Upał nie odpuszcza, co szczególnie odczuwamy w nagrzewających się do czerwoności polskich miastach. Krakowscy urzędnicy postanowili wyjść temu na przeciw i ustawić „na mieście” dwie ławki. Są to ławki innowacyjne, jak przekonują w urzędzie, a ich „celem jest pilotażowe stworzenie przestrzeni, gdzie stawia się czoło wyzwaniom w mieście, jakim jest rosnąca częstotliwość i intensywność fal upałów”. Mieszkańcy podeszli do tego pomysłu bez wyrozumiałości.
Stolica Małopolski nie ma szczęścia do ławek. Zaczęło się niewinnie, gdy Kraków kupił dwie donice z siedziskami za prawie 150 tys. złotych. – Skąd ta cena? – dopytywali mieszkańcy. – Otóż donice podlewają się same – odpowiadał zarząd zieleni. Później było tylko lepiej. Pół kraju huczało o tym, że Kraków kupił ławkę za 228 tys. złotych. „Sprawdziliśmy. Nie jest ze złota” – brzmiał jeden z nagłówków na znanym lokalnym blogu Krowoderska.pl. Urzędnicy odpierali za to, że jest z egzotycznego drewna. Potem było już tylko lepiej. Za 11 ławek na rewitalizowanym placu Axentowicza mieszkańcy zapłacił 1,2 mln zł. „To Bizancjum” – mówili politycy.
Tym razem jest inaczej.
„Meblościanka do walki ze zmianami klimatu”
W ostatnich tygodniach upały nawiedziły Kraków, zresztą tak jak inne części kraju. Najgorzej jest w miastach, bo te nie dość, że nagrzewają się bardzo szybko, to przez upalne noce nie mają czasu, żeby się wychłodzić. Wszystko sprawia, że po prostu trudno nam się funkcjonuje. Przez to, jak co roku podczas upałów, wraca dyskusja o niezbędności miejskich drzew, które w ostatnich latach polscy politycy traktowali bez szacunku – mówiąc delikatnie, i betonozie, którą z kolei traktowali ze szczególną uwagą, realizując kolejne piękne „rewitalizacje”.
I dochodzimy wreszcie do dzisiejszego bohatera, który szturmem zdobywa polski internet. A właściwie bohaterki, bo CoolCo’s to innowacyjna ławka, która, cytując za Gazetą Krakowską „zamiast drzew ma dać nam cień w upalne dni”. W milionowym mieście takie ławki mają stanąć dokładnie dwie, obok przystanków tramwajowych. Mieszczą się na nich trzy, w porywach cztery osoby, a całość ma być obsadzona roślinami.
– W ramach projektu, na dwóch przystankach komunikacji miejskiej („Rondo Grunwaldzkie” i „Krowodrza Górka”), udostępnimy dodatkowe miejsca do siedzenia dla pasażerów. Siedziska będą wyposażone w zadaszania, aby chroniły użytkowników komunikacji miejskiej przed słońcem. Miejsca do siedzenia będą uzupełnione dodatkowo o donice, w których będą zasadzone rośliny – czytamy na stronie urzędu.
W Internecie zawrzało. – Czy to jest meblościanka do walki ze zmianami klimatu? – pyta ironicznie jeden z mieszkańców. – Czy ja widzę dobrze, że zabito drzewo, żeby zrobić z tego drzewa to coś? – zastanawia się kolejna osoba w jednym z tysięcy komentarzy. – Jesteśmy uratowani – ironizuje pani Aleksandra. – Mieszkańcy Krowodrzy Górki szaleją ze szczęścia. Wreszcie ktoś rozwiązał problem z piekielnym upałem wzdłuż wybudowanej linii tramwajowej – komentuje pani Ula. – Tu postawimy taką wiatę, kawałek dalej wytniemy 100 drzew i zabetonujemy – pisze z kolei pan Rafał. Inna osoba przypomina, że prawdziwą innowacją byłyby częstsze kursy komunikacji publicznej, która na wakacje została poszatkowana tak, że na tramwaj czeka się kilkanaście minut. Loterią jest też to, czy nasz pojazd będzie miał klimatyzację, a to z kolei przy ponad 30-stopniowych upałach jest dosyć ważne.
Afera ławeczkowa w Krakowie – urząd odpowiada niewdzięcznym mieszkańcom
To tylko niewielki fragment komentarzy, które nadawały się do cytowania. Urzędnicy dzielnie odpierają te wszystkie ataki niewdzięcznych mieszkańców, wklejając wszędzie ten sam komentarz. Według urzędu to tylko pilotaż, w dodatku finansowany ze środków europejskich.
Urząd przekonuje, że nie traktuje wiaty z ławkami jako zamiennika drzewa. A poza tym – „miasto zdecydowało się na ten PILOTAŻ, bo dzięki temu otrzymaliśmy dodatkowe kilka metrów kwadratowych zadaszenia dla pasażerów KMK w upalne dni na ważnych węzłach przesiadkowych” – czytamy.
Tak, dobrze Państwo widzicie. Urząd zaczął pisać do mieszkańców WERSALIKAMI. Przezornie przy tym nie dzieląc się informacją dotyczącą kosztów samej innowacji.
Nikt nie uwierzył w zieloną innowację? To dobrze
Po pierwsze reakcja mieszkańców świadczy o tym, że przestajemy bezrefleksyjnie wierzyć w takie zielone „innowacje” i domagamy się systemowych rozwiązań. Po drugie okazuje się, że mieszkańcy nie mają problemów z pamięcią i chętnie wytykają hipokryzję. Politycy i urzędnicy, którzy przez lata wycinali i betonowali przestrzeń miasta, często wbrew dużym protestom, chcą zadowolić obywateli protezą drzewa. Po trzecie smuci fakt, że ktoś w urzędzie naprawdę pomyślał, że to jest dobry pomysł, aby w największe upały ustawić innowacyjne ławki. Pewnie towarzyszyło temu przekonanie, że ludzie będą ucieszeni i wdzięczni.
Tymczasem krakowianki i krakowianie zdają się mieć odmienne zdanie. Zbyt dużo razy upominali się w tym o szacunek do terenów zielonych i zbyt dużo razy walczyli z betonozą, aby teraz przejść obojętnie obok „innowacji”, które stanęły obok przystanków. To zresztą kolejny aspekt, bo krakowskie przystanki nie dają wiele cienia i za bardzo nie chronią przed deszczem. Mają za to inną ważną cechę – dobrze eksponują reklamy.
Krakowska afera ławeczkowa to wreszcie ośmieszanie walki ze zmianami klimatu i starań o zieleń w mieście. To pozorowane działanie, bo przecież tu nie ma co wymyślać innowacji.
Innowacja jest znana od lat i nazywa się drzewo.
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/den_didenko