Zbiorniki przeciwpowodziowe są skuteczne tylko do pewnego momentu. Gdy dopłynie do nich zbyt dużo wody, stają się nagle poważnym zagrożeniem. Gdy wał urządzenia lub zapora ulega rozmyciu, widok przypomina tsunami. – To po prostu wielka fala pędząca z zawrotną prędkością i niszcząca wszystko, co napotka na swojej drodze oraz zagraża życiu. Tak to wyglądało w Stroniu Śląskim – mówi nam Roman Konieczny, były pracownik IMGW – specjalista do spraw ograniczania ryzyka powodziowego. Wraca też temat wielkiego zbiornika Kąty-Myscowa na Podkarpaciu.
– Z moich informacji wynika, kilkadziesiąt tysięcy domów w Polsce jest w strefie katastrof zapór. Mówię o domach przy większych zaporach, powyżej 15 metrów – przyznaje.
Prawdopodobieństwo takich zdarzeń jest nikłe, ale katastrofa zapory w Niedowie na Witce w 2010 r., czy katastrofa sprzed kilku dni w Stroniu Śląskim pokazują, że zagrożenie jest realne. O ile przy większych zaporach systemy ostrzegania są, choć niejawne, o tyle przy małych zaporach, jak np. w Stroniu Śląskim, systemy ostrzegania nie funkcjonują. – Więc ludzie nie wiedzą, że coś się stało i nie wiedzą, że powinni uciekać – dodaje Konieczny.
- Czytaj także: Zbiornik Kąty-Myscowa. Projekt za miliard sprzed stu lat
Desperacka decyzja. „Poczekajmy na analizy po powodzi”
– Kotlina Kłodzka miała naprawdę ogromny opad. Skala nieszczęścia, która tam się wydarzyło jest ogromna. Można by się zastanawiać nad rozmyciem bocznego skrzydła zapory w Stroniu Śląskim, co zniszczyło Stronie i kawałek Lądka-Zdroju. To ogromne nieszczęście. Miejmy nadzieję, że niewiele osób zginęło – mówi Konieczny.
Następnie ta woda poszła na Kłodzko i dalej Nysą Łużycką. – Nagle widzę w telewizji, że zalewa szpital w Nysie. Jak się okazało zbiornik Nyski zaczął wypuszczać ogromne ilości wody, by przyjąć falę ze Stronia i właściwie ten szpital zalał. Zalana została też Straż Pożarna. Czy tak duży zrzut wody ze zbiornika, bo aż 1000 m3/s, miał racjonalne podstawy? Trudno powiedzieć, poczekajmy na analizy po powodzi. Ale jest to przykład, jak działają zbiorniki i urządzenia, które są dobre na sytuacje małe lub średnie. Przy dużych powodziach bywają niebezpieczne.
Jak zabezpieczyć dom przed powodzią? Ekspert radzi
– Znam mieszkańców domów w Małopolsce, ale też nad Bobrem, którzy po prostu usypali sobie z gruntu nawet 2-metrowy wał wokół gospodarstwa. Ogromna robota. Zamiast wału można też zbudować metrowy murek zabezpieczający przed wodą do tego poziomu – wylicza były pracownik IMGW.
W wielu miejscach woda wlewa się do piwnic przez nieszczelności. Nie bezpośrednio z powodzi, ale od podnoszących się wód gruntowych. Uszczelnienie byłoby pomocne. Kolejną metodą zabezpieczającą piwnice są klapy na ich okna oraz szandory na wejścia do drzwi, które pozwalają uniknąć wlania się wody do wnętrza domu. Można też uszczelnić ściany dzięki papie na lepiku. – Dom urządza się w taki sposób, żeby nie trzymać dokumentów czy cennych rzeczy na parterze. Wtedy też nie warto mieć tam parkietu czy desek podłogowych, wobec czego w wielu takich domach na podłodze są kamienne płytki, a nawet do pewnego momentu na ścianach nieprzemakalny materiał – przypomina.
Dodaje: – Z badań robionych m.in. w Niemczech i we Francji wiemy, że potrafi do ograniczyć straty od 30 do 80 proc., w zależności od tego, co się zrobi. To są działania adresowane ludzi, którzy po prostu mieszkają na terenach zalewowych. By takie działania były skuteczne, musi istnieć dobry system ostrzegania, którego w Polsce w większości wypadków nie ma. Wobec tego większości z takich działań też nie ma – mówi Konieczny. Działania są więc skuteczne pod warunkiem, że społeczeństwo zostanie ostrzeżone minimum kilka godzin wcześniej.
Budowa zbiorników przeciwpowodziowych w Kotlinie Kłodzkiej. Czy protesty były słuszne?
Głośna sprawa zablokowania budowy zbiorników w Kotlinie Kłodzkiej została wywołana protestami mieszkańców, którzy po pierwsze nie chcieli się wyprowadzać, po drugie chronili krajobraz i środowisko.
– To nie jest tak, że w Kotlinie Kłodzkiej nie ma sensu budować zbiorników. Ale powinny to być zbiorniki suche – przestrzeń, która wypełnia się tylko w razie powodzi. I koniecznie powinno to być powiązane z regulacją budowy na terenach zalewowych, której my w ogóle nie umiemy robić.
Jacek Engel z Fundacji Greenmind, nawiązując do aktualnej sytuacji powodziowej, mówi: – To jest czas, żeby pomyśleć o pomocy dla mieszkańców domów, które są regularnie zalewane. Trzeba im pomagać się przeprowadzać – mówi. Pytany o sytuację Kotliny Kłodzkiej, objaśnia swoje ostatnie obliczenia:
– Nawet gdyby wybudowali te wszystkie zbiorniki, które podobno im ekolodzy zablokowali, to nic by to nie pomogło. Ich pojemność w stosunku do objętości fali jest bardzo mała.
