– Nikogo to nie obchodzi. Myślą: masz to mieszkanie, to czego więcej chcesz? – mówi nam mieszkaniec Częstochowy, który razem z sąsiadami walczy o to, aby miejskie lokale spełniały podstawowe standardy. Zimą jego małe dzieci muszą uciekać z komunalnego mieszkania bez ogrzewania. Wilgoć, zimno, popękane ściany i trucie w kopciuchach z braku alternatyw – to ich codzienność.
Gdyby Częstochowa wymieniała piece w dotychczasowym tempie, zajęłoby jej to 28 lat. Co ważne – mowa wyłącznie o urządzeniach, które pozostają w zasobie miasta. Zostało ich ponad 1,5 tysiąca, w tym te niezgodne z obowiązującymi przepisami.
Gdy zapytaliśmy miasto o tempo wymiany kopciuchów i kilka kwestii z tym związanych (np. o to, czy miasto dołączyło do dedykowanego programu wymiany kopciuchów w budynkach wielorodzinnych), miasto odpowiedziało, że „że względu na niewielkie zainteresowanie beneficjentów końcowych oraz warunków ogólnych Programu Ciepłe Mieszkanie, Gmina Miasto Częstochowa nie przystąpiła do naboru o ww. dofinansowanie„. Problem w tym, że beneficjentem końcowym w przypadku miejskich kopciuchów jest… sama gmina.
Dalej urząd przekonuje, że w ramach działań zmierzających do likwidacji niskiej emisji „od wielu lat prowadzone są prace związane z termomodernizacją budynków oraz modernizacją źródeł ciepła – w ramach tego przedsięwzięcia m. in. zostały zlikwidowane źródła niskiej emisji w centrum miasta. Planowana jest dalsza modernizacja kotłowni w budynkach oraz wewnętrznych instalacji centralnego ogrzewania”.
Tyle teorii. Postanowiliśmy sprawdzić, jak te zapewnienia mają się do rzeczywistości. Okazało się, że także w centrum Częstochowy, w dodatku tuż przy Straży Miejskiej, kopcą trzy niedocieplone, zawilgocone kamienice bez ogrzewania sieciowego. – Budynków typu wampir energetyczny cały czas jest niestety bardzo dużo w zasobach gminnych. – zarówno mieszkaniowych, jak i w placówkach oświatowych – mówi nam Hubert Pietrzak z Częstochowskiego Alarmu Smogowego (CZAS).

Równi i równiejsi
Wampirami energetycznymi potocznie nazywa się budynki o przestarzałej konstrukcji, które tracą dużo ciepła. Często idzie to w parze z zamontowanymi tam starymi źródłami ciepła.
– W przypadku gminy Częstochowa mówimy konkretnie o trzech dużych budynkach należący do Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej „TBS” Sp. z o. o., zlokalizowanych na Starym Mieście w Częstochowie. Mamy tu podwójny problem: nie dosyć, że budynki są nieocieplone, to jeszcze mają pozaklasowe kotły. Gmina się do tego przyznała. Złożyłem wniosek do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w sprawie podjęcia postępowania wobec 80 nielegalnych kotłów w zasobach miejskich – relacjonuje Pietrzak.

Na Śląsku od dwóch lat obowiązuje bowiem zakaz ich eksploatacji. – A w zasobach gminnych sobie „fajnie” kopcą. Miasto kupiło drona i laboratorium do sprawdzania tego – krótko mówiąc: kontroluje mieszkańców, a samo ma niesamowitą ilość kopciuchów.
Organizacje społeczne przeprowadziły tam badania termowizyjne przy użyciu drona. To wzbudziło zaciekawienie mieszkańców, którzy dziwią się, jak to jest, że mieszcząca się nieopodal siedziba Straży Miejskiej ma podłączone ciepło systemowe, a oni nie.
