Według raportu wspieranego przez ONZ wynika, że gatunki inwazyjne przyczyniają się na świecie do gigantycznych, idących dosłownie w setki miliardów dolarów strat. W skali roku oczywiście. Ingerencja inwazyjnych gatunków przekłada się na wyniszczanie i wymieranie rodzimych gatunków roślin i zwierząt. Rozprzestrzenianie się gatunków inwazyjnych zagraża bezpieczeństwu żywnościowemu świata i potęguje istniejące na świecie katastrofy ekologiczne.
Gatunki inwazyjne w ostatnich latach stanowią coraz większy problemem dla poszczególnych państw i regionów świata. Jest to częściowo związane ze zmianami klimatycznymi, co szczególnie widać w subpolarnych regionach Ziemi. Prym jednak wiedzie samo, bezpośrednie zachowanie ludzi. Częste podróże czy odbywający się na skalę światową handel, celowe sprowadzanie danych gatunków zwierząt i roślin – to wszystko przyczynia się do niekontrolowanego rozprzestrzeniania się obcego gatunków. A i samo globalne ocieplenie na to też wpływa, ponieważ sprowadzony z niższych szerokości geograficznych gatunek nie wymiera. Łagodne zimy i dostęp do pokarmu pozwala mu funkcjonować dalej. Autorzy raportu mówią o „bezprecedensowym tempie”, rozprzestrzeniania się gatunków inwazyjnych.
Tysiące szkodliwych gatunków
Raport przedstawiła Międzyrządowa Platforma Naukowo-Polityczna ds. Różnorodności Biologicznej i Ekosystemowych Usług (IPBES), która działa na rzecz Konwencji o Różnorodności Biologicznej. IPBES to grupa ekspercka, której zadaniem jest ocena stanu przyrody i jej wkładu w społeczeństwo. Zgromadzeni w niej badacze, sprawdzają stan obecnej wiedzy na temat utraty bioróżnorodności na świecie, a następnie gromadzą te dane w formie raportów.
Opracowany w ciągu ostatnich 4 lat przez 86 ekspertów z 49 krajów raport przedstawia dość porażające fakty. Spośród aż 37 tys. gatunków inwazyjnych, o których wiemy, że znalazły się tam, gdzie nie powinny, 3,5 tys. uważa się za szkodliwe. Takie, które stanowią realne, poważne zagrożenie dla rodzimego ekosystemu i nas samych. Niszczą uprawy, stanowią konkurencję dla rodzimych gatunków, polują na inne gatunki. Zanieczyszczają też cieki wodne czy jeziora. Przyczyniają się do rozprzestrzeniania się chorób takich jak malaria, wirus Zika czy gorączka Zachodniego Nilu Oczywiście w grę wchodzą także inwazyjne gatunki roślin, które mogą wypierać rodzime. „Liczba ta jest ogromnie niedoszacowana… to wierzchołek góry lodowej” – stwierdziła ekolożka Helen Roy, współautorka raportu.
Inwazyjne gatunki obce wpływają na wszystkie regiony świata, w tym na Antarktydę. Z oceny IPBES wynika, że 34 proc. skutków ich obecności odnotowuje się w obu Amerykach, 31 proc. w Europie i Azji Środkowej, 25 proc. w Azji i na Pacyfiku oraz 7 proc. w Afryce. Większość ich oddziaływań notuje się na lądzie, to 75 proc.
Szczególnie wrażliwe są wyspy, bo na jednej czwartej wysp na świecie liczebność np. roślin obcych przewyższa udział tych rodzimych. W raporcie podkreślono, że szczególnie bezbronna jest ludność tubylcza, w przypadku której istnieję silne relacje kulturowe. Ludzie ci przywiązani są do swoich krajów i do swojego stylu życia. Na tych terytoriach występuje ponad 2,3 tys. obcych gatunków, które zagrażają jakości życia tych ludzi oraz ich tożsamości kulturowej.
Problem ten szybko się rozwija
Bez interwencji zapobiegających ich rozprzestrzenianiu się i skutkom ich działania całkowita liczba gatunków inwazyjnych na świecie w 2050 roku będzie o jedną trzecią większa niż w 2005. Tak twierdzą w swoim raporcie naukowcy. Przyczyną będzie rosnący handel i podróże. Skutki podróży i handlu będą się nasilać z powodu zmian klimatycznych i utraty bioróżnorodności. „Wiemy, że sytuacja nie pozostaje niezmieniona. Wiemy, że zmiany klimatyczne pogłębiają się, wiemy, że zmiany w użytkowaniu gruntów i mórz pogłębiają się, dlatego przewidujemy, że zagrożenie stwarzane przez inwazyjne gatunki obce również się zwiększy” – powiedziała Roy.
Problem jest o tyle poważny, że to właśnie ingerencja gatunków inwazyjnych, a nie globalne ocieplenie czy karczowanie lasów w znacznym stopniu wpływa na wymieranie roślin i zwierząt. Raport IPBES szacuje, że udział w przyczynianiu się do wymierania przez gatunki inwazyjne wynosi 60 proc. Straty bezpośrednie i pośrednie, ukryte, o których sobie na pierwszy rzut oka nie zdajemy sprawy to 423 mld dolarów rocznie. Od 1970 roku straty te przyrastały co najmniej czterokrotnie w każdej dekadzie do 2019 roku.
