gawlik: Patrzę za okno swojego bloku i widzę, jak w jeden dzień kolorowe dywany z liści zamieniają się w gołe trawniki z plastikowymi worami. Zastanawiam się: czy to jest konieczne?
Zdecydowanie nie, tym bardziej, że te worki często zalegają przez dłuższy czas, kłując nas w oczy. A przecież liście to wcale nie śmieci. Są dla niektórych gatunków zwierząt niezbędne dla przetrwania, dając schronienie, czy pożywienie.
Jeśli koniecznie, to w jakich przypadkach?
Konieczne może być w przypadku kilku gatunków. Ostatnio, publikując grafikę ze stertą kolorowych liści i kryjących się w nich zwierząt, spadł na mnie hejt, że nie zależy mi na poprawie stanu kasztanowców, które trapi dość mocno szrotówek kasztanowcowiaczek. Przedstawiłem trochę wyidealizowany świat, gdzie piękne liście kasztanowca nie są zaatakowane przez tego motyla, a ma to miejsce przecież w całej Polsce. Dlatego liście kasztanowców powinny być grabione i utylizowane. I tu też rodzi się problem, bo kompostowanie nie ograniczy rozprzestrzenia się tego motyla. Palenie liści jest uznawane za wykroczenie zanieczyszczania dymem. Może skutkować nałożeniem mandatu do wysokości 500 zł, zatem takie porażone liście lepiej zatem oddać do PSZOKU. Są jeszcze dwa inne gatunki, negatywnie oddziaływujące na inne rodzime gatunki roślin poprzez ograniczanie ich wzrostu. Są to orzech włoski (też bywa atakowany przez szrotówka) i dąb czerwony, dlatego je również można usuwać.
Nie tylko estetyka
Jakie są argumenty za ograniczeniem grabienia liści?
Można by mówić o walorach estetycznych. Jesień wtedy wygląda pięknie, za sprawą feerii barw, ale najważniejszy jest oczywiście aspekt ekologiczny. Liście magazynują wodę, chronią rośliny i glebę, w wyniku rozkładu materii organicznej powstaje także nawóz.
Opadłe liście to schronienie dla wielu pożytecznych owadów na przykład biedronek, idealnych w walce z mszycami. Pozbywamy się zatem ważnego sojusznika. Oznaka przedwiośnia – latolistek cytrynek – zimuje właśnie w opadłych liściach. To miejsce żerowania wielu gatunków ptaków, przede wszystkim drozdowatych, na przykład kosów i kwiczołów. Chronią się w nich i szukają pożywienia także płazy, czyli jak widzimy, może mieć to wpływ na cały ekosystem. Nawet dzieci powiedzą od razu, że opadłe liście są schronieniem dla jeży. Owszem, choć pod pojedynczym liściem jeż nie będzie zimować, lepiej zagrabić je jednak na większą pryzmę i pozostawić pod płotem, razem z patykami czy gałęziami. A jak pożyteczne są jeże chyba nie trzeba przedstawiać. Wcale nie jedzą jabłek, ale z wielką ochotą zjedzą młode gryzonie.
Na cenzurowanym są też ostatnio wykorzystywane dmuchawy. Poza emisją spalin i hałasu wznoszą wszystko w powietrze – także pyły, którymi potem sami oddychamy *. Czy zatem wychodzi nam to na zdrowie? Nie bardzo.
Minusy grabienia liści to nowy temat
Dlaczego jedne miasta – jak np. Rybnik, Szczecin – rezygnują z grabienia, a inne nie?
Myślę, że to jest kwestia zrozumienia tego przez decydentów naszych miast i świadomości ekologicznej, która oczywiście za sprawą nagłaśniania takich tematów na całe szczęście rośnie. Oczywiście my sami możemy działać lokalnie na własnym podwórku. Sporo podróżuję także za granicę i mam wrażenie, że jest to temat dość młody, pojawiający się w sferze publicznej stosunkowo od niedawna. Pierwszy raz spotkałem się z tym tematem rok temu w Internecie. Ktoś udostępnił zagraniczną grafikę z salamandrą, innymi zwierzakami i rysunkami liści. Miałem wtedy wrażenie, że Internet oszalał na tym punkcie. Wiele osób to udostępniało, a organizacje przyrodnicze w Polsce starały się zrobić coś na jej wzór, dostosowując ją do naszych warunków.
Kiedy ten temat przykuł twoją uwagę?
W moim przypadku jednak zaczęło się od wycieczek z młodzieżą do Parku nad Starym Kanałem Bydgoskim. W ostatnich latach pojawiły się tam tablice, że Miasto Bydgoszcz nie grabi liści w parku. Nie dlatego, że jest leniwe, ale dlatego, że liście chronią glebę i są siedliskiem wielu zwierząt. Stawaliśmy wtedy przed tablicą i opadłymi liśćmi, próbując faktycznie wskazać organizmy korzystające z liści. Tablica stanęła, bo ludzie domagali się – o zgrozo – grabienia liści w części parkowej o charakterze lasu naturalnego. Z wiedzą uczestników bywało różnie, chociaż na prowadzenie wychodziły oczywiście jeże, być może za sprawą prężnie działającego w Bydgoszczy i okolicach, Azylu dla jeży, robiącego wiele, by żyło im się lepiej.
Udostępniajmy i działajmy lokalnie
Co możemy zrobić w swoich miastach, dzielnicach, żeby ochronić liście?
Udostępniać grafiki informacyjne i artykuły, jak bardzo ważne jest pozostawianie liści. Mówię to trochę z przymrużeniem oka, aczkolwiek teraz prawie wszyscy korzystamy z social mediów i jest to doskonałe medium do głoszenia słowa. Słowa, które może trafiać za pomocą obrazów, dlatego jakiś czas temu na swoim rysunkowym profilu umieściłem infografikę tudzież grę, której przesłaniem jest pozostawianie liści. Widziało ją już ponad 90 tysięcy osób, każdy może ją pobrać i poszukać zwierzaków mieszkających wśród liści. Mam nadzieję, że te dla wielu osób te „rewelacje” dojdą także do włodarzy miast. Nie zapominajmy, ze sami możemy działać na własnym podwórku, zaczynając najpierw od siebie, a myślę, że na efekty nie trzeba będzie długo czekać – kiedy zajrzy do nas jeż.
Dawid Kilon – bydgoski rysownik i animator przyrodniczy, projektuje treści o tematyce przyrodniczej. Z wykształcen ia biolog i ochroniarz przyrody.
* Zakazy używania dmuchaw obowiązują już m.in. w Łodzi, Wrocławiu, Warszawie, Opolu, Poznaniu i Krakowie, choć nie zawsze dotyczą całego obszaru miast. Według krakowskiego magistratu, 20-30 minut pracy takiej dmuchawy powoduje większe zanieczyszczenie powietrza niż samochód, który przejedzie wiele kilometrów.
__
Zdjęcie: IraVi / Shutterstock