Unia Europejska planuje wprowadzenie zakazu sprzedaży nowych aut spalinowych od 2035 roku. W sprawie pojawiają się krytyczne głosy, które wskazują, że obecne przepisy wymagają korekty. Z początkiem marca Komisja Europejska poinformowała, że mimo trwającej debaty zakaz wejdzie w życie za 10 lat. Przemysł motoryzacyjny mimo wszystko odetchnął z ulgą, bo część pośrednich przepisów zaplanowanych na 2025 rok została odłożona w czasie.
W ostatnich miesiącach temat zakazu aut spalinowych wywołał burzę dyskusji zarówno wśród producentów samochodów, jak i polityków. Kluczowe kwestie dotykają możliwości technicznych oraz konsekwencji ekonomicznych tego rozwiązania. Producenci tacy jak BMW, Toyota czy Ineos Automotive, wyrażają bardzo mocny sceptycyzm wobec realizacji obecnego planu. Twierdzą, że infrastruktura ładowarek dla aut elektrycznych w wielu krajach UE nie jest jeszcze wystarczająco rozwinięta, co utrudni pełną transformację rynku motoryzacyjnego.
– Nie wszystkie rynki są gotowe na taką transformację – infrastruktura musi najpierw osiągnąć odpowiedni poziom rozwoju – podkreśla ekspert ds. transportu Hans-Martin Henning.
Rząd kilku państw, w tym Polski, Włoch i Niemiec, rozważa przegląd obowiązujących przepisów. – Wprowadzenie zbyt surowych kar dla producentów samochodów może ograniczyć inwestycje w innowacje i osłabić konkurencyjność Europy – tak brzmi wydane pod koniec 2024 roku stanowisko grupy państw sprzeciwiających się regulacjom, którą cytuje Reuters. Wśród protestujących znajduje się Polska, Austria, Bułgaria, Rumunia i Słowacja. Wcześniej podobne stanowisko zajęły Czechy i Włochy.
Największa partia w Parlamencie Europejskim: zakaz powinien być cofnięty
Co ciekawe język charakterystyczny do tej pory dla ugrupowań centroprawicowych, przejmuje też bardziej lewicowa strona sceny politycznej. I tak europoseł Koalicji Obywatelskiej – Dariusz Joński zapowiedział złożenie wniosku o rewizję planu, argumentując, że obecny termin 2035 roku jest nierealny i może znacząco zagrozić europejskiej branży motoryzacyjnej.
Jego stanowisko wsparło największe ugrupowanie polityczne w Parlamencie Europejskim – Europejska Partia Ludowa (EPP), do której Joński należy. „Zapewniając 13 milionów miejsc pracy, 255 fabryk i 15 milionów pojazdów produkowanych rocznie, co stanowi do 7 proc. PKB UE, nie będzie przesadą stwierdzenie, że przemysł motoryzacyjny jest bijącym sercem europejskiej potęgi przemysłowej” – czytamy w materiale na oficjalnej stronie EPP.
Partia do której należy też szefowa Komisji Europejskiej – Ursula von der Leyen, wskazuje, że „przyszłość mobilności musi być kształtowana w Europie, a nie w Chinach”.
Europejscy politycy wskazują na konieczność uproszczenia biurokracji i obawiają się, że przez plan zakazu sprzedaży nowych aut spalinowych od 2035 roku rykoszetem oberwą europejscy producenci. „Przejście na mobilność elektryczną przewidziane w planie 'Fit for 55′ to krok we właściwym kierunku. Jednak cel zakończenia sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi do 2035 r. wydaje się bardziej niż kiedykolwiek zupełnie nierealny” i dalej: – Nadchodzący zakaz sprzedaży samochodów spalinowych od 2035 r. powinien zostać cofnięty.
Wśród argumentów za rewizją zakazu EPP podnosi też słabnący popyt na elektryki i rosnący udział samochodów produkowanych w Chinach. Według Europejskiej Partii Ludowej w pierwszej połowie 2024 r. chińskie marki stanowiły ponad 10 proc. sprzedaży nowych pojazdów elektrycznych w UE, choć w 2019 roku ten udział wynosił niemal zero.
Wyzwania infrastrukturalne i technologiczne
Jednym z głównych wyzwań, które stoją przed UE, jest brak wystarczającej infrastruktury ładowarek dla pojazdów elektrycznych. Wiele krajów nadal boryka się z niedostateczną siecią stacji ładowania, co utrudnia szybką adopcję aut elektrycznych. Wprowadzenie zakazu sprzedaży aut spalinowych wymagałoby równoczesnej modernizacji infrastruktury, by zapewnić płynne przejście na pojazdy elektryczne.
– Brak odpowiedniej infrastruktury dla aut elektrycznych jest jednym z głównych wyzwań, które trzeba rozwiązać, aby zakaz aut spalinowych nie przyniósł negatywnych konsekwencji – zauważa w rozmowie z redakcją SmogLab, ekspert ds. transportu Hans-Martin Henning.
Kolejnym aspektem są alternatywne technologie, chodzi tutaj o pojazdy zasilane paliwami syntetycznymi czy wodorem. Obecne przepisy dopuszczają rejestrację aut z silnikami spalinowymi, jeśli korzystają z paliw neutralnych dla klimatu. Jednak ich cena jest na razie zbyt wysoka, co ogranicza ich konkurencyjność na rynku. Wprowadzenie zakazu sprzedaży tradycyjnych pojazdów może stymulować rozwój tych technologii, ale wymaga znacznych inwestycji oraz zmian w polityce energetycznej i transportowej.
Przemysł motoryzacyjny wskazuje również na konieczność inwestycji w badania i rozwój. Współczesne technologie, w tym autonomiczne systemy zarządzania energią i zaawansowane baterie, mogą znacznie przyspieszyć proces transformacji, ale ich komercjalizacja wymaga czasu oraz wsparcia finansowego ze strony państwa i instytucji europejskich.
Wpływ zakazu na gospodarkę i zatrudnienie
Wprowadzenie zakazu sprzedaży nowych aut spalinowych do 2035 roku ma potencjalnie ogromne konsekwencje gospodarcze. Sektor motoryzacyjny w Europie zatrudnia miliony ludzi, a transformacja tej branży może wpłynąć na rynek pracy oraz konkurencyjność producentów.
– Przemysł motoryzacyjny to ogromny sektor gospodarki, a drastyczne zmiany mogą mieć poważne skutki dla zatrudnienia i konkurencyjności – pisze agencja Reuters.
Rewizja planu może jednak przynieść także pozytywne efekty. Korekta terminu wprowadzenia zakazu pozwoli na stopniowe wdrażanie nowych technologii, co umożliwi przedsiębiorstwom odpowiednie przygotowanie się do zmiany. Dodatkowo, zwiększenie inwestycji w infrastrukturę ładowarek oraz rozwój alternatywnych źródeł napędu przyczyni się do wzrostu konkurencyjności europejskich producentów.
Na poziomie międzynarodowym, zakaz aut spalinowych ma szansę na zwiększenie udziału UE w globalnych łańcuchach dostaw czystych technologii, co pozytywnie wpłynie na europejską pozycję w dziedzinie zielonej transformacji. Zwolennicy korekty planu argumentują, że bardziej realistyczne cele pozwolą zminimalizować negatywne skutki dla rynku motoryzacyjnego oraz zapewnią stabilność ekonomiczną na przestrzeni najbliższych lat.
KE: utrzymujemy plan na 2035 rok, ale kar nie będzie. Koncerny zadowolone
Wbrew oczekiwaniom i narracji suflowanej przez EPP, 5 marca 2025 roku Komisja Europejska poinformowała, że plan na 2035 zostaje bez zmian. Von der Leyen zaproponowała jednak ulgi wobec producentów samochodów. Komisja dała koncernom trzy lata, a nie jeden, na dostosowanie się do celów emisyjnych i uniknięcie wysokich kar, które były główną obawą przemysłu motoryzacyjnego. To oznacza, że założenia, które pierwotnie miały być spełnione w 2025 roku, mogą być rozłożone na trzy kolejne lata.
Komisarz ds. transportu Apostolos Tsitsikostas zapowiedział, że planowany przegląd przepisów emisyjnych w 2026 r. zostanie przyspieszony na trzeci i czwarty kwartał tego roku, ale jednocześnie wskazał, że same cele nie ulegną zmianie. – Trzymamy się celów na rok 2035, co oznacza, że trzymamy się celów na lata 2025, 2030 i oczywiście 2035 – cytuje agencja Reutersa, według którego złagodzenie kar z zadowoleniem przyjęły kraje liderujące protestom – Włochy i Czechy. – Włoski minister przemysłu Adolfo Urso powiedział, że oznacza to uratowanie europejskiego przemysłu samochodowego – czytamy w relacji.
Informację z zadowoleniem przyjął dyrektor największego producenta samochodów w Europie – Volkswagena, który nazwał podejście Komisji „pragmatycznym”. Zmiana podoba się także koncernowi Renault, który wskazał, że elastyczne podejście Komisji pozwoli producentom samochodów w UE ograniczyć emisje i utrzymać konkurencyjność w obliczu rozwijającego się rynku pojazdów elektrycznych.
„Ogromne zwycięstwo producentów samochodów”
Politico określiło zmianę stanowiska KE jako „ogromne zwycięstwo polityczne producentów samochodów”, podkreślając, że szefowa KE „uległa ich apelom o złagodzenie celów dotyczących emisji, które weszły w życie w tym roku, a także o wcześniejszy przegląd przepisów dotyczących emisji na rok 2035 w ramach jej planu ratowania zagrożonego przemysłu samochodowego”.
Decyzję krytykuje między innymi europejski think-tank Transport&Environment (odpowiedzialny m.in. za wykrycie afery diesel-gate). – Kluczem do konkurencyjności jest możliwość produkcji pojazdów elektrycznych w cenie, jakiej oczekuje masowy konsument. To właśnie zrobili Chińczycy” – powiedział dyrektor wykonawczy T&E William Todts. Jego zdaniem opóźnienie europejskich celów nie czyni jej bardziej konkurencyjnym, a samo zniesienie restrykcji w 2025 roku nazwał „bezprecedensowym darem dla przemysłu samochodowego, który sprawi, że Europa jeszcze bardziej pozostanie w tyle za Chinami”.
Przez część komentujących decyzja Komisji, mimo oficjalnych deklaracji i zapewnień, jest postrzegana jako pierwszy krok do uchylenia zakazu zaplanowanego na 2035 rok.
W 2024 roku w całej Unii Europejskiej zarejestrowano 10,6 milionów nowych samochodów. Wśród nich 13,6 proc. to auta elektryczne, niemal 40 proc. to różnego typu auta hybrydowe, 33 proc. stanowiły samochody z silnikami benzynowymi, a prawie 12 proc. te z silnikiem Diesla.
- Czytaj także: Elektryczne SUV-y. Hit czy kit?
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Alexander Gafarro