Spór o oddanie części Świętokrzyskiego Parku Narodowego zakonnikom trwa już od lat 90. Początkowo Oblaci domagali się wyłączenia z granic terenu chronionego 5 hektarów na szczycie Łysej Góry. Mogliby tam organizować odpusty i przyjmować pielgrzymów. Resort środowiska proponuje „złoty środek”, czyli zmniejszenie terenu oddanego zakonnikom i włączenie do granic ŚPN okolicznego lasu. Ekolodzy przekonują, że to nie jest dobry pomysł. Ich stanowisko właśnie poparli naukowcy z Polskiej Akademii Nauk.
Z Łukaszem Misiuną, kielczaninem, ekologiem i prezesem Stowarzyszenia MOST, spotkałam się dwa lata temu przy wejściu do Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Razem przeszliśmy pod sam klasztor na Świętym Krzyżu, najstarsze polskie sanktuarium. To około 20 minut drogi nieco pod górę.
– Nikt wcześniej nie próbował pomniejszać parku narodowego – powiedział mi Misiuna na szczycie, pokazując, co zakonnicy chcieliby przejąć. Chodziło o teren wokół klasztoru i łąkę nieco poniżej, gdzie mogłyby odbywać się religijne wydarzenia i imprezy. Razem: 5 hektarów.
(Eks)minister Michał Woś wspiera zakonników
Choć pomysł Oblatów ma już ponad 20 lat, dopiero w rządzie PiS znaleźli się sprzymierzeńcy. Sprawa przyspieszyła. Właśnie wtedy spotkaliśmy się z Misiuną, żeby porozmawiać o problemie. W 2020 roku do sporu o ŚPN dołączył były już minister środowiska Michał Woś. Obiecywał zakonnikom pomoc w wyłączeniu terenu z granic ŚPN.
W lipcu ubiegłego roku zapowiedział kompromis. Świętokrzyski Park Narodowy miał stracić 5 hektarów na Łyścu (to inna nazwa Łysej Góry), ale nie za darmo. W zamian miał dostać 60 ha lasu, znajdującego się koło wsi Grzegorzowice. To wciąż nie przekonało ekologów i miłośników lokalnej przyrody.
6 października Michał Woś został odwołany z funkcji ministra. Zdążył jednak opublikować nowe rozporządzenie, kolejną propozycję „złotego środka”. Według rozporządzenia teren, który mieli przejąć zakonnicy, zmalał do 1,3 ha, a w grze pozostało przyłączenie lasu do granic ŚPN. Ekolodzy podczas konsultacji przekonywali, że zmiana granic i wyłączenie nawet mniejszego terenu nadal zagraża przyrodzie. Poza tym będzie furtką umożliwiającą przekazanie zakonnikom zachodniego skrzydła dawnego klasztoru benedyktynów i dawnego szpitalika. Oba te miejsca są wykorzystywane przez ŚPN.
Świętokrzyski Park Narodowy nie traci wartości
Na razie sprawa stoi w miejscu. Bada ją Najwyższa Izba Kontroli. W kwietniu głos zabrali naukowcy z Instytutu Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk. W piśmie, wysłanym m.in. do premiera Mateusza Morawieckiego i resortu klimatu i środowiska, tłumaczą, że nie ma prawnych przesłanek, uzasadniających wyłączenie 1,3 ha z granic ŚPN.
Przepisy przewidują tylko jedną sytuację, w której taki ruch jest możliwy. Teren musiałby utracić swoje wartości przyrodnicze. Dowodów na to zakonnicy nie mają.
Łukasz Misiuna udowadnia, że jest wręcz odwrotnie. Na 1,3 ha, które przebadał zespół Stowarzyszenia MOST* stwierdzono kilkadziesiąt gatunków chronionych prawem, cztery gatunki ptaków z Dyrektywy Ptasiej, nietoperza z Dyrektywy Siedliskowej, kilkanaście gatunków wymienionych na polskich tzw. czerwonych listach zagrożonych wymarciem gatunków. To nie koniec listy: na tym terenie stwierdzono jeden gatunek porosta, który uznano za wymarły w Górach Świętokrzyskich, jeden gatunek chrząszcza nowy dla Polski oraz 21 gatunków owadów nowych dla krainy Gór Świętokrzyskich. – A to tylko kilka miesięcy badań – mówi Misiuna.
Niebezpieczny precedens
„Stan działek zasadniczo nie zmienił się od momentu powstania Świętokrzyskiego Parku Narodowego (…) Dziedzictwo przyrodnicze, podobnie jak dziedzictwo historyczne, wymaga szczególnej uwagi i troski, stanowiąc wartość Państwa i jego obywateli. Tymczasem projektodawca Rozporządzenia ŚPN nie przedstawił żadnego dokumentu wykazującego utratę lub brak wartości przyrodniczych i kulturowych działek na Łyścu” – czytamy w opinii naukowców PAN. Zaznaczają także, że utraconego terenu nie da się „zrekompensować”, nawet włączając las w granice Parku.
Naukowcy zauważają także, że sprawa może stać się „niebezpiecznym precedensem”. Ich zdaniem, jeśli sporna działka zostanie wyłączona z ŚPN, da to przyzwolenie na kolejne takie kroki.
A to by oznaczało, że możemy bez uzasadnienia przyrodniczego stracić następne tereny parków narodowych. Które – przypomnijmy – stanowią zaledwie 1 procent powierzchni Polski.
*Zespół badaczy oraz zastosowana przez nich metoda uzyskały pozytywną opinię prof. dr. hab. Jerzego M. Gutowskiego z Instytutu Badawczego Leśnictwa w Białowieży. Uzyskały też akceptację ministra środowiska.
Zdjęcie: Maciej Dubel/Shutterstock