Smogowy efekt „pchnięcia do grobu” wciąż jest aktualny. „Jeśli oficjalna stacja pokazuje, że jest źle, to znaczy, że jest bardzo źle” – apelują specjaliści. Od kilku dni jakość powietrza na Dolnym Śląsku była na tyle zła, że przed smogiem ostrzegał alert RCB. Najgorzej było m.in. w okolicach Kłodzka, Jeleniej Góry, Nowej Rudy i Wrocławia.
Dziś, dzięki wiatrowi, jest nieco lepiej, ale na początku tygodnia jakość powietrza była fatalna. W poniedziałek i wtorek mieszkańcy okolic Kłodzka otrzymali alert RCB w postaci SMS-a o treści:
„Dnia 27. (28.) prognozowana jest zła jakość powietrza w zakresie pyłu zawieszonego. Zrezygnuj z aktywności na zewnątrz.”
Opóźnienia w alarmowaniu
Podobny alert otrzymali niedawno np. mieszkańcy Wrocławia. Informowanie społeczeństwa o zagrożeniu jest bardzo istotne, ale niestety, często opóźnione względem pomiarów Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Informacje o smogu docierają więc do mieszkańców za późno. Druga kwestia to zbyt mało zaostrzony poziom zanieczyszczenia, przy którym wysyłany jest alert.
– Alerty są bardzo ważne, ale smog stanowi zagrożenie również przy niższym poziomie alarmowania. Informacje o tym zagrożeniu powinny być szeroko rozprzestrzeniane przez gminy, co się niestety nie dzieje – wyjaśnia Krzysztof Smolnicki, lider Dolnośląskiego Alarmu Smogowego.
Szczególnie w przypadku gmin nastawionych na turystykę i rekreację, informowanie o zagrożeniach związanych z zanieczyszczeniem powietrza jest dla władz niekorzystne. Odstrasza to potencjalnych zwiedzających i spacerowiczów napędzających lokalną gospodarkę. Przede wszystkim nie należy zbyt długo przebywać w niżej położonych częściach zanieczyszczonych obszarów.
– Interes życia i zdrowia mieszkańców oraz turystów powinien być priorytetem względem marketingu danego miejsca. Nie zawsze tak to działa. Widać to na przykładach konkretnych miast, bo duże stężenia zanieczyszczeń nie zawsze były wyraźnie przedstawiane przez miejscowości budujące wizerunek tych, które warto odwiedzać – dodaje Smolnicki.
Przykładem może być Wrocław, w którym wczoraj kolejny raz informacja o zanieczyszczeniu powietrza nie zadziałała na czas. Opóźnienie sięgało trzech godzin, względem tego, co podał Główny Inspektorat Ochrony Środowiska. Takie opóźnienia w informowaniu gmin nie powinny w ogóle mieć miejsca.
Okolice Kłodzka – kamienice, kopciuchy i inwersja
Gminy szczególnie zagrożone, jak te w powiecie kłodzkim powinny same informowac mieszkańców o smogu. Kłodzko, Nowa Ruda, Bystrzyca Kłodzka i okolice mają ogromny problem z zanieczyszczeniem powietrza nie tylko ze względu na ukształtowanie powierzchni, ale także przez czynniki tj. duża ilość źródeł emisji przy znacznej gęstości zaludnienia w zwartej, kamienicznej budowie, większość mieszkań znajduje się w dolnej części obszaru, szczególnie narażonym na skutki inwersji temperatur. Inwersja temperatur, czyli wzrost temperatury wraz z wysokością, prowadzi do wytworzenia się „kożucha” zawiesiny smogowej, który nie miesza się z powietrzem w wyższych warstwach, co nasila się po zachodzie słońca. Dodatkowo, jest tam zbyt małe wsparcie finansowe wymiany „kopciuchów” oraz bardzo duża ilość starych, nieocieplonych budynków.
Polityka antysmogowa
Sam alert RCB jest uzupełnieniem polityki antysmogowej. Ma zwracać uwagę na problem zanieczyszczenia powietrza, które stanowi poważne zagrożenia dla zdrowia.
– Widać, że alerty przynoszą skutek. Chociażby na Twitterze spotykam się z sytuacjami, kiedy rodzice nie posyłają dziecka na trening na powietrzu, bo otrzymali alert o złej jakości powietrza – mówi Bartłomiej Orzeł, pełnomocnik premiera ds. czystego powietrza.
Jednocześnie podkreśla, że alert RCB ma także na celu promocję rządowego programu Czyste Powietrze. Im szerzej ten problem będzie komunikowany, tym większa będzie szansa na przyspieszenie wymiany źródeł ogrzewania. Jak mówi Orzeł, w nadchodzącym roku, w „Czystym Powietrzu” pojawi się ważny moduł dla budownictwa wielorodzinnego. Ponadto przewidziane są pewne rozwiązania dla osób najmniej zamożnych, a tym samym najbardziej narażonych na zjawisko ubóstwa energetycznego.
Pojedynczy SMS nie załatwi problemu
– Uświadamianie zagrożenia zwiększa zainteresowanie źródłami finansowania. Podczas alertów duża jest rola samorządów w tym, co będzie dalej. Gminy są zobowiązane do prowadzenia kontroli antysmogowej. Ważne, żeby w momencie ataków smogu rzeczywiście je robić. Żeby kontrolować czy ludzie nie palą w kominkach rekreacyjnie. Trzeba uświadamiać, że jest uchwała antysmogowa, a przy okazji likwidować „kopciuchy”, wspierać to finansowo. Dopiero połączenie wielu SMS-ów w sezonie, działań edukacyjnych związanych z inwentaryzacją pieców prowadzonych przez samorządy i ogół przedsięwzięć na rzecz poprawy jakości powietrza może coś zdziałać. Pojedynczy SMS nie przyczynia się do zwiększenia zainteresowania programem – tłumaczy Smolnicki.
Czytaj również: „Czyste Powietrze” omija ogrzewane węglem kamienice
500 gmin nie przyłączyło się do Programu „Czyste Powietrze”
– Widać, że program „Czyste Powietrze” cieszy się coraz większą popularnością i jest działaniem udanym. Ponad 2000 gmin partycypuje w jego promocji, ale to będzie rok poszukiwania kolejnych kanałów dystrybucji – dodaje pełnomocnik premiera.
Oznacza to, że aż 500 pozostałych gmin nie dołączyło do programu. Wśród nich są też bardzo duże, jak np. Wrocław. Wynika to z pewnych niedociągnięć sprawiających, że jest to opłacalne i odczuwalne wsparcie finansowe dla małych gmin, ale już dla dużych wręcz pomijalne. Program „Czyste Powietrze” jest na ogół chwalony przez ekspertów, jednak zarzuca mu się niezbyt precyzyjne skonstruowanie. Banki włączają się w kredytowanie, gminy w większości się angażują, ale to wciąż za mało.
Orzeł dodaje, że na poziomie lokalnym czeka nas wejście w życie uchwały antysmogowej w województwach śląskim i podkarpackim. Niezwykle ważna będzie egzekucja tych zapisów ze strony gmin. W szerszej skali, przy udziale Komisji Europejskiej, trwają intensywne prace nad instrumentami wsparcia technicznego programu.
Oficjalne stacje pokazują jedynie średnią
Po podsumowaniu objazdu