Na początku tygodnia w Jakubowie wybuchł pożar składowiska odpadów chemicznych.
Rzecz wyglądała raczej przerażająco, bo na miejscu znajdowały się beczki wypełnione toksyczną chemią, które pod wpływem temperatury wybuchały. Tak wydarzenia opisał portal TVN24.pl:
„Ogień był ogromny (składowisko zajmuje dwa hektary), czarne chmury widoczne były z odległości kilku kilometrów. Na niemal całym terenie składowano plastikowe pojemniki o różnej pojemności. Największe miały po tysiąc litrów. Wypełnione były m.in. olejami i rozpuszczalnikami. Pod wpływem temperatury po prostu wybuchały.”
Można zresztą zobaczyć samemu, bo wszystko nagrał portal Polkowice112.pl.
Do tego rzecz działa się zaledwie o kilometr od wsi, w której mieszkają ludzie. W obrębie pożaru był też należący do KGHM szyb, w którym pracowali górnicy. Szybko okazało się jednak, że tych ostatnich ewakuowano, a zagrożenia dla mieszkańców Jakubowa nie ma. Trochę się zdziwiłem, kiedy się dowiedziałem, że nie ma, bo gdyby kilometr ode mnie paliły się jakieś tony rozpuszczalników i innej chemii, to jednak bym się trochę o zdrowie bał. Uspokajał jednak sam wojewoda.
Robił to na Twitterze, pozując jednocześnie do efektownych zdjęć.
Za chwilę posiedzenie sztabu kryzysowego w pobliżu miejsca pożaru nielegalnego składowiska odpadów w Jakubowie. Nie ma żadnego zagrożenia dla okolicznych mieszkańców. Strażacy walczą z ogniem. Na miejscu jest 30 zastępów. pic.twitter.com/Ulho7RqkGV
— Wojewoda Dolnośląski (@PawelHreniak) July 24, 2018
I nie była to pomyłka, chyba, że ktoś powtórzył swój błąd.
Dokonaliśmy pomiarów powietrza, które wykazały brak niebezpiecznych dla mieszkańców stężeń. Nie ma potrzeby ewakuacji, mieszkańcy są na bieżąco informowani o sytuacji. Prewencyjnie zaleca się pozamykanie okien i tymczasowe nie wietrzenie pomieszczeń @MSWiA_GOV_PL pic.twitter.com/DKsR7NgDnm
— Wojewoda Dolnośląski (@PawelHreniak) July 24, 2018
Zdziwiłem się więc bardzo, kiedy usłyszałem dziś, jakie zarzuty usłyszał człowiek zatrzymany w związku z tym pożarem. Janusza G., człowiek odpowiedzialny za to składowisko, usłyszał zarzut – cytując za Radiem Wrocław prokurator Lidię Tkaczyszyn – „popełnienia przestępstwa polegającego na sprowadzeniu zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu ludzi oraz mieniu wielkich rozmiarów w postaci pożaru i rozprzestrzeniania się substancji trujących i duszących.” Dalej dodano jeszcze: „Śledztwo trwa, bezpośrednia przyczyna pożaru wciąż jest badana. Prokuratura tłumaczy, że nie mogą się jeszcze wypowiedzieć, ale wersja o podpaleniu wydaje się prawdopodobna, ponieważ splot działań Janusza G. mógł doprowadzić do pożaru, który naraził na niebezpieczeństwo mieszkańców i górników.”
I teraz mam problem ze zrozumieniem, jak to możliwe, że jednocześnie pożar nie stwarza zagrożenia dla zdrowia mieszkańców, a osobie, która może być za niego odpowiedzialna grozi 10 lat więzienia za sprowadzenie zagrożenia dla życia i zdrowia ludzi.
Tym bardziej, że nie jest to jedyna taka sprawa, bo w np. kiedy płonęły opony w Trzebini było dokładnie to samo. Z jednej strony ogłaszano, że nie ma się czym martwić. Z drugiej dwie osoby usłyszały zarzuty spowodowania pożaru zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób. Można z tego wyciągnąć dwa wnioski.
Jeden taki, że te płonące opony i chemikalia rzeczywiście nie szkodzą zdrowiu, a zarzuty są stawiane pod publikę.
Drugi taki, że polskie państwo nie ma odwagi ogłosić w takiej sytuacji ewakuacji, bo boi się jak to będzie wyglądało w mediach.
Mnie wniosek drugi jest bliższy.
Tym bardziej, że nabrałem ostatnio przekonania, iż nawet jakby nad Polską pojawił się taki grzyb:
To pierwszym komunikatem służb, wojewody, WIOŚ, etc… byłoby:
„Nie ma żadnego zagrożenia dla okolicznych mieszkańców.”
***
Fot. Youtube serwisu 112 Polkowice. Na zdjęciu widać kadr z filmu, który został osadzony w tekście.