Z wampirami walczy Częstochowski Alarm Smogowy i sami poszkodowani, czyli mieszkańcy trzech wspomnianych kamienic. To zwykli ludzie, całkowicie oddolnie organizują się i występują do miasta z petycjami w sprawie termomodernizacji; ocieplenia budynków i przede wszystkim podłączenia ich do ciepła systemowego. – A miasto, pomimo przedsięwzięcia budowy tuż obok tych posesji, a co za tym idzie rozkopania wszystkiego wokół, nie zrobiło takiego przyłącza. Aktualna przebudowa drogi to idealny moment na podłączenie kamienic do sieci.
Miasto, jak mówi, przedłuża proces. ZGM informował w zeszłym roku, odpowiadając na pytanie, że w zasobie gminy ma 80 pozaklasowych kotłów i 2162 pozostałe źródła, jak piece kaflowe, piecokuchnie, kominki etc.
– Straty energetyczne są tam niesamowite – mówi Pietrzak.
Pod latarnią najciemniej
Kopcące, nielegalne piece, o których mowa, to kolejno: 16, 12 i 15 w pierwszym, drugim oraz trzecim bloku. Łącznie 43 sztuk. – Okazuje się, że ubóstwo energetyczne to tak naprawdę problem samorządu – kwituje działacz. – Te budynki trzeba natychmiast podłączyć do ciepła systemowego i zapewnić mieszkańcom alternatywne ogrzewanie. Teraz odbywa się nielegalny proceder.
– Największym hitem, jest fakt, że w odległości 50 metrów od felernych kamienic znajduje się budynek Straży Miejskiej kontrolującej kto czym pali. Jestem zszokowany, że ci ludzie zostali tak naprawdę uwięzieni w wampirach energetycznych. Oni nic nie mogą zrobić, bo siłą rzeczy muszą palić w piecach, żeby mieć ciepło. Przecież tam nie zamarzną, prawda?
Lokatorzy nie mają wpływu na źródło ogrzewania, bo zasób mieszkaniowy w pełni należy do gminy. Ogrzewają mieszkania węglem, drewnem lub po prostu czym się da.

Pani Anna Walaszczyk, mieszkanka jednej z tych kamienic, to 62-letnia wdowa, która sama musi troszczyć się o opał. To ona jest inicjatorką petycji do miasta i najbardziej zaangażowaną w sprawę lokatorką. Tłumaczy nam, że budynki należały kiedyś do Przędzalni Czesankowej Elanex S.A. Ta działalność upadła.
– Jestem byłą pracownicą Elanexu, dlatego tak bardzo leży mi na sercu stan osiedla. W lutym ubiegłego roku, gdy zaczęła się budowa drogi, złożyłam do pana prezydenta pismo z prośbą o rozważenie możliwości podłączenia nas do sieci centralnego ogrzewania. Zmotywowałam to tym, że część pobliskich budynków posiada to ogrzewanie jeszcze od czasów zakładu, natomiast nasze trzy przy posesji Krakowska 80 go nie mają. Mamy tragiczne warunki do życia pod względem grzewczym.
5 tysięcy za prąd w miejskim mieszkaniu. „Kupiłam kozę i palę już od dwóch lat”
Przed wyborami samorządowymi, jak mówi pani Anna, zrobił się „ruch w interesie i podpisano list intencyjny dot. planu likwidacji niskiej emisji”. Budynki miały zyskać nowe źródło ogrzewania. Miały zostać podłączone wszystkie budynki na Starym Mieście.
– A Straż Miejska jakoś szybciutko dostała zgodę na takie podłączenie. Gdy przypomniałam się w sprawie, odpowiedziano mi o szczegółowej analizie kosztów, jaka ma być przeprowadzona. Zwróciłam się też do miejskich radnych, a przy okazji poinformowano mnie o zadaniu podniesienia efektywności energetycznej budynków. Nie wiem jakie szanse mamy realnie. Niedawno pracownik spółdzielni wchodził do każdego z lokali i sprawdzał jakie kto ma źródło ciepła.
