Zdrowe gleby są niezbędne do skutecznej walki ze zmianami klimatycznymi, do wyżywienia ludzi oraz zapobiegania powodziom i suszom. Pamiętajmy, że właśnie wykorzystując glebę, produkuje się aż 95 proc. żywności, a aż 90 proc. leków wytwarza się z wykorzystaniem roślin – pisze prof. Tadeusz Pomianek z WSIiZ w Rzeszowie.
W 1 łyżce gleby jest więcej żywych organizmów niż ludzi na ziemi! W 1 gramie gleby mamy nawet: 75 tys. gatunków bakterii, 25 tys. gatunków grzybów, 1 tys. gatunków pierwotniaków i kilkaset gatunków nicieni. Z kolei na 1 hektar przypada nawet 3,5 mln dżdżownic. Dżdżownice i inne organizmy glebowe „przerabiają” 37 ton gleby rocznie/ha, przekształcając ją w składniki odżywcze potrzebne roślinom do wzrostu. Napowietrzają także glebę i poprawiają wchłanianie przez nią wody. Większość bakterii rozkłada materię organiczną, przekształca energię zmagazynowaną w materii organicznej w składniki odżywcze, a część z nich wiąże azot, przekształcając go w formę użyteczną dla roślin.
Artykuł pochodzi z autorskiego Zielonego Bloga prof. Tadeusza Pomianka: Sprzężenie zwrotne między ociepleniem klimatu a uprawami monokulturowymi przyspiesza katastrofę, zamieszczonego na portalu Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Co 2 tygodnie publikowane są na nim nowe artykuły prof. Pomianka oraz zaproszonych przez niego do współpracy ekspertów.
Gleba niczym jelito
Ryzosferę, czyli warstwę gleby bezpośrednio przylegającą do korzeni roślin, można traktować jak zewnętrzne jelito tychże roślin. Jej funkcje są zdumiewające i podobne do jelita ludzkiego. W obu przypadkach bakterie rozkładają materiał organiczny na proste związki, które wchłania człowiek czy roślina. Co więcej, na ponad 1 tys. typów bakterii kluczową rolę odgrywają cztery rodzaje: takie same zarówno w ryzosferze, jak i w jelitach ssaków!
Grzyby a raczej grzybnia pomaga komunikować się roślinom i drzewom, wychwytuje CO2, transportuje składniki odżywcze, filtruje zanieczyszczenia, rozkłada materię organiczną. Grzybnia odfiltrowuje wszystko od metali ciężkich po pestycydy, a nawet odpady radioaktywne. Im więcej grzybów w glebie, tym więcej węgla magazynuje gleba.
Gleba to naturalny system filtracji H2O, czyli zapewnia czystą wodę pitną i zapobiega powodziom. Jeśli mikroorganizmy w glebie są w dobrej kondycji, a gleba jest przykryta (np. pozostałości liści, pokrywa roślinna), to przyjmie 3 razy więcej wody (nawet do 300 mm opadów). Ten niezwykły i mało znany świat gleby konsekwentnie niszczymy chemicznymi środkami produkcji dla chwilowego wzrostu plonów
Rocznie grunty rolne faszerujemy porcją 200 mln ton nawozów sztucznych. Rocznie zużywa się 4 mln ton toksycznych pestycydów. 89 mln ton nawozów sztucznych rośliny nie zdążą zaabsorbować i w efekcie spływają one do wód gruntowych, jezior i rzek (ostatecznie głównie do oceanów) i niszczą środowisko. Nawozy azotowe i fosforowe to w dużej mierze sole silnych kwasów, tj. azotowego, fosforowego i siarkowego, wraz z pestycydami niszczą one glebę ok. 30 razy szybciej niż ta jest w stanie sama się zregenerować.
Co więcej, cechą charakterystyczną rolnictwa przemysłowego są monokultury, które polegają na tym, że rok po roku w tym samym miejscu sadzimy i uprawiamy wciąż te same rośliny.
Gleba jest degradowana przez pewien duet
Monokultury zdecydowanie dominują w krajach uprzemysłowionych oraz na globalnym Południu (Afryka, Ameryka Południowa i południowo – wschodnia Azja), gdzie produkuje się paszę dla ferm przemysłowych. W Polsce miarą monoupraw jest bardzo szybki wzrost uprawy kukurydzy. 30 lat temu prawie jej nie było, a teraz obsiewamy nią prawie 2 mln ha. Dodajmy, że kukurydza silnie eksploatuje zasoby gleby. W rezultacie ten nieszczęsny duet degraduje glebę, ginie mikroświat.
