„Na początku moich zmagań ze smogiem byłam traktowana jak wariatka. Wtedy problem był jeszcze negowany” – mówi wprost jedna z bohaterek naszego artykułu o działaczkach na rzecz czystego powietrza. To o nich opowiadamy z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet.
Jak wygląda kobiecy aktywizm środowiskowy? O tym opowiedziały nam: dr hab. Monika Wojtaszek-Dziadusz, działaczka Zabierzowskiego Alarmu Smogowego, Aleksandra Antes z Pszczyńskiego Alarmu Smogowego, Anna Dworakowska z Krakowskiego Alarmu Smogowego oraz Jolanta Sitarz-Wójcicka, liderka Akademii Alarmów Smogowych. Kobiety opowiadają o swoich motywacjach do podjęcia walki o czyste powietrze. Co spowodowało, że podjęły tę walkę? Oto ich historie.
Punkt zwrotny
Wszystko zaczęło się ponad 10 lat temu, kiedy założono Krakowski Alarm Smogowy. – Punktem zwrotnym był dzień, w którym Andrzej Guła natknął się na dane dotyczące jakości powietrza w Krakowie. Do tego czasu nie mieliśmy świadomości, że Kraków był jednym z najbardziej zanieczyszczonych miast w Europie. Zaczęliśmy czytać na temat wpływu zanieczyszczonego powietrza na zdrowie. Ta świadomość zaczęła nam bardzo doskwierać, tym bardziej, że nasze dzieci były wtedy małe. Sytuacja więc nas martwiła. Naturalne było dla nas to, że zaczynamy coś z tym robić. I zaczęliśmy – mówi SmogLabowi Anna Dworakowska.
Jak każda z naszych bohaterek, była motywowana osobistymi pobudkami oraz sympatią do miasta, w którym żyje. Przyznaje, że odbiór społeczny działalności KAS-u był różny. – Dostaliśmy mnóstwo wsparcia. Kiedy zaczęliśmy publikować na Facebooku materiały dotyczące smogu, ludziom otworzyły się oczy. Przychodzili na spotkania, kibicowali nam, wysyłali e-maile do decydentów. Z kolei ze strony polityków były podejrzenia, że jesteśmy związani z jakąś partią i robimy to po to, żeby dołączyć do którejś z list wyborczych podczas lokalnych wyborów.
Jak dodaje, wciąż sporo mężczyzn traktuje walczące (o cokolwiek) kobiety mniej poważnie. – Przypomina mi się duża konferencja, na której jeden z wysoko postawionych urzędników, mężczyzna w średnim wieku, nazwał mnie publicznie wiedźmą. To była jego reakcja na moją merytoryczną krytykę jego działalności. Nie zdawał sobie sprawy, że pochodzenie słowa „wiedźma” wiąże się z wiedzą i „kobietą, która wie”.
Kobiety przełamują stereotypy o czystym powietrzu
Dziś o smogu w Krakowie słyszał już chyba każdy. Moment, w którym KAS zrobił badania jakości powietrza w podkrakowskich gminach był dla dr hab. Moniki Wojtaszek-Dziadusz przełomowy. Okazało się bowiem, że na terenach otaczających Kraków powietrze jest równie, a czasami nawet bardziej zanieczyszczone, niż w mieście.
– A przecież nasze dzieci mają takie same płuca. Skoro więc Kraków walczy o czyste powietrze, to i naszym pociechom oraz wszystkim mieszkańcom jest ono niezbędne – mówi SmogLabowi naukowczyni.
Dodaje przy tym, że przez wiele lat wmawiano ludziom, że jakość powietrza na wsi jest lepsza. – Jak się okazuje – nie na każdej wsi. A jeśli rzeczywiście jest lepsza, to zazwyczaj tylko latem. Nie chciałam być więźniem smogu, siedzieć zimą z rodziną przy oczyszczaczu powietrza.
Impuls do działania
Sezon grzewczy 2015/16. Problemy zdrowotne starszej córki Aleksandry Antes. Nieustający, kilkumiesięczny kaszel dziecka. Wreszcie, po którejś z kolei wizycie lekarskiej, sugestia pediatry, że może on być spowodowany zanieczyszczeniem powietrza .
– Dopiero wtedy dotarło do mnie, że smog to nie tylko problem Krakowa – mówi aktywistka z Pszczyny. – Do tamtej pory nieprzyjemny zapach spalenizny mi nie przeszkadzał. Był oczywistym, raczej normalnym zapachem towarzyszącym jesieni i zimie.
Dla niej impulsem do podjęcia działań antysmogowych były, jak mówi – przerażające informacje na temat wpływu zanieczyszczonego powietrza na zdrowie. – Te informacje o szkodliwości smogu znalazłam na stronie Krakowskiego Alarmu Smogowego.
Drugim powodem rozpoczęcia jej antysmogowej aktywności był brak działań ze strony władz gminy. – Mam na myśli działania uświadamiające lokalną społeczność w kwestii smogu. Jego źródeł, skutków zdrowotnych, sposobów rozwiązania problemu i ochrony przed nim. Paradoksalnie mówi o słynnym raporcie WHO opublikowany w maju 2016 r.
