Sezon na alergie rozpoczyna się wcześniej i trwa dłużej. Kichanie, kaszel czy łzawienie doskwiera alergikom już od stycznia, choć szczyt pylenia dopiero nastąpi. Zapytaliśmy naukowców, czy ta sytuacja z nami zostanie. Odpowiedzi nie napawają optymizmem.
Pierwsze wyszukiwania frazy „co pyli” w przeglądarce Google pojawiły się już pod koniec roku – w grudniu. Kolejny wzrost zainteresowania pyleniem to połowa stycznia, a szczyt poszukiwań odpowiedzi na pytanie o sezon na alergie to połowa lutego. To nowość.
Osoby cierpiące na problemy związane z alergią, szczególnie te powiązane z pyleniem roślin, obserwują coś niepokojącego. Z roku na rok „sezon” na kichanie rozpoczyna się coraz wcześniej.
Wszystkiemu winne zmiany klimatu. A właściwie działalność człowieka, który ten klimat podgrzewa. Globalne ocieplenie to wzrost temperatur. W naszych szerokościach geograficznych oznacza to duże zmiany w porach roku, m.in. wydłużeniem się sezonu wegetacyjnego czy samą intensywnością pylenia.
Z drugiej strony trzeba powiedzieć, że jest to problem stosunkowo nowy. Naukowcy zwracają uwagę, że skutków wpływu zmian klimatycznych na choroby alergiczne nie da się prowadzić do jednego schematu co do wszystkich gatunków roślin. Jednak zgadzają się co do tego, że takie drzewa jak olcha, brzoza, czy w przypadku np. francuskiego cyprysu zaczynają pylić coraz wcześniej.
W przypadku Polski najdłuższa seria pomiarów stężenia ziaren pyłków w powietrza ma jedynie 30 lat. Tak więc dopiero teraz zaczynamy posiadać odpowiednio długą serię danych, by móc odpowiedzieć na pytanie, czy globalne ocieplenie stanowi problem dla osób cierpiących na alergię. I okazuje się, że tak – globalne ocieplenie stanowi problem, ma wpływ na alergie w Polsce i dużej części Europy. Podobne zresztą za oceanem, w USA czy w Kanadzie.
Sezon na alergie zaczyna się coraz wcześniej. Winne cieplejsze zimy
– Wzrost temperatury powietrza, zwłaszcza występowanie ciepłych zim oraz gorących okresów (tzw. fal upałów) w ciepłej połowie roku, nie pozostaje bez wpływu na środowisko przyrodnicze, w tym rośliny, których ziarna pyłku mają właściwości alergiczne – stwierdziła dr hab. Katarzyna Piotrowicz z Instytutu Geografii i Gospodarki Przestrzennej Uniwersytetu Jagiellońskiego w rozmowie z redakcją SmogLabu.
Mamy coraz cieplejsze zimy. W ciągu ostatnich 20-30 lat wzrost temperatur w Polsce był szczególnie widoczny i będzie miał nadal miejsce. Im bliżej Arktyki, tym większe widać zmiany. Tzw. wzmocnienie arktyczne sprawia, że wzrost temperatur w naszych szerokościach geograficznych jest bardzo wyraźny. Szczególnie widać to zimą. Pokazuje to poniższy wykres:
Pomiary jasno pokazują, że liczba dni z mrozami, czyli temperami poniżej zera – znacząco się zmniejszyła. Jeszcze w połowie ubiegłego wieku mieliśmy średnio po 120 dni mroźnych w ciągu roku. W ostatnich latach notuje się już mniej niż 90 takich dni. Coraz częściej obserwujemy sytuację, gdzie kilka dni z rzędu w styczniu temperatura dobowa przekracza zero stopni.
Same temperatury dodatnie też stają się coraz wyższe. Coraz słabsze są nocne mrozy. Coraz częściej też nocami mrozy zastępują dodatnie temperatury. Zanikają już nawet przymrozki.
Rośliny budzą się wcześniej
Nic więc dziwnego, że taka sytuacja wpływa na sezon alergiczny. Wcześniej rusza wegetacja. W naszym polskim przypadku widać to na przykładzie krzewu, jakim jest leszczyna czy w przypadku olszy.
– W Polsce szczególnie wyraźnie zaznacza się w ostatnich dekadach bardzo duża zmienność dat początku, końca i długości trwania sezonu pyłkowego leszczyny i olszy, które są określane jako drzewa wczesnowiosenne. Ich pyłek jako pierwszy pojawia się w powietrzu w naszym kraju, na początku okresu wegetacyjnego. Wystarczy kilka czy kilkanaście dni w styczniu lub lutym z temperaturą powietrza przekraczającą 5-10 st. C, aby pojawiły się w powietrzu ziarna pyłku tych dwóch taksonów roślin – wyjaśnia prof. Piotrowicz zapytana przez SmogLab.
Na razie jednak nasz klimat jeszcze się tak bardzo nie ocieplił, by problem był permanentny. Wciąż, nawet po rekordowo ciepłym lutym mogą przyjść chłody, które dadzą ulgę alergikom. Mimo alergicy nie mogą spać spokojnie.
– Takie ocieplenie zimowe nie jest jednak długotrwałe, więc potem pojawiają się powroty chłodu, a nawet mrozu, co może przyczynić się do przedłużenia tego sezonu. Dlatego też alergicy uczuleni na pyłek leszczyny i olszy powinni być przygotowani zarówno na bardzo wcześnie rozpoczynający się sezon, ale też niekiedy dłużej trwający, co jest uzależnione od zmienności pogody w okresie styczeń–marzec, a o czym dobrze wiemy – może ona być bardzo zmienna – zaznacza Piotrowicz, nawiązując do znanego przysłowia.
Co pyli w kwietniu? Rusza sezon na alergie
Problem pylenia roślin w związku ze zmieniającym się klimatem jest oczywiście urozmaicony. Paradoksalnie mieszkańcy krajów śródziemnomorskich mogę poczuć ulgę. Dlaczego? Odpowiedź nie jest optymistyczna. Ulga związana jest z postępującym pustynnieniem krajobrazu.
Największy problem z pyłkami widoczny jest na północy kontynentu, czyli m.in. w Polsce.
– W Polsce największy procent alergików jest uczulonych na ziarna pyłku traw i brzozy. Okres występowania sezonów pyłkowych tych roślin nie wykazuje silnej zmienności z roku na rok. Uważa się, że te sezony są „stabilne w czasie”. Brzoza pyli od pierwszej dekady kwietnia do końca maja, trawy znacznie dłużej od początku maja, nawet do połowy września, ale w ich przypadku nie obserwuje się takich przesunięć w czasie jak na początku roku dla olszy i leszczyny – wyjaśnia dr hab. Dorota Myszkowska z tej samej uczelni.
Intensywność pylenia i opady
Mimo braku zmian w długości trwania sezonu pylenia tych dwóch roślin problem jest inny. Mianowicie intensywność samego pylenia. – W przypadku brzozy zaznacza się jednak tendencja do wzrostu sumy ziaren w sezonie, czyli alergicy powinni uważać na wzrost liczby dni, w których stężenie ziaren może być bardzo wysokie – zwraca uwagę prof. Myszkowska.
Tu jak przyznają badacze z francuskiej Krajowej Agencji ds. Bezpieczeństwa Żywności, Środowiska i Higieny Pracy (ANSES), im wyższe temperatury, tym więcej pojawia się pyłków w powietrzu, które stają się dodatkowo bardziej alergizujące. Widać to zarówno we Francji, jak i u nas.
Duży jest więc wpływ globalnego ocieplenia, a w przypadku traw szczególną rolę odgrywają opady w okresie letnim.
– Warunki pogodowe, zwłaszcza temperatura powietrza i suma opadów w okresie letnim (czerwiec-sierpień) determinuje parametry sezonu pyłkowego traw. Bardzo upalne i suche lato nie sprzyja wysokim stężeniom ziaren traw, natomiast ciepłe i wilgotne już tak – tłumaczą naukowczynie z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Czy to zima, czy lato, pylenie staje się dla nas wyzwaniem. – Winę za to ponosi łącznie pogoda i zmieniający się klimat w Polsce – przyznają.
Nowa roślina i nowy problem z alergią
Co więcej, nie skończy się tylko na brzozie, leszczynie czy trawie. Globalne ocieplenie oznacza migrację roślin. Przykładem jest ambrozja bylicolistna, która jest silnie alergiczną rośliną.
Ambrozja pochodzi z USA. Została sprowadzona przypadkiem wraz z eksportem amerykańskiego zboża do Europy w latach 60. XX wieku. Postępujące ocieplenie klimatu spowodowało, że roślina ta zaczęła się rozprzestrzeniać. Początkowo oczywiście bardzo powoli, jednak to się zmienia i zmieni się jeszcze bardziej. Według zespołu dr Iaina Lake’a z Uniwersytetu Anglii Wschodniej należy oczekiwać dużego wzrostu populacji uczulonej na pyłki ambrozji w północnej części Europy, w tym w Polsce, co ilustruje powyższa mapa.
Nawet samo stężenie dwutlenku węgla w atmosferze, co ciekawe, sprzyja alergenom. CO2 jest potrzebny do fotosyntezy. Większa jego ilość wpływa na zachowanie materii roślinnej. Przykładem jest wspomniana wyżej ambrozja. Już na początku tego wieku odkryto, że wpływ na pylenie ambrozji ma ilość CO2. Badania wykazały, że wzrost koncentracji tego gazu spowodował zwiększoną produkcję pyłków. Mimo spadku masy kwiatowej ambrozji, naukowcy zaobserwowali wzrost ilości pyłków. Wyniósł on ponad 130 proc. w stosunku do czasów preindustrialnych.
Przyszłość alergików nie wygląda optymistycznie. Nawet jeśli problem z pyleniem brzozy czy traw nie ulegnie dalszym zmianom, to pojawi się problem właśnie gatunków migrujących. To z jednej strony wpływ zmian klimatycznych, ale i też naszych bezpośrednich działań, jak sadzenie roślin mocno pylących.
Dziś 30 proc. Polaków ma alergię pyłkową. W kontekście takich gatunków jak ambrozja trudno jest dziś stwierdzić, co się stanie w przyszłości. Niewykluczone, że w przyszłości połowa populacji w Polsce będzie mieć problem z alergią i coraz częściej będziemy poszukiwać odpowiedzi na pytanie, co pyli. Także ze względu na ekspansję roślin spowodowaną postępującymi zmianami klimatu.
- Czytaj także: Prof. Krzysztof Świerkosz: Świerki wycofują się z kraju. W przyrodzie widać katastrofę
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/ALEX_UGALEK