Najnowsze badania prowadzone na University of Leeds wskazują, że ograniczenia emisji związane z tzw. lockdownem mają jedynie śladowy wpływ na problem zmian klimatycznych. By móc rzeczywiście mówić o osiągnięciu celów porozumienia paryskiego, konieczne są głębokie zmiany strukturalne w gospodarce. Naukowcy podkreślają, że okazję ku temu stwarzają ustanawiane dziś polityki pobudzenia gospodarki.
Naukowcy z University of Leeds oparli swoje wyliczenia na danych pochodzących z platform firm Google i Apple, dotyczących podróży w trakcie pandemii koronawirusa. W zestawieniu z poziomami emisji dziesięciu gazów cieplarnianych i zanieczyszczeń powietrza ujawniły one nikły wpływ ograniczeń na zmianę klimatu. Według naukowców nawet gdybyśmy do końca roku mieli do czynienia z podobnymi restrykcjami, jak podczas lockdownu, to i tak nie uda nam się zahamować globalnego ocieplenia. Z ich wyliczeń wynika, że pandemiczne ograniczenia pomogą zmniejszyć wzrost temperatur zaledwie o 0,01 st. Celsjusza do 2030 roku.
Wyniki ich badań opublikowano w czasopiśmie naukowym „Nature Climate Change„. Wspomniane dane dotyczyły mieszkańców 123 krajów, w okresie od lutego do czerwca bieżącego roku.
„Tragedia rodzi okazję”
W związku z niewielkim wpływem ograniczeń pandemicznych na klimat, naukowcy apelują, by w politykach ożywienia gospodarek skupić się również na celach klimatycznych.
„Wybory, których teraz dokonujemy, mogą dać nam duże szanse na uniknięcie dodatkowego ocieplenia o 0,3˚C do połowy wieku, zmniejszając o połowę spodziewane ocieplenie wynikające z obecnej polityki. Może to oznaczać granicę między sukcesem a porażką, jeśli chodzi o uniknięcie niebezpiecznej zmiany klimatu” – mówi prof. Piers Forster, dyrektor Priestley International Centre for Climate i główny autor badania.
„Błyskawiczne ścięcie światowych emisji spowodowane tzw. lockdownem przyniosło zarówno otrzeźwienie, jak i nadzieję. Ale nie będzie miało zauważalnego wpływu na światowe temperatury w perspektywie roku 2030. Podejmowane teraz decyzje, dotyczące tego, jak wyjść z kryzysu, mogą wprowadzić nas na ścieżkę do osiągnięcia celów porozumienia paryskiego. Tragedia rodzi okazję. Jednak jeśli jej nie wykorzystamy, to możliwe, że w tej dekadzie emisje będą jeszcze większe niż w poprzedniej” – mówi Joeri Rogelj z Imperial College London, współautor badania.
„Nie ma czasu na powolne ograniczanie emisji”
„Prawie całkowite zamrożenie aktywności gospodarczej i społecznej wskutek pandemii spowodowało, że w bieżącym roku emisje CO2 będą w skali globalnej niższe średnio o 7 proc. rok do roku. Taki spadek jednak jest wynikiem nie zielonych inwestycji np. w poprawę efektywności energetycznej, ale kryzysu. Badania wskazują, że taki trend musiałby się utrzymać co roku przez następne kilkadziesiąt lat, by skierować światową gospodarkę na ścieżkę zgodną ze scenariuszem 1,5 stopnia” – komentuje Katarzyna Szwarc, liderka programu “Zrównoważone Finansowanie” w Fundacji Instrat.
„To pokazuje, że nie mamy czasu na stopniowe, powolne ograniczanie szkodliwego wpływu na klimat. Potrzebne są radykalne reformy w kierunku zeroemisyjnym. W pewnym sensie konieczność reanimacji gospodarki po kryzysie wywołanym koronawirusem stwarza ku temu doskonałą okazję. Przykładem może być zastąpienie lotów krajowych mniej emisyjnym połączeniami kolejowymi; decyzję w tym duchu podjął na przykład rząd Francji” – podkreśla ekspertka.
___
Z pełnymi wynikami badań można zapoznać się tutaj.
Zdjęcie: Shutterstock/GetCoulson