Katowiccy strażnicy miejscy postanowili pokazać światu, co robią na co dzień. Nakręcili pięcioodcinkowy serial, w którym możemy zobaczyć, jak wygląda kontrolowanie palenisk i jak mieszkańcy na nie reagują. – Chciałem, żeby wreszcie ktoś zauważył, co robimy, czym się zajmujemy – mówi pomysłodawca serialu, Mariusz Sumara.
Skąd pomysł na serial o pracy strażników miejskich?
Trochę z potrzeby chwili. Jesteśmy postrzegani jako ci, którzy tylko zakładają blokady na koła samochodów albo ścigają handlarzy czosnku czy szczawiu. A przecież mamy szereg działań, o których nie mówimy i nie piszemy, bo nie mamy tak rozkręconej machiny promocyjnej jak chociażby policja. Jednym z nich jest właśnie ochrona środowiska i kontrole pieców. Chciałem, żeby wreszcie ktoś zauważył, co robimy, czym się zajmujemy. Poza tym w tej produkcji zawarliśmy odpowiedzi na wiele pytań straży z innych miast, które jeszcze nie przeprowadzają kontroli palenisk. Już wielokrotnie zwracano się do nas z całej Polski z pytaniami, jak to robimy, jakie są podstawy prawne, jak to wygląda w praktyce. W naszym serialu wszystko dokładnie widać.
A jak skorzysta z tego przeciętny Kowalski?
Mieszkańcy nie tylko aglomeracji Śląskiej, ale tak naprawdę całej Polski, mają wiele pytań i wątpliwości dotyczących takich kontroli. Wiele osób nie wierzy, że istnieje jakiekolwiek wsparcie, kiedy zgłaszają, że sąsiad pali śmieciami w piecu, bo na przykład piszą maile do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska i nie dostają żadnej odpowiedzi. A według przepisów WIOŚ może kontrolować podmioty, a nie piece zwykłych Kowalskich. Nasz serial, jak i same kontrole straży miejskiej, pokazują, że ludzie nie są osamotnieni, jeśli będą chcieli coś zrobić z zanieczyszczającym powietrze sąsiadem. Kolejną sprawą jest zmiana mentalności mieszkańców. Na Śląsku od zawsze paliło się odpadami. Bo to dobra rozpałka. Ja sam jestem ze Śląska, jak to u nas się mówi: „joł żech jest stąd”, i pamiętam, jak babcia wrzucała do pieca jakieś buty, szmaty i inne odpady, żeby szybciej go rozpalić. Skoro człowiek od małego brzdąca ogląda coś takiego, nie rozumie, że to jest złe. Ja sam przez lata nie widziałem w tym problemu. Stąd ta potrzeba zmiany sposobu myślenia – że jak coś jest od zawsze, to niekoniecznie jest najlepsze i niezastąpione. Dlatego, i to widać na filmach, po każdej kontroli rozmawiamy, dajemy ulotki, w których opisany jest problem palenia odpadami zarówno w kontekście prawnym, jak i zdrowotnym. Ludzie często nie wiedzą, jak zanieczyszczenie wpływa na organizm. Kolejnym aspektem jest ekonomia, bo spalanie odpadów w ogóle się nie opłaca – powoduje zanieczyszczenie przewodu kominowego, przez co piec z czasem przestaje dobrze działać, a nawet może dojść do pożaru. Mówimy też o możliwości wymiany urządzenia grzewczego czy dostania dotacji na zakup węgla. Wierzę, że nie kary i mandaty, ale właśnie edukacja i zmienianie przyzwyczajeń mieszkańców mogą pomóc w walce o czyste powietrze.
Ale też wydaje mi się, że taki serial ogląda się łatwiej niż czyta komunikaty na stronie urzędu miasta.
No właśnie, my mamy szansę dotrzeć do większego grona. A ludzie po prostu nie wiedzą, jak wygląda taka kontrola i suche komunikaty mu tego nie wyjaśnią. Często mieszkańcy sobie wyobrażają, a wiem to z własnej praktyki, że taka kontrola polega na przeszukiwaniu całego domu, wchodzenia z butami w prywatność. A my się skupiamy na kontroli paleniska, sposobie składowania odpadów, sprawdzania, czy nie ma w domu substancji zakazanych.
