Montreal to drugie najbardziej zanieczyszczone miasto w Kanadzie. Gorzej jest tylko w miejscowości Sarnia w prowincji Ontario – znanej „chemiczną doliną”, w której działają ogromne rafinerie i zakłady produkcyjne. Co roku, z powodu smogu, przedwcześnie umiera 1000 mieszkańców Montrealu. Notuje się także 6 tysięcy przypadków zapalenia oskrzeli u dzieci, 40 tys. ataków astmy i 300 zgłoszeń do szpitala z problemami oddechowymi lub sercowymi.
Skąd takie zanieczyszczenie? Szacuje się, że 39 proc. smogu pochodzi z domowych kominków opalanych drewnem. 45 proc. – z transportu, a 8 – z gastronomii (!). Chodzi tutaj głównie o pizzerie i piekarnie z bajglami, które swoje wyroby wypiekają w opalanych drewnem piecach.
Lokalne władze postanowiły zająć się problemem kominków i domowych pieców. Te, które działają w restauracjach i piekarniach, mogą nadal być używane. Ale te w prywatnych mieszkaniach – już nie.
To dla mieszkańców wielka zmiana, bo kominki są tam niezwykle popularne. A to dlatego, że dokładnie 20 lat temu, w 1998 roku, przez część Kanady przeszła największa w historii burza śnieżna. Do dziś jest określana jedną z najtragiczniejszych katastrof naturalnych – spowodowała śmierć 35 osób, a ponad tysiąc było rannych. Zginęło 300 tysięcy zwierząt hodowlanych, bo rolnicy nie mieli na tyle miejsca i sprzętu, żeby zapewnić im ciepło. Burza trwała pięć dni, przez większość tego czasu (a nawet dłużej) 3,5 miliona mieszkańców prowincji Quebec było odciętych od elektryczności. Po tym doświadczeniu kominki stały się najpopularniejszą formą ogrzewania, która przecież może być używana nawet wtedy, kiedy nie ma prądu.
Jednak kominki nie tylko ogrzewają i dają przyjemną atmosferę w domu, ale przede wszystkim są bardzo szkodliwe dla środowiska. Od kiedy stały się popularne w Montrealu, stężenia smogu znacząco poszły górę. Dlatego teraz, jeśli kominek wypuszcza więcej niż 2,5 g cząstek stałych na godzinę, nie może być używany. Dopuszczalne są jedynie kominki gazowe – inne należy zgłosić w urzędzie miasta.
Nie trzeba ich jednak plombować czy przerabiać. Mogą być opcją awaryjną, bo w nowym przepisach wprowadzono jeden wyjątek, kiedy będzie można je użyć – kiedy zabraknie prądu na dłużej niż trzy godziny. Niektórzy mieszkańcy decydują się jednak na kosztowne (od 3 do 8 tys. dolarów) poprawki w istniejących kominkach i przystosowanie ich do obowiązujących norm.
– Od czasów burzy śnieżnej nie mieliśmy takiego ruchu – mówił dziennikarzom telewizji CTV właściciel firmy zajmującej się kominkami, Normand Hamel. – W trzecim tygodniu września mieliśmy zarezerwowane terminy aż do końca grudnia.
Zakaz używania kominków to kolejny krok w walce ze smogiem w prowincji Quebec. W 2009 roku zakazującą produkcji, sprzedaży i montażu urządzeń do spalania drewna, które nie były certyfikowane przez Canadian Standards Association lub American Environmental Protection Agency. Władze Montrealu starają się także walczyć ze spalinami – np. w wakacje zorganizowano akcję rozdawania darmowych biletów na autobusy i metro, chcąc promować te środki transportu. Rozdano ich ponad 40 tysięcy.
Zakaz używania kominków wszedł w życie 1 października. Za zignorowanie nowych norm grozi mandat od 100 do 500 dolarów.
Zdjęcie: Pixabay
Udostępnij
W Montrealu zakazano używania kominków na drewno
29.10.2018
Katarzyna Kojzar
Pisze o klimacie, środowisku, a czasami – dla odmiany – o kulturze. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. Jej teksty ukazują się też m.in. w OKO.press i Wirtualnej Polsce.
Udostępnij