– Ja jakiś czas temu zakupiłam piec elektryczny i bardzo się na tym przejechałam. Nie zakwalifikowano mnie do możliwości zwrotu części kosztów – mówi pani Ewa. – Korzystałam sobie z niego, ale dostałam po głowie, bo płaciłam jak za zboże. 5 tys. zł za sam prąd w 2023 r. Wróciłam więc do palenia. Kupiłam kozę i już od dwóch lat palę w niej drewnem. Elektrycznym tylko sobie podpalam w nocy. W tamtym roku za energię elektryczną zapłaciłam 2,5 tys. zł. Oprócz tego 800 zł za drewno plus jeszcze opłacenie pomocników. Boję się, że za parę lat nie dam rady już się ogarnąć. To jest koszmar.
Tłumaczy, że większość lokatorów to seniorzy, którzy nie mogą sami nosić węgla czy ciąć i wnosić drewna.
Rudery czy domy? Zimą dzieci muszą mieszkać u rodziny
– Lokale są tu zaniedbane, nikt nie chce przyjść tu mieszkać, bo nie ma ogrzewania. Mówią, że to rudery – opowiada pani Anna.
Pan Mateusz to drugi lokator, który żalił nam się na sytuację. – Mamy małe dzieci. Przez to zimno mieszkają na zmianę z nami i u swojej cioci. Żyje nam się tutaj tragicznie. Zaczęły nam pękać ściany, podłoga nam siada. Mieszkamy tu już prawie dwa lata, ale to nie są warunki do życia z dziećmi. Nikogo to nie obchodzi. Myślą: masz to mieszkanie, to czego więcej chcesz? Mają gdzieś drugiego człowieka.
– Musimy palić w dwóch piecach. Palimy węglem i drzewem. Tona węgla kosztuje 1900 zł. Pół tony wystarczy na 4 miesiące. Do tego drzewo, zależy jeszcze jakie, a za nie miesięcznie płacimy około 1 tys. zł. Ciekaw jestem jak urzędnicy by to rozstrzygali, gdyby musieli choć chwilę pożyć w takich mieszkaniach.
Pani Daria, jego żona, narzeka na wilgoć. – Wchodzi nam tutaj z każdej strony. To wszystko, sytuacja z dziećmi, trwa od listopada.
Częstochowa ma problem
Dlaczego – według pani Anny Walaszczyk – miasto traktuje te budynki po macoszemu a straż miejska udaje, że nie widzi kopciuchów? – Postanowiono zrobić z tego osiedla lokalne socjalne i mieszkania komunalne o bardzo niskim standardzie. Tłumaczą, że ludzie o niskim uposażeniu musieliby płacić wyższe opłaty. Przepraszam bardzo, to jest absurd. Dlaczego my mamy być wyrzutkami społecznymi?
Czy to jest jednak powód, żeby lokować potrzebujące osoby w warunkach szkodzących ich zdrowiu?
– Problem zdaje się być jednak dużo szerszy – mówi SmogLabowi Krzysztof Świerczyński, częstochowski radny miejski. – Kilka miesięcy temu w swoich interpelacjach podnosiłem ogólnie kwestię sposobu ogrzewania lokali w mieszkaniowym zasobie gminy. Z odpowiedzi udzielonych przez Prezydenta wynika, że rzeczywiście Częstochowa ma w tym zakresie sporo do zrobienia. Najbardziej irytujący dla mieszkańców jest fakt, że indywidualni właściciele narażeni są na kary wynikające z ogrzewania swoich lokali w sposób, który nie spełnia aktualnych norm. Tymczasem w zasobach miejskich jest wiele budynków i mieszkań w takiej sytuacji.
Jak dodaje radny, zrozumiałe, że nie da się wszystkiego zrobić z dnia na dzień. – Dlatego wskazywałem na potrzebę opracowania konkretnego planu wymiany źródeł ciepła w zasobach gminy i konsekwentnej jego realizacji.
Do sprawy będziemy wracać.
–
Zdjęcie główne: Hubert Pietrzak