Gdy w połowie XVIII wieku rozpoczęła się rewolucja przemysłowa, w Europie ruszyła eksploatacja złóż węgla. Na Górnym i Dolnym Śląsku pierwsze przemysłowe kopalnie powstały już w połowie XIX wieku. Dzięki bogatym pokładom węgla górnictwo rozwijało się nadzwyczaj szybko, zwłaszcza że wraz z nim rozwijały się hutnictwo, przemysł metalurgiczny, kolejnictwo. Z czasem popyt na węgiel dodatkowo zwiększyła elektryfikacja przemysłu i miast.
Elektryfikacja kraju i rozwój przemysłu ciężkiego po II wojnie światowej wymagały coraz większych ilości energii, której dominującym źródłem był węgiel. W okresie rządów Władysława Gomułki i Edwarda Gierka w latach 60. i 70. XX wieku intensywnie rozbudowywane kopalnie węgla (oraz innych minerałów) stały się dominującym źródłem walut wymienialnych, pozwalającym handlować ze światem.
Pod koniec lat 60. XX wieku ruszyło w Polsce wydobycie węgla brunatnego metodami odkrywkowymi. To paliwo o bardzo niskiej kaloryczności (średnio blisko trzykrotnie niższej od węgla kamiennego), wilgotne i zapopielone, które podczas transportu zbija się w masę trudną do rozładowania, a w porze zimowej zamarza. Węgiel brunatny z konieczności był więc przeznaczony do spalenia na miejscu: opalane nim elektrownie stawiano bezpośrednio w pobliżu odkrywek, a węgiel z kopalni był do nich dostarczany przenośnikami taśmowymi. Spalany na rynku lokalnym węgiel brunatny pozwalał zmniejszyć ilość zużywanego w kraju węgla kamiennego i tym samym zwiększyć jego eksport.
Aż do końca lat 80. ubiegłego wieku (z krótką przerwą w „rewolucyjnym” 1981 roku) wydobycie węgla szybko rosło. W latach 70. i 80. polskie wydobycie węgla przekraczało 5% całości wydobycia światowego. Więcej węgla wydobywały jedynie Chiny, Stany Zjednoczone, Niemcy i Rosja.
Tak ogromna skala działalności wymagała specyficznego systemu, który przyciągnąłby pracowników i menedżerów do tej ogromnej grupy społecznej, która miała za zadanie wyfedrować ogromną ilość węgla jako waluty wymienialnej dla Polski. Dlatego też stworzono specjalne przepisy i warunki socjalne, dla których całe rzesze Polaków podążały na Śląsk za pracą.
Kiedy pod koniec lat 80. upadł komunizm, a Polska gospodarka przechodziła okres transformacji, urealnione zostały ceny energii, więc zarówno zakłady przemysłowe, jak i gospodarstwa domowe zaczęły racjonalizować jej zużycie. Upadł też energochłonny przemysł ciężki, w nowych realiach często zbędny (pomyśl o produkcji czołgów na potrzeby Układu Warszawskiego). W ciągu dekady popyt na węgiel spadł aż o 40% (rys. 1). Górnictwo musiało dostosować się do nowej sytuacji, jednak proces ten przebiegał opornie. Kolejne rządy unikały i nadal niestety unikają niewygodnej politycznie i społecznie kwestii ograniczania nadmiernego zatrudnienia oraz likwidacji przywilejów z minionej epoki. W rezultacie dzisiejsze polskie górnictwo charakteryzują bardzo wysokie koszty socjalne i niska wydajność, przy jednoczesnej ujemnej rentowności.
Przerost zatrudnienia jest pochodną także innych kwestii. Kopalnie śląskie nie zostały zaprojektowane współcześnie, na nowych złożach, w których mielibyśmy czyste, niewyeksploatowane pokłady, dostęp i możliwość korzystania z nowoczesnych technologii i urządzeń górniczych. Niektóre kopalnie liczą sobie 200 lat – były projektowane i budowane w innej epoce, a potem eksploatowane przez bardzo długi czas.
Mój dziadek wydobywał węgiel na głębokości 300 m, mój ojciec na 600 m, a ja kopię na 1200 m.
Górnik z Górnego Śląska
Najlepsze złoża – węgla najwyższej jakości, położonego na najmniejszej głębokości, w najgrubszych pokładach i najlepszych warunkach geologicznych eksploatuje się najpierw. Takie złoża zostały już dawno wybrane, schodzimy więc coraz głębiej, sięgamy po coraz trudniejsze złoża, w warunkach, które powodują wzrost kosztów. Wraz z głębokością gwałtownie rośnie też zagrożenie metanowe, temperatura (40°C na głębokości 1000 metrów) i zagrożenie tąpnięciami.
Poza coraz trudniejszymi warunkami górniczo-geologicznymi coraz mocniej daje o sobie znać dekapitalizacja – nie tylko majątku trwałego w sensie zużycia, lecz także techniczna, technologiczna i projektowa. Co więcej, stosowany w naszych kopalniach system eksploatacji ścianowej niezbyt nadaje się do stosowania przy skomplikowanej budowie geologicznej.
Niezależnie od cen rynkowych węgla i opłacalności koszt wydobycia węgla nieustannie rośnie, w ciągu dekady 2004–2014 prawie się podwajając (inflacji wynoszącej w tym okresie 25% można przypisać zaledwie jedną czwartą tego wzrostu). Składa się na to wiele czynników, między innymi sięganie po coraz trudniejsze złoża, brak inwestycji, przerosty zatrudnienia w sferze nieprodukcyjnej, nieefektywny system pracy czy „dojenie” kopalń przez różne grupy interesów.
Być może wszystko to nie byłoby dla polskiego górnictwa tak katastrofalnym problemem, gdyby nie to, że funkcjonuje ono na globalnym rynku węgla, na którym jest poddane presji międzynarodowej konkurencji. Piszemy o tym więcej w następnym artykule – już wkrótce.
Fot. Kris Duda/Flickr.