Szalejące pożary w sąsiedniej Kanadzie sprawiają, że zanieczyszczenie powietrza w USA osiągnęło rekordowe poziomy. Tak złych wyników nie notowano od ponad dwóch dekad. Działania na rzecz czystszego powietrza zostały zneutralizowane przez konsekwencję zmiany klimatu.
– W czerwcu i lipcu Nowy Jork i Chicago odnotowały więcej dni z „bardzo niezdrową” i „niebezpieczną” jakością powietrza pod względem zanieczyszczenia drobnymi cząstkami (PM2,5) niż w tych samych miesiącach w ubiegłych latach – informuje Bloomberg CityLab. Dane dotyczą okresu odkąd Agencja Ochrony Środowiska zaczęła śledzić poziom PM2,5 w całym kraju, czyli od 2000 r.
Według danych przytaczanych przez redakcję Bloomberga, w USA jedna osoba była narażona na 400 mikrogramów PM2,5 pochodzących z pożarów, tylko w pierwszej połowie 2023 r. To oznacza dwa razy więcej niż roczna ekspozycja na PM2.5 w latach 2006-2019. Już dziś wskaźniki przekroczyły te z lat 2020-2022, gdy fala pożarów dotykała Stany Zjednoczone.
Coraz więcej pożarów przez zmiany klimatu
Co więcej, na horyzoncie nie ma prognoz poprawy sytuacji. Wyjątkowo długi sezon pożarów w Kanadzie jest spowodowany postępującymi zmianami klimatu.
Kanada ze względu na swoje położenie geograficzne należy do państw i regionów świata z najszybciej zmieniającym się klimatem. W latach 1948-2022 średnia temperatura w Kanadzie wzrosła o 1,9oC. To blisko dwukrotnie więcej niż średnia globalna. Przyczyną tego stanu rzeczy jest oddziaływanie czapy polarnej Oceanu Arktycznego. Ta kurcząc się od lat, znacznie wpływa na roczne i sezonowe temperatury w Kanadzie, Alasce czy na Syberii – pisał w lipcu tego roku Hubert Bułgajewski na łamach SmogLabu.
Co więcej, dym z kanadyjskich pożarów w czerwcu 2023 r. dotarł nad zachodnią Europę. Chodzi o region Półwyspu Iberyjskiego. Dym niesiony był na wysokości 1000 metrów, a po drodze ulegał rozproszeniu. Dzięki temu wpływ na jakość powietrza pozostał niewielki.
USA w walce o czyste powietrze
Według raportu Programu Środowiskowego ONZ do 2090 roku intensywność pożarów na świecie wzrośnie blisko o 60 proc. Dziś w USA obawiają się, że prowadzone od kilkudziesięciu lat działania na rzecz czystego powietrza zostaną zaprzepaszczone. Winne są oczywiście szalejące pożary.
Kluczową rolę w poprawie jakości powietrza w USA miała ustawa o czystym powietrzu z 1970 r. W tym samym czasie powołano Agencję Ochrony Środowiska. Taka kumulacja działań pozwoliła na ograniczanie szkodliwych emisji zarówno z sektora energetycznego, jak i tych pochodzących z transportu. Według danych wspomnianej Agencji przez pół wieku w USA odnotowano 78-procentowy spadek trujących substancji w powietrzu, w tym pyłu PM2.5.
Po wieloletniej poprawie jakości powietrza naukowcy z Uniwersytetu Stanforda odnotowali niepokojący trend. Roczne stężenie pyłów PM2.5 w Kalifornii zaczęło spadać w 2016 r. Powiązali to zjawisko ze wzrostem liczby pożarów. Podobna sytuacja miała miejsce aż w 18 stanach. – W 13 innych stanach trend zaczął się nawet odwracać. Dym z pożarów spowodował, że po 2016 r. w Waszyngtonie, Teksasie, Illinois i innych miejscach stężenie PM2,5 wzrosło, a nie spadło. W stanach takich jak Oregon, Kolorado i Nowy Meksyk dym z pożarów pomógł przyspieszyć wzrost stężenia zanieczyszczeń – podsumowuje Bloomberg.
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Felix Mizioznikov