Najwyższa Izba Kontroli sprawdzila stan polskiego pasa nadmorskiego. Wnioski można podsumować krótko: jest źle. Turyści śmiecą i nie ponoszą za to konsekwencji, zbyt blisko linii brzegu powstają nowe inwestycje, zagrożona jest przyroda, a także bezpieczeństwo mieszkańców związane z nieprzemyślaną zabudową.
Z raportu NIK-u wynika jednoznacznie, że pas nadmorski jest niszczony przede wszystkim przez rozwój turystyki. „Coraz więcej inwestycji powstaje przy samych plażach, na krawędziach klifów, na wałach wydm. Gminy prześcigają się w pomysłach zagospodarowania tych terenów. Rozległe zejścia na plażę i tarasy widokowe, utwardzone ścieżki rowerowe na koronie wydmy czy klifu to tylko niektóre przykłady nowych inwestycji. Niestety rozwój turystyki często nie uwzględnia ochrony nadmorskiej przyrody, przez co nieuchronnie prowadzi do jej dewastacji” – czytamy w pokontrolnych wnioskach.
Nieprzemyślana zabudowa
Inwestorzy dostają pozwolenia na stawianie nowych ośrodków dla turystów czy obiektów gastronomicznych albo handlowych nawet 2-5 m od brzegu klifu lub na koronach wydm, co narusza stabilność naturalnie ukształtowanego brzegu. Co więcej, takie inwestycje często nie mają badań geotechnicznych, co zdaniem NIK-u, może prowadzić do katastrof budowlanych.
Brzeg Bałtyku przecież się zmienia – poziom morza rośnie z roku na rok o kilka milimetrów, a jeśli nie powstrzymamy skutków zmian klimatu, będzie rósł jeszcze szybciej. To wiąże się z ryzykiem zalewania lądu i erozji brzegów. A w efekcie – z niszczeniem budynków postawionych tam, gdzie nigdy nic nie powinno być wybudowane.
Dla zachowania bezpieczeństwa nad brzegiem Bałtyku oraz dla ochrony przyrody wyznaczone powinny być dwa pasy: ochronny, przyległy do morza, o szerokości od 10 m do kilometra w kierunku lądu oraz techniczny o szerokości od 100 do 2500 metrów od granicy z pasem ochronnym. Na tych terenach nie powinny powstawać restauracje, hotele czy domy.
Według NIK-u przepisy dotyczące inwestycji w bezpośrednim sąsiedztwie brzegu są nieprzestrzegane. Już cztery lata temu na terenie gminy Ustronie Morskie kontrola wykazała, że w granicy pasa technicznego ustawiono dwa otymczasowe obiekty gastronomiczne, a trzeci był w budowie. Również w Ustroniu Morskim pas ten jest źle wyznaczony – odległość jego granicy wynosi od 0,5 m do 3 m od krawędzi klifu , a zgodnie z treścią rozporządzenia powinna wynosić minimum 10 m. To spowodowało, że zaraz przy klifie powstało wiele inwetsycji. „Gdyby prawidłowo wyznaczono granice pasa technicznego na tym obszarze, prawdopodobnie obiekty te nigdy by nie powstały. Dyrektor urzędu morskiego może bowiem nie zgodzić się na realizację inwestycji w pasie technicznym” – czytamy we wnioskach z raportu.
Podobne sytuacje zanotowano w Mielnie, Rowach i Jarosławcu. Do tablicy NIK wywołuje Urząd Morski w Słupsku, który jest odpowiedzialny za ochronę wybrzeża w powyższych gminach.
Turyści rozdeptują wydmy
Najwyższa Izba Kontroli zaznacza, że Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej nie opracowało do tej pory zasad współpracy organów administracji morskiej z samorządami gmin i województw. Nie wiadomo na przykład, kto odpowiada za uprzątnięcie i utylizację np. martwych zwierząt, wyrzuconych na brzeg, a także odpadów organiczne czy chemicznych ze statków.
Autorzy raportu zauważają równiez, że UM w Słupsku nie wywiązał się prawidłowo z obowiązku patrolowania plaż. Izba podkreśla, że dwa kolejne zabadane przez nich urzędy – w Szczecinie i Gdyni – poradziły sobie z tym o wiele lepiej.
Kontrola wykazała, że słupscy urzędnicy patrolowali podlegający im 170-kilometrowy odcinek tylko w dniach i godzinach pracy (od 7 do 15). W weekendy i święta – kiedy turystów jest najwięcej – nikt nie monitorował plaż ani tego, co się na nich dzieje. Efekt? Na przykład na plaży w Ustce turyści rozbijali obozowiska, rozpalali ogniska, masowo chodzili po wydmach, zostawiali po sobie śmieci i niedopałki. W zeszłym roku na terenach podlegąjacych pod UM w Słupsku nie wystawino za takie zachowanie ani jednego mandatu.
Trzy lata temu Morski Insytytu Rybacki zbadał czystość polskich plaż. I choć ogólnie autorzy raportu ocenili ją jako „utrzymaną na wysokim poziomie”, to zwrócili uwagę na spore ilości niedopałków porzucacnych nad morzem. Pozostałe śmieci to zazwyczaj plastikowe opakowania, pudełka, kubeczki czy butelki. Najgorzej – zdaniem MIR – jest w Mielnie.
Z kolei WWF obliczył, że odpady z plastiku stanowią aż 56 proc. wszystkich śmieci pozostawionych przez turystów nad polskim morzem. Butelki czy niedopałki z wybrzeża trafiają później do Bałtyku. Tym samym niszczą nasze morze, do którego wpływają również zanieczyszczenia ze ścieków komunalnych oraz pól uprawnych. To wszystko prowadzi do tak zwanej eutrofizacji – czyli powstawania pustyni tlenowych, w których nie są w stanie przetrwać rośliny i morskie gatunki.
Według WWF obecnie aż 14 proc. powierzchni Bałtyku stanowią właśnie takie pustynie.
Zdjęcie: FStockLuk/Shutterstock