Zainstalowane na ulicach Kopenhagi „liczniki” pokazały, że w tym miesiącu po raz pierwszy liczba rowerzystów przekroczyła liczbę obecnych na ulicach samochodów. Naliczono 265,700 rowerzystów wyjeżdżających codziennie na ulice duńskiej stolicy. Więcej niż samochodów – tych było 252,600.
Tylko w ciągu ostatniego roku – donosi „The Guardian” – przybyło 35080 osób decydujących się na „dwa kółka”.
Kopenhaga liczy rowerzystów i samochody od lat 70. ubiegłego wieku. Wtedy na każdy rower przypadało 3,5 samochodu. Jednak tylko w ciągu ostatnich 20 lat liczba osób decydujących się na „dwa kółka” wzrosła o 68 proc. Powodem była przede wszystkim polityka konsekwentnego rozwoju i poprawy jakości dróg rowerowych, budowy „rowerowego miasta”.
Widać to m.in. w tym, że to jak zmieniają się światła na skrzyżowaniach, dostosowano do tempa rowerzystów – „zielona fala” ma być dla nich.
Wysiłki widać także w nowych pieszo-rowerowych mostach, które powstały w mieście. Co ciekawe inwestycje są pokaźne, ale – nawet z perspektywy budżetu polskich miast – nie powalają.
Od 2005 roku na rozwój infrastruktury rowerowej wydano ok. 150 mln euro. – Jeżdżenie na rowerze przekształciło się z normalnego elementu życia w kluczowy element tożsamości miasta – mówił w rozmowie z „The Guardian” Klaus Bondam, który do niedawna odpowiadał za jej rozwój.
Obecnie celem władz miejskich jest to, by jeszcze zwiększyć odsetek podróży po mieście, które odbywają się na rowerach. Chcą, by do 2025 roku było ich 50 proc. Jeżeli utrzymają tempo zmian nie będzie z tym problemu, ponieważ już dzisiaj jest to 41 proc. W ubiegłym miesiącu rozpoczęto tworzenie mapy potrzeb kopenhaskich rowerzystów, która będzie bazą dla dalszego rozwoju sieci.
Wśród licznych motywacji są także finanse. Z jednej strony – jak podkreślają władze miasta – dziesięcioletnie inwestycje w infrastrukturę rowerową, które przyniosły tak dobre efekty, wymagały mniejszych nakładów niż np. połowa jednej trzykilometrowej drogi, którą zbudowano w tym czasie w mieście. Ale nie tylko o oszczędności na budowie dróg chodzi, bo tych jest znacznie więcej.
Według szacunków Cycelvalg każdy kilometr, który Duńczyk pokonuje na rowerze zamiast samochodem, pozwala zaoszczędzić państwu 0,8 euro. Mniej wydaje się na leczenie, remonty infrastruktury drogowej i kilka jeszcze rzeczy. A że obywatele tego kraju każdego dnia pokonują na rowerach ponad 8 mln kilometrów, to oszczędności przekraczają 6 mln euro. Dziennie oczywiście.
Ciekawostką jest to, że w samej Kopenhadze na rowerze jest każdego dnia „przejeżdżane” 1,25 mln kilometrów. Jest to forma podróżowania po mieście, z której korzysta 56 proc. mieszkańców miasta. Powodem, jak wskazują zainteresowani, jest przede wszystkim to, że tak jest najwygodniej, najszybciej, najzdrowiej i bezpiecznie.
Infrastruktura jest bowiem tak dobra, że poważne wypadki zdarzają się niezwykle rzadko. – To nie jest w naszych genach, ani w naszej wodzie… Po prostu pokazaliśmy reszcie świata, że jeżeli wybudujesz bezpieczną infrastrukturę, to ludzie zaczną jeździć na rowerze – mówił „The Guardian” Morten Kabell, który w kopenhaskim ratuszu odpowiada za sprawy techniczne i środowiskowe.
Sukcesy wyznaczają azymut dla innych miast. Duże inwestycje rowerowe planują między innymi Berlin oraz Londyn. Ten ostatni liczy nawet na to, że rowery wyprą samochody z centrum miasta.
Jednocześnie, jak skonstatowała Athlyn Cathcart-Keays, nie wszystkich to przekonuje.
W innym kierunku zmierza np. Pekin, gdzie odsetek podróży na rowerach spadł między 1986 i 2010 rokiem z 60 do 16 proc.
Także wiele naszych miast podąża raczej śladem Pekinu, nie Kopenhagi.
Fot. blueviking63/Flickr.