Podkreślmy skutki upraw monokulturowych:
- korzenie tej samej rośliny co roku są na tej samej głębokości, a więc materia organiczna wyczerpuje się i gleba jałowieje,
- francuscy naukowcy wykazali, że im bardziej gleba jest jałowa, tym mniejsza absorbcja wody,
- wraz z degradacją gleby używa się coraz więcej nawozów sztucznych i pestycydów, żeby mieć dalej dobre plony, co w efekcie znów przyspiesza jałowienie,
- płody rolne są coraz uboższe w składniki odżywcze ważne dla naszego zdrowia,
- uboga dieta szkodzi ludziom oraz zwierzętom, w tym owadom zapylającym.
Szacuje się, że już 33 proc. gleb rolniczych jest zdegradowanych, a np. w Nigerii aż 80 proc. Rolnicy porzucili już blisko 1,5 mld ha, bo plony były zbyt niskie.
Miliardy ludzi z niedoborami
W rezultacie mamy ocieplenie klimatu, coraz dłuższe okresy suszy oraz gwałtowne opady – a na to czeka coraz bardziej jałowa gleba, która nie jest w stanie tej wody zatrzymać. W efekcie wilgoć w glebie spada, a powodzi przybywa. Mniejsza wilgoć to mniejsze parowanie wody i rzadsze opady deszczu. Rozgrzane betonowe miasta też nie sprzyjają opadom, jeśli już się one pojawią, to są to ulewy. Co więcej, zdegradowane grunty rolne miast pochłaniać, uwalniają do atmosfery CO2 i N2O (265 razy większy efekt cieplarniany, niż w przypadku CO2), co przyspiesza ocieplenie klimatu.
Powyższe uruchamia proces stepowienia i pustynnienia. Wg ONZ co roku tracimy 12 mln ha żyznej gleby z powodu pustynnienia. Powtórzmy, że tak źle traktowana gleba dostarcza nam żywność coraz uboższą w różne ważne dla zdrowia składniki.
Ok. 2 mld ludzi cierpi na niedobór mikroelementów z cynkiem na czele. Kolejny problem jest taki, że uboga dieta wraz z chemicznymi środkami produkcji osłabia i zabija pszczoły. W Kalifornii na 400 tys. ha prowadzi się plantacje migdałowców. Do zapylania ściągane są pszczoły nawet z Australii! W ciągu jednego sezonu kwitnienia w 2019 r. zginęło, głównie za przyczyną pestycydów, 50 mld pszczół! Najważniejsze zapylacze to dzikie pszczoły, które w 70 proc. gniazdują w ziemi i giną od pestycydów. Pamiętajmy, że 75 proc. upraw bazuje na zapylaniu przez pszczoły i inne zapylacze. Giną nie tylko pszczoły, ale i inne owady, które odgrywają bardzo ważną rolę w całym ekosystemie. Na niemieckich terenach chronionych w latach 1990 – 2017 biomasa owadów spadła o 70 proc.!
Przypomnijmy, co ok. 80 lat temu powiedział Franklin D. Roosevelt: Naród, który niszczy swoją ziemię, niszczy sam siebie.
Pamiętajmy, że według Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) zrównoważona gospodarka glebą pozwoliłaby wyprodukować o 58 proc. żywności więcej!
Trzy ostrzeżenia
Poniższe przykłady dobitnie przekonują, że najwyższa pora rozstać się z uprawami monokulturowymi.
- Szczególnie musi przerażać, jak konsekwentnie i z zapałem Ameryka Płd. dewastuje swoje środowisko naturalne. W ciągu 40 lat wycięto już 17 proc. powierzchni Puszczy Amazońskiej („płuca Ziemi”). Czyli 120 mln ha, głównie pod uprawy monokulturowe.
W większości krajów Ameryki Południowej na dużą skalę uprawia się głównie soję i kukurydzę (GMO), przeważnie na paszę dla chowu klatkowego. Stosuje się niemal wyłącznie uprawy monokulturowe przy dużym zużyciu nawozów sztucznych i pestycydów. W samej Brazylii na obszarze 35 mln ha (dla porównania: to teren równy powierzchni Niemiec) uprawia się soję GMO używając aż 10 kg/ha pestycydów, czyli 9 proc. światowego zużycia!
Wycięte lasy już nie pochłaniają CO₂, jałowe gleby emitują CO₂ i N₂O, a chów klatkowy dostarcza głównie CH4. Jałowe gleby nie przyjmują wody i w efekcie mamy właśnie powódź w Brazylii. W Rio de Janeiro temperatura tego lata przekroczyła 62 st. C, a wody w Amazonce nawet 40 st. C! Od kilku tygodni w 9-milionowej Bogocie racjonuje się wodę z powodu długotrwałej suszy.