Engel odnosi się także do reakcji władz na kataklizm: – Jeżeli premier Tusk mówi, że tu, już, daje ludziom 100 tys. zł na mieszkanie, 200 tys. na odbudowę domu, to jest to fatalne. Tam nie ma żadnej refleksji, a właśnie to jest czas na nowe urządzenie przestrzeni w Kotlinie Kłodzkiej. Nie może być tak, że po całkowitym zniszczeniu odbudowujemy, a precyzyjniej – budujemy praktycznie nowe domy miejscach szczególnie wrażliwych, permanentnie narażonych na powódź.
Z kolei organizacja prawnicza Client Earth zwraca uwagę na brak kompleksowych działań zapobiegawczych: – W Polsce konieczne są zmiany systemowe, które pozwolą długofalowo radzić sobie ze skutkami zmian klimatu. Nie wystarczą doraźne i punktowe działania w czasie kataklizmu, nawet te najbardziej heroiczne, które można obserwować w mediach. Trzeba zmienić podejście do środowiska. To rola rządu i samorządów. Nature Restoration Law (NRL) musi stać się narzędziem strategicznej walki z kryzysem klimatycznym poprzez regenerację kluczowych ekosystemów. Odtwarzanie terenów podmokłych, lasów i rzek to priorytet, który nie tylko przywróci równowagę przyrodzie, ale także wzmocni naszą odporność na skutki zmian klimatycznych.
Zbiornik Kąty-Myscowa. Planowany od stu lat i „kompletnie absurdalny”
W związku z powodzią powracają dyskusje o sensie dużych inwestycji hydrotechnicznych. Jednym z takich projektów jest niezrealizowany od ponad stu lat zbiornik Kąty-Myscowa.
Analizy eksperckie wskazują, że budzący liczne kontrowersje podkarpacki zbiornik Kąty-Myscowa nie ma racji bytu. Mówi się, że ma ochronić przed powodzią Jasło, całą Wisłokę lub nawet Mielec, co Konieczny nazywa „kompletnie absurdalnym”- Z punktu widzenia powodziowego moim zdaniem on jest bezzasadny – mówi Konieczny. – Patrząc na mapę Jasła widać, że największe straty w Jaśle powoduje Jasiołka, natomiast w strefie zalewu powyżej Jasła jest niewiele domów. Kluczowe jest to, ile wody dopływa dopływami Ropa i Jasiołka – to one powodują główne straty. Wpływ tego zbiornika na to, co dzieje się w Jaśle i poniżej jest naprawdę nieduży.
Dodaje, że wszystkie straty dla wody 1-procentowej* liczone na tej rzece aż do Mielca wynoszą 700 mln. – Myślę, że ten zbiornik nie jest w stanie zdjąć więcej niż 10-15 proc. tych strat. Wyszłoby z tego, że dziś trzeba wydać kilkadziesiąt razy więcej na jego budowę niż się zyska w ciągu kolejnych 100 lat. To jest kompletnie absurdalne. Ten zbiornik to czysto polityczna inicjatywa.
Kąty-Myscowa. „Trzeba wysiedlić kilkuset mieszkańców”
– Jedna analiza dotyczy hydrologii, czyli tego, czy zbiornik zwiększy bezpieczeństwo powodziowe. A ponieważ zbiornik jest także traktowany jako rezerwuar wody dla Jasła, chcieliśmy sprawdzić, czy prognozy dotyczące zwiększenia zapotrzebowania na wodę powiatu jasielskiego są trafione. Według naszych prognoz zapotrzebowanie to będzie spadać – mówi Jacek Engel i tłumaczy ten spadek wyludnianiem się obszaru i upadkiem lokalnego wodochłonnego przemysłu.
Zbiornik nie spełni więc funkcji rezerwuaru wody. Co do poprawy ochrony przeciwpowodziowej, jak mówi, zbiornik będzie miał wpływ na dolinę Wisłoki od tegoż zbiornika do Jasła. – Przy czym mówimy, że na potrzeby zbiornika będzie trzeba wysiedlić kilkuset mieszkańców. Myślę, że to ok. 100 domów. Trzeba wysiedlić więcej osób, niż ten zbiornik ochroni. Powierzchnia zbiornika to ponad 400 ha, które trzeba zalać, żeby ochronić przed powodzią taki sam obszar doliny poniżej planowanej zapory. Kompletny bezsens. W Jaśle spotykają się trzy rzeki, w związku z czym wpływ tego zbiornika na redukcję fali powodziowej jest tylko do początków Jasła. Potem to są centymetry. On jest po nic.
Przytacza wspomnianą analizę, która wskazuje, że zbiornik Kąty-Myscowa jest „absolutnie przewymiarowany”. – Ta ilość wody nigdy go nie wypełni, czyli rezerwa powodziowa jest zawyżona.
– Nie możemy patrzeć tylko w przeszłość, ale musimy patrzeć na trendy. Jak twierdzi wielu klimatologów, powódź będzie zdarzać się częściej – tłumaczy Konieczny.
–
*Woda 1-procentowa to woda, która może wystąpić (lub wyższa) z 1-procentowym prawdopodobieństwem w ciągu najbliższego roku. Średnio zdarza się raz na 100 lat, czyli może pojawić się np. w przyszłym roku a później za 200 lat
–
Zdjęcie tytułowe: M.S.