Przykłady
Gatunki obce to rośliny, zwierzęta lub inne organizmy, które trafiły w wyniku działalności człowieka do nowego regionu lub kraju. Gatunek obcy staje się inwazyjny, gdy zadomowi się na nowym obszarze i wywiera negatywny wpływ na lokalną różnorodność biologiczną i ekosystemy, w tym na życie społeczeństw ludzkich.
Istnieją dziesiątki, setki wręcz przykładów ich zgubnej działalności. To na przykład hiacynty wodne, które poprzez swój rozrost zatykają jeziora i rzeki w Afryce. Są one często określane jako zaraza wodna, która utrudnia, a wręcz uniemożliwia życie w ryb w jeziorach. Hiacynty te stwarzają też dogodne warunki dla rozwoju moskitów. W wielu krajach handel, hodowla i nasadzanie są zabronione. Tak jest np. w krajach UE.
Takich przykładów jak wyżej wspomniano, jest wiele, więc nie będziemy ich wymieniać. Skupmy się na chwilę na przykładzie naszego kraju. Tutaj poza zwierzętami takimi jak żółw czerwonolicy warto wymienić barszcz Sosnowskiego. Niezwykle groźna roślina, stanowiąca zagrożenie dla zdrowia człowieka. Barszcz Sosnowskiego został sprowadzony z byłego ZSRR w latach 50. XX wieku jako tania i szybko rosnąca roślina paszowa stosowana do upraw przemysłowych. Szybko jednak roślina ta okazała się inwazyjnym gatunkiem, który wypierać zaczął niektóre rodzime gatunki. Ale przede wszystkim roślina ta stanowi duże zagrożenie dla ludzi. Szczególnie w czasie upałów. Przypadkowe dotknięcie łodygi czy liści tej rośliny może wywołać naprawdę silne miejscowe reakcje, takie jak zapalenie skóry objawiające się bolesnymi pęcherzami, które bardzo długo się goją. Dzikie zwierzęta też omijają te rośliny szerokim łukiem.
Barszcz Sosnowskiego w dalszym ciągu stanowi dla nas zagrożenie. „To niebezpieczna roślina. Dotknięcie jej kończy się zwykle poparzeniami” – przestrzega co roku Główny Inspektorat Sanitarny. Także i w tym roku.
Walka z gatunkami inwazyjnymi
Poszczególne państwa muszą podejmować działania, by nie dopuszczać do rozwoju i rozprzestrzenienia się gatunków inwazyjnych. Skuteczna reakcja na każdy gatunek inwazyjny musi zależeć od miejsca jego wystąpienia i sposobu rozprzestrzeniania się. Należy jednak połączyć wysiłki w różnych krajach i sektorach. Konieczne będzie także podnoszenie świadomości społeczeństwa. Chociaż 80 proc. krajów ma cele w zakresie zarządzania inwazyjnymi gatunkami obcymi, tylko 17 proc. zawiera szczegółowe krajowe przepisy ustawowe i wykonawcze. Raport IPBES podkreśla również, że 45 proc. krajów nie inwestuje w zarządzanie inwazjami biologicznymi, co naraża ich sąsiadów na ryzyko.
Ale jest nadzieja. Naukowcy są optymistami, że ludzkości uda się powstrzymać marsz gatunków inwazyjnych. Przede wszystkim potrzebna jest: „zapobieganie, zapobieganie, jeszcze raz zapobieganie, szczególnie jeśli chodzi o systemy morskie” – stwierdził Peter Stoett, współautor badania i dziekan wydziału nauk społecznych i humanistycznych na Uniwersytecie Ontario.
„Jednym z najważniejszych przesłań płynących z raportu jest to, że możliwy jest ambitny postęp w zwalczaniu inwazyjnych gatunków obcych” – stwierdził Stoett, „Potrzebne jest zintegrowane podejście dostosowane do konkretnego kontekstu, obejmujące różne kraje i sektory zaangażowane w zapewnienie bezpieczeństwa biologicznego, w tym handel i transport; zdrowie ludzi i roślin; rozwój gospodarczy i nie tylko. Przyniesie to dalekosiężne korzyści dla przyrody i ludzi”.
Nie wszystkie gatunki obce są inwazyjne i stanowią zagrożenie
Warto podkreślić, że nie wszystkie gatunki obce, to stanowiący problem inwazyjni kosmici. Mogą mieć pozytywny wpływ na przyrodę, czy samych ludzi. Przykładem jest zdziczałe bydło, owce, kozy i świnie na karaibskiej wyspie Montserrat. Choć zwierzęta te stanowią zagrożenie dla rodzimej roślinności, to nie do końca są problemem dla ludności wyspy.
Zdziczałe świnie i kozy pasające się na górzystych terenach Montserrat cały czas stanowią swego rodzaju inwentarz, zasilając lokalną kuchnię. Z analizy przeprowadzonej przez Departament Środowiska Montserrat wynika, że zaprzestanie zarządzania tymi dzikimi zwierzętami może zmniejszyć o połowę przychody wyspy z turystyki opartej na przyrodzie. Nawet o 46 proc.
Takich przykładów jest oczywiście dużo więcej. Dokładne zrozumienie szkód wyrządzanych przez gatunki inwazyjne, a także potencjalnych korzyści i kosztów ich zwalczania jest niezbędne do właściwego zajęcia się jednym z największych zagrożeń dla różnorodności biologicznej Ziemi.