Przez koronawirusa zostajemy w domu, a ruch na ulicach wyraźnie się zmniejsza. Mimo to smog nadal dusi wiele polskich miast. Zauważyli to użytkownicy portali społecznościowych, przytaczający niepokojące dane z Krakowa. Niektórzy szukają w nich potwierdzenia swojej opinii o tym, że auta nie wpływają na stopień zanieczyszczenia powietrza. Wyjaśniamy, jak jest naprawdę.
Z podobnymi opiniami można zetknąć się między innymi na Facebooku. „Oficjalnie kończymy z narracją, że samochody są głównym źródłem zanieczyszczenia powietrza.” – pisał jeden z użytkowników portalu na grupie poświęconej komunikacji miejskiej. Komentował w ten sposób dane na temat krakowskiego smogu. Mimo minimalnego ruchu czujniki pokazywały, że powietrze jest fatalnej jakości. „Samochodów na ulicach w Krakowie praktycznie brak, ruch mniejszy niż we wakacje. Ludzie siedzą w domach, a normy zanieczyszczenie powietrza przekroczone tak samo jak w styczniu, ale oczywiście to wszystko wina samochodów” – można było przeczytać w jednej z dyskusji na portalu Wykop. Do wpisu dołączona była mapa stężeń szkodliwych pyłów PM z czujników Airly.
Rzeczywiście pokazywała ona, że 19 marca w niektórych miejscach ich poziom osiągnął nawet 365 proc. normy. Znaczne przekroczenia widać było również w danych ze stacji Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Problem w tym, że samochody nie są wcale potrzebne, by powietrze można było kroić nożem. Mogą za to przyczynić się do tego, że będzie jeszcze gorzej.
Głównym źródłem smogu w większości polskich miast jest nadal tak zwana niska emisja. Chodzi o dym z domowych palenisk, do których trafia węgiel, drewno i odpady. Noc z 18 na 19 marca i poranek tego drugiego dnia były chłodne – temperatura spadła w Krakowie do zaledwie dwóch stopni powyżej zera. W tej sytuacji więcej osób zdecydowało się zapewne solidniej przyłożyć do pieca. Z tego powodu w mieście pojawił się smog. Jak widać na mapie – nieco lepiej z jakością powietrza było w samym centrum Krakowa. Pozwala to przypuszczać, że zanieczyszczenia spłynęły do miasta w dużej mierze z ościennych miejscowości.
Kolejny problem? Mapa Airly pokazuje dane dla cząsteczek pyłów PM. Samochody natomiast zanieczyszczają powietrze głównie związkami azotu (NOx).
Według badań przeprowadzonych na zlecenie krakowskiego magistratu do smogu komunikacyjnego najmocniej dokładają się stare diesle i prywatne busy. W niektórych z nich nie zastosowano nowoczesnych filtrów cząstek stałych (DPF), z innych są one usuwane. Właśnie z tego powodu w powietrze trafiają związki azotu. Do zanieczyszczenia pyłami auta dokładają się w mniejszym stopniu. Nie można powiedzieć jednak, że są w tym przypadku zupełnie nieszkodliwe. Wskazują na to badania z Londynu. Szacuje się, że diesle odpowiadają za 30 proc. zanieczyszczeń pyłami PM10 w brytyjskiej stolicy. Mimo to w Polsce o wiele większym problemem są kopcące kominy.
Jak więc akcja #zostańwdomu wpłynęła na powietrze w polskich miastach?
Na razie trudno powiedzieć. Niektóre z krakowskich stacji monitorujących zanieczyszczenie powietrza pokazują znaczne spadki stężeń tlenków azotu. W poniedziałek 23 marca przy ulicy Dietla w porze porannego szczytu sięgały one 43 mikrogramów na metr sześcienny. Tydzień wcześniej wartość ta przekraczała 350 mikrogramów. Zanieczyszczenie związkami azotu utrzymuje się jednak na zwykłym poziomie również we Wrocławiu czy Gdańsku.
Warto dodać, że w trudnych tygodniach epidemii powinniśmy unikać oddychania zanieczyszczonym powietrzem. Najlepiej więc zostać w domu, a do pieca nie wrzucać byle czego.
Zdjęcie: Albin Marciniak / Shutterstock