Przeczytałem ostatnio u Haralda Welzera, że wartość społeczeństwa poznaje się nie wtedy, kiedy wszystko jest w porządku. Poznaje się ją po tym, jak społeczeństwo radzi sobie z kryzysami.
A my niedawno mieliśmy sprawdzian tego, jak z problemami radzi sobie Polska.
W styczniu nad krajem zawisła chmura dymu. To pozwoliło dostrzec kryzys, który od lat zamiatamy pod dywan. Oraz to, że trzeba go rozwiązać. Wymusiło polityczne deklaracje i zapowiedź działań.
Te ludzie, którzy zajmują się jakością powietrza, powitali z pewnym optymizmem. Optymizmem, bo wydawało się, że po latach rozbijania się o ścianę, coś wreszcie uda się zrobić i choć trochę pchnąć sprawy do przodu. Mnie się ten optymizm nie udzielił, bo zawodowo nie ufam politykom. Ufny dziennikarz to w końcu zły dziennikarz. Czasu minęło niewiele, ale okazuje się, że już dziś da się powiedzieć „sprawdzam”. I dodać, że wbrew licznym deklaracjom oraz obietnicom państwo nadal mamy z tektury.
Doskonale widać to w tym, jaki kształt nadano rozporządzeniu wprowadzającemu normy jakościowe dla węgla. Dłuższy opis możecie znaleźć w świetnym i przejrzystym tekście radcy prawnego Miłosza Jakubowskiego – TUTAJ. A w skrócie chodzi o to, że napisano je tak, żeby sprzedaż odpadów węglowych była nielegalna, ale jednocześnie zakaz był martwy. Z pomocą prawnego kruczka stworzono niedziałający przepis. Tak by móc powiedzieć, że coś zrobiono, ale żeby nic się nie zmieniło. Wykorzystano to, że kary w Polsce są przewidziane jedynie za wprowadzanie do obrotu handlowego zakazanych paliw, ale nie za sprzedaż ich do gospodarstw domowych. Muły i floty węglowe, a także inne z najgorszych paliw, będą więc na składach oferowane legalnie dla odbiorców przemysłowych i nielegalnie, ale bez żadnej kary sprzedawane do ogrzewania domów.
Prawo zostało więc celowo przygotowane tak, żeby wprowadzać zakaz, który nie działa.
To jasno pokazuje, że państwo nadal mamy z tektury lub jak mówią niektórzy – dykty.
Jak inaczej nazwać państwo, który pisze prawo z założeniem, by to nie działało?
Niektórzy wciąż są optymistami. Być może dlatego, że od dobrych dwóch lat wiele się mówi o tym, że państwo ma wreszcie przestać być z tektury i wierzą, że tak właśnie się stanie.
Okaże się, czy mają rację, kiedy zobaczymy jak ostatecznie będzie wyglądać to rozporządzenie. A także inne przepisy oraz rozwiązania, które rząd zapowiedział w styczniu.
Ja jednak optymistą nie jestem. Nie mogę, bo zawodowo nie wierzę politykom.
I, niestety, rzadko się na tym zawodzę.