– Był dla mojej gminy błogosławieństwem. W tym dokumencie Pszczyna znalazła się na drugim miejscu wśród najbardziej zanieczyszczonych miast w Unii Europejskiej. Nie od razu winnymi okazały stare kotły na węgiel.
Zdecydowana większość mieszkańców gminy długo negowała problem smogu. Jak mówi Antes, pojawiały się teorie na temat Bramy Morawskiej, przez którą zanieczyszczenia docierały do położonej w kotlinie oświęcimskiej Pszczyny. Jako przyczynę wskazywano również duże natężenie ruchu na przebiegającej przez Pszczynę drodze krajowej Katowice – Bielsko-Biała.
– Obie teorie – nota bene wygłaszane przez władze – były nielogiczne. Problem bardzo wysokich stężeń zanieczyszczeń pojawia się tylko w sezonie grzewczym. A natężenie ruchu samochodowego oraz emisje przemysłowe są przez cały rok takie same – tłumaczy.
Kobiety: „O czyste powietrze walczymy dla dzieci”
– Jakie mam motywacje? Walczyłam o czyste powietrze dla dzieci, ale w tempie, w jakim postępuje wymiana starych kotłów, to może okazać się, że tego czystego powietrza doczekają dopiero moje przyszłe wnuki – stwierdza dr hab. Wojtaszek-Dziadusz.
O swoich motywacjach mówi też Aleksandra Antes. – Główna pozostaje niezmienna – możliwość oddychania czystym powietrzem, które nam nie szkodzi. Także brak wiedzy mieszkańców na temat smogu i grożących nam skutkach zdrowotnych. Obecnie w świetle obowiązującej uchwały antysmogowej frustruje mnie powolne tempo likwidacji kopciuchów, ignorancja decydentów, którzy nie traktują naszego zdrowia poważnie – zniesienie norm dla węgla etc. – Podkreśla, że błędne decyzje cofają nas w walce ze smogiem. A czego nie może już znieść?
– Coraz bardziej denerwuje mnie smród, który uniemożliwia przewietrzenie domu (to czyhanie na odpowiedni moment) i ogranicza przebywanie na zewnątrz. Po siedemnastej nie da się wyjść nie narażając się na cuchnące ubrania i włosy. Podczas sezonu grzewczego marzę tylko o tym, żeby jak najczęściej uciekać w miejsca, gdzie można delektować się czystym powietrzem, które nie śmierdzi. W dalszym ciągu możemy liczyć i czekać tylko na wiatr. Gdy przestaje wiać, dusi nas smog.
Być kobietą – czy to pomaga zmieniać świat?
Zapytaliśmy naszych rozmówczyń, jak ludzie reagują na ich działalność. Czy fakt, że są kobietami pomaga im w walce o czyste powietrze? A może wręcz przeciwnie – doświadczają dyskryminacji ze względu na płeć?
Sitarz-Wójcicka działa w dość hermetycznym kręgu, w którym wielu nadal dziwi, że kobiety mogą być działaczkami. – Wiem, że to brzmi nieprawdopodobnie, ale na Podhalu patriarchat wciąż ma się dobrze. Zdarzały mi się na spotkaniach zaczepki ze strony mężczyzn, np. „jaka ładna pani przyszła, piękne nóżki, siadaj słoneczko”. W takich sytuacjach ważne jest zachowanie zdrowego dystansu, odpowiednia postawa, a przede wszystkim bardzo dobre przygotowanie merytoryczne do wystąpień – mówi .
– Ludzie reagują różnie. W Internecie zdarzają się zaczepki, na które pewnie na żywo nikt by się nie zdecydował. Nie wiem czy dlatego, że jestem kobietą. Chyba Internet sam w sobie daje poczucie bezkarności. Na żywo ludzie są zazwyczaj uprzejmi i ciekawi różnych rzeczy, a ja staram się im je wyjaśniać – mówi naukowczyni.
Trudno się nie zgodzić ze stwierdzeniem, że kobiety są kojarzone z delikatnością, ciepłem i otwartością. Oczywiście coraz częściej zdarza się, że bywają też waleczne, wręcz nieustępliwe. Śmiało dążą do osiągnięcia postanowionych sobie celów. Jednak pierwiastek kobiecości, często utożsamiany też z otwartością, wrażliwością i pewnego rodzaju kruchością, niejednokrotnie pomaga rozmówcy się odsłonić. Po prostu poczuć wysłuchanym przez kobietę przywodzącą na myśl pierwotną opiekunkę ogniska domowego.
– Nie wiem czy to przez to, że jestem kobietą, ale czasami odnoszę wrażenie, że starsi w rozmowie otwierają się tak, jakby rozmawiali z kimś bliskim. To bardzo miłe i motywujące – mówi naukowczyni.
–
Fot. tytułowe: Kampania „W tym roku na Dzień Kobiet przestań truć”/ Joanna Urbaniec