Czyli?
Na przykład mieliśmy pana, który trudnił się zbieractwem i miał na swojej posesji stare kable, które opalał. Z jego komina wydostawał się gryzący, śmierdzący pył – nie trzeba być specjalistą, żeby wczuć, że coś tu jest nie tak. Tak sobie też myślę, że serial to świetny materiał poglądowy dla kogoś, kto lubi przyglądać się ludzkiej naturze. Ludzie reagują na kontrole na miliony sposobów, często zupełnie nieracjonalnie. Otwieramy piec, a tam butelka. Wytłumaczenie? „Sama tam wpadła”. To pierwszy z brzegu przykład. Inny mieszkaniec zgłosił na policję, że jacyś przebierańcy z kamerą chodzą po domach.
Zrobił Pan casting na strażników, którzy wystąpili w serialu?
Występują tam strażnicy, których sam szkoliłem, kiedy wchodzili do zespołu komunalnego, bardzo doświadczeni i dobrze przygotowani. Wykonali tysiące takich kontroli, więc trudno ich czymś zaskoczyć jakimiś nietypowymi sytuacjami. Mają za sobą szkolenia, jeden z nich skończył Uniwersytet Śląski w zakresie ochrony środowiska. To są ludzie z humorem, pasją i empatią, więc byli kandydatami idealnymi.
Zgodzili się bez problemu?
Oczywiście, a nawet się ucieszyli! Mieszkańcy podczas kontroli mają zupełnie inne podejście do straży niż na przykład kierowcy, którzy, kiedy widzą blokadę na kole, reagują agresją i niezrozumieniem, że robimy to, bo musimy. Taka nieprzychylność to dla nas codzienność w pracy, a przy kontrolach palenisk ludzie często nam dziękują, dzielą się problemami, opowiadają coś o sobie. Buduje się zupełnie inna relacja, co dla nas jest przyjemne. W trakcie kręcenia mieliśmy taką sytuację, że pan otworzył drzwi i od razu uścisnął rękę strażnikowi, jakby się znali od lat. Dla pani to będzie tylko podanie ręki, a dla nas to coś zupełnie innego, odskoczna od wrogości. Myślę, że strażnicy, którzy byli zaangażowani w ten serial właśnie to docenili – że pokazaliśmy, jak ludzie mogą na nas reagować.
Trudno jest mi wyobrazić sobie, jak ktoś z otwartymi ramionami zaprasza urzędników, którzy mogą mu dać mandat.
To się bardzo zmieniło. Kiedy zaczynaliśmy te kontrole i nikt jeszcze za wiele o smogu nie mówił, ludzie byli podejrzliwi, nic nie mówili, starali się jak najbardziej skrócić te kontrole. Im dłużej to robimy, im więcej mieszkańcy wiedzą, tym bardziej są otwarci. Bywa, że zapraszają nas na ciasto czy obiad – odmawiamy oczywiście, ale to pokazuje, jak bardzo zmieniło się nastawienie.
Będzie kontynuacja?
Musimy chwilę poczekać, żeby zobaczyć, jak serial będzie przyjęty. Jeśli będziemy widzieli, że odsłony rosną, ludzie to oglądają, to na pewno do tego wrócimy. Bardzo bym chciał, żeby serial nie skończył się w tym punkcie. Jeszcze jest tyle tematów do poruszenia – badania jakości powietrza dronami, wspólne kontrole z kominiarzami. To ważne, bo ludzie nie zdają sobie sprawy, że zanieczyszczony przewód kominowy grozi pożarem. Pokazalibyśmy, że nasza walka to nie tylko walka o środowisko, ale też o zdrowie i bezpieczeństwo.
Udostępnij
"Na straży czystości". Strażnicy miejscy nakręcili serial o walce o czyste powietrze
25.04.2018
Katarzyna Kojzar
Pisze o klimacie, środowisku, a czasami – dla odmiany – o kulturze. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. Jej teksty ukazują się też m.in. w OKO.press i Wirtualnej Polsce.
Udostępnij