- Niderlandy są drugim po USA eksporterem żywności na świecie (65 mld euro/rok). Są mistrzami w wyciąganiu maksymalnego efektu z 1 hektara. Tylko jakim kosztem? Posłuchajmy czołowego niderlandzkie-go ekologa T. Oudmana: Ten kraj ma największe zużycie pestycydów na 1 ha w UE. (8 kg /ha, a w UE 3,5 kg/ha).
Tamtejsze uprawy przemysłowe warzyw i owoców, szczególnie szklarniowe i wertykalne bez użycia gleby, zużywają bardzo dużo energii i nawozów sztucznych. Ponadto 30 proc. eksportu jest importowane z innych krajów, potem przetworzone i reeksportowane. Pamiętajmy także, że Holandia, ale też wiele innych krajów zachodnich, wycinają lasy tropikalne m.in. w Indonezji i wielu krajach afrykańskich pod uprawy monokulturowe. Od kakao, poprzez palmy oleiste, po soję.
Dodajmy jeszcze jeden przykład. Holandia jest światowym liderem w produkcji kwiatów. W Aalsmeer w Holandii znajduje się największa na planecie giełda kwiatów (produkcja osiąga 12,5 mld sztuk /rok). Dla uzupełnienia dodam jeszcze, że 35proc. sprzedanych kwiatów w UE pochodzi z upraw w Kenii mieszczących się koło jeziora Nairasha. Ma tam miejsce niewolnicza praca kobiet, postępuje susza i stepowienie, a życie w jeziorze zostało zabite pestycydami. Przez wieki jezioro karmiło mieszkających wokół ludzi, a teraz zakazano w nim połowów.
Przytoczmy raz jeszcze T. Oudmana, który jakże trafnie podsumował: Holenderskie rolnictwo nie jest rozwiązaniem problemu niszczenia środowiska naturalnego. Jest jego przyczyną.
- Na koniec podam trzeci przykład ostrzegawczy. W artykule Czy konieczny jest wspólny strajk rolników i konsumentów, żeby zmienić chory system produkcji i dystrybucji żywności? pisałem o ukraińskim rolnictwie. Przypomnę kluczowe dane. Na Ukrainie dominują olbrzymie gospodarstwa rolne. 10 proc. powierzchni upraw ma poniżej 100 ha. Ich właścicielami lub dzierżawcami są miejscowi oligarchowie lub zagraniczne grupy kapitałowe. Ukraina ma 28 mln ha najlepszych czarnoziemów na świecie. Uprawia się tam głównie zboża, kukurydzę i rośliny oleiste metodą monokulturową.
Gleba nie zatrzymuje tyle wody, ile trzeba
Ukraińskie gleby średnio zawierają 3,2 proc. próchnicy (a w czarnoziemach nawet do 9 proc.), czyli 2 razy tyle, co w Polsce. Mimo znakomitej jakości gleb w Ukrainie na dużą skalę stosowane są chemiczne środki produkcji dla doraźnych zysków. W 2022 r. zużyto tam średnio 144 kg nawozów sztucznych na hektar i 1,5 kg na hektar pestycydów. Czyli podobnie jak w Polsce, która ma dużo słabsze gleby (materiały opracowane głównie w oparciu o dane z Państwowej Służby Statystycznej Ukrainy). W przypadku uprawy ziemniaków Ukraińcy używają 2 razy więcej pestycydów – tj. odpowiednio 3,5 i 6,4 kg na hektar. Ukraińscy pracownicy naukowi, między innymi z WSIiZ, alarmują, że uprawy monokulturowe już spowodowały wyraźny spadek zawartości próchnicy a jałowienie gleby postępuje.
Gleba zatrzymuje coraz mniej wody, co pogłębia suszę i prowadzi do stepowienia, a potem pustynnienia. Niestety bliska jest perspektywa burz piaskowych na rozległych ukraińskich czarnoziemach. Naukowcy martwią się, że ta bezwzględna eksploatacja dla jak doraźnie największych plonów niszczy największe bogactwo Ukrainy.
Tymczasem w UE, a szczególnie np. w Polsce, nasilają się ataki na Zielony Ład. Zamiast go poprawić i uwolnić od biurokracji, jego przeciwnicy dążą do likwidacji programu.
Ataki na Zielony Ład wynikają z połączonych sił populistów i tych rolników i hodowców, którzy albo nie zdają sobie sprawy, jak przemysłowe rolnictwo niszczy środowisko naturalne, nasze zdrowie i przyszłość naszych dzieci i wnuków, albo uprawiają cyniczną grę w imię chciwości i doraźnych interesów politycznych.
–
Zdjęcie tytułowe: Hryshchyshen Serhii/Shutterstock