Rzecznik Praw Obywatelskich chce, by piesi byli w Polsce bezpieczniejsi. Według niego przepisy na razie dostatecznie ich nie chronią. Możliwe więc, że kierowcy już niedługo będą musieli być na ulicach znacznie uważniejsi. Wszystko zależy jednak od decyzji Ministra Infrastruktury.
Piesi mają mieć więcej praw, a kierowcy będą musieli im ustąpić w momencie, kiedy zauważą ich stojących na chodniku przy przejściu dla pieszych, lub gdy wkraczają na jezdnię. To propozycja Adama Bodnara, którą przedstawił po spotkaniu z walczącymi od lat o prawa niechronionych uczestników ruchu organizacjami pozarządowymi – Pieszą Masą Krytyczną i Stowarzyszeniem Miasto Jest Nasze.
Według obecnie obowiązujących przepisów pierwszeństwo przed kierowcą samochodu ma jedynie osoba, która już znajduje się na drodze. Efekt? Według Rzecznika Praw Obywatelskich tak liberalne przepisy przekładają się na statystyki potrąceń pieszych. Te są alarmujące. W 2017 roku na polskich drogach rannych zostało ponad siedem i pół tysiąca pieszych. Życie w wypadkach straciły natomiast 873 takie osoby. “Do śmierci pieszego dochodziło w co piątym potrąceniu wskutek nadmiernej prędkości auta. Główną przyczyną potrąceń było nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu na przejściu – wynika z danych Komendy Głównej Policji.” – czytamy w informacji RPO.
Przepisy w sprawie pieszych nie są jednoznaczne. Z jednej strony kierowca musi zgodnie z nimi zachować szczególną ostrożność i zmniejszyć prędkość dojeżdzając do pasów. Z drugiej – nie musi zwolnić na tyle, by móc w każdym momencie bezpiecznie się zatrzymać. To niewystarczające z punktu widzenia pieszego, który jest niechronionym użytkownikiem drogi – zaznaczają aktywiści z Miasto Jest Nasze.
– W praktyce przepisy wymuszają na pieszym wtargnięcie na drogę, by wymusić ustąpienie ze strony kierowców. Postulujemy, by pieszemu już znajdującemu się przed przejściem przysługiwało pierwszeństwo jako stronie słabszej w relacji z samochodem, to również pozwoli uspokoić i spowolnić ruch w terenie zabudowanym. – mówi rzecznik stowarzyszenia Jan Popławski.
Rzecznik Praw Obywatelskich zwraca uwagę na przepisy obowiązujące w krajach Europy Zachodniej i w Skandynawii. Jak twierdzi, są one wzorem godnym naśladowania. Wskazuje przy tym na przykład Szwajcarii, gdzie kierowca musi zatrzymać się widząc osobę mającą zamiar przejść przez ulicę. Podobne reguły dotyczą również Holandii, Austrii, Belgii, Bułgarii czy Czech. Adam Bodnar przytacza też przepisy obowiązujące w Norwegii i Francji, gdzie kierowca musi ustąpić nawet pieszemu, który zbliża się do “zebry” z oddali. Czy to prawo działa?
– Przejścia w Paryżu to pole walki. – mówi pani Dominika, była studentka jednej z tamtejszych uczelni, teraz często odwiedzająca stolicę Francji – Piesi zwyczajowo nie zwracają uwagi na czerwone światła, przez co często prawie lądują na maskach taksówek. Kierowcy natomiast raczej nie ustępują pieszym w sytuacji, kiedy przy przejściu nie ma sygnalizacji. Na ulicach rządzi więc chaos. – zauważa pani Dominika przyznając jednak, że nad Sekwaną jeździ się wolniej niż w Polsce. Być może dlatego potrącenia pieszych zdarzają tam się stosunkowo rzadziej niż u nas, a ich udział w ogólnej liczbie wypadków wynosi około ośmiu procent (dane Eurostatu za 2016 rok). W Polsce ta wartość to aż dwadzieścia dwa procent.
– W Czechach różnie bywa z ustępowaniem pieszym. Raczej się ustępuje, ale zdarzają się wyjątki. Pasy to jednak ziemia święta. Stojąc w korku nikt na nie wjeżdża. Dlatego pieszy może łatwo przejść na drugą stronę ulicy, a kierowcy mają lepiej widzą, co dzieje się na “zebrze”. – mówi pan Marek, często wyjeżdżający w interesach za naszą południową granicę. Statystyki dla Czech? Gorsze niż francuskie, ale i tak jest o wiele lepiej niż między Odrą a Bugiem. Wypadki z udziałem pieszych to około 12 procent ogółu. Dla porównania – w Polsce to około 23 procent.
W danych przedstawionych przez Eurostat jesteśmy więc na szarym końcu. Pod względem sytuacji pieszych na drodze wyprzedzamy tylko Łotwę i Litwę, gdzie piesi uczestniczą w prawie 30 procentach wszystkich wypadków.
Europejskie Obserwatorium Bezpieczeństwa Drogowego (ERSO), zależne od Komisji Europejskiej podaje jednak, że w ciągu ostatnich lat sytuacja w Polsce znaczne się poprawiła. Od 2006 do 2015 roku liczba zgonów pieszych na drogach zmniejszyła się o około połowę – cztery lata temu było ich 915 w stosunku do ponad 1800 w 2006 roku. Porównanie z innymi krajami znów wychodzi jednak marnie. W 2015 roku we Włoszech w wyniku wypadków drogowych życie straciły 602 osoby. We Francji i Niemczech było to kolejno 466 i 545 takich przypadków. Dlatego według aktywistów przepisy powinny się zmienić.
– Zmiana nie ma na celu zaostrzenia przepisów tylko wzmocnienia ochrony osoby słabszej- pieszych, którzy w zderzeniu z samochodem nie ma szans. Każdy z nas na zawsze pozostanie pieszym, niezależnie od tego, jak zazwyczaj porusza się po mieście.- przekonuje Popławski.
Fot. Shutterstock