W wielkopolskim Sroczynie zginęły pszczoły z 20 uli. Wszystko wskazuje na to, że ktoś celowo wytruł około 600 tys. owadów. To kolejny taki przypadek w gminie Kiszkowo, której wójt wyznaczył nagrodę za wskazanie sprawcy.
„To są rzeczy dla pszczelarzy niezrozumiałe, koledzy mówią, że być może był to psychopata, bo było widać, że daszki uli były zdejmowane i nawet korpusy były zdejmowane. W środku są ślady substancji chemicznej” – mówił w Radiu Poznań właściciel uli, Aleksander Frąckowiak. Owady z jego pasieki zginęły w czwartkową noc. Każda z pszczelich rodzin zapracowała tej wiosny na około 10 kg miodu. Teraz wszystkie ule czeka utylizacja.
– Okoliczności wskazują na to, że ktoś to zrobił celowo – przyznał w rozmowie ze SmogLabem wójt gminy Kiszkowo Tadeusz Bąkowski. – Gdyby pszczoły podtruły się czymś jeszcze w czasie zbierania nektaru, padałyby na wlotkach do uli. W tym przypadku wszystkie znajdowały się w środku.
Winowajcy szuka już policja, a Bąkowski wyznaczył nagrodę za jego wskazanie – 2000 złotych. Wójt nie wyklucza, że może chodzić o seryjnego truciciela. To czwarte takie zdarzenie w gminie w przeciągu ostatnich pięciu lat.
Czytaj też: Na dachach 316 przystanków autobusowych posadzono kwiaty. Wszystko z myślą o pszczołach i upałach
– Najliczniejsza pasieka, którą straciliśmy w przeciągu ostatnich lat, liczyła 50 pszczelich rodzin. Nie pojmuję, co siedzi w głowie człowieka, który działa w ten sposób. Straty ponieśli rolnicy, właściciel pasieki i nasze środowisko. To barbarzyński czyn – mówi Bąkowski.
Aleksander Frąckowiak wycenia swoje straty na około 50 tysięcy złotych. Na portalu Zrzutka.pl ruszyła zbiórka pieniędzy, z której środki mają wspomóc odbudowę pasieki.
To kolejny taki przypadek z ostatnich dni. W środę policja poinformowała o zatrzymaniu 59-latka podejrzanego o wytrucie 60 pszczelich rodzin z Janowa Lubelskiego.
Źródło zdjęcia: ZdhanHenn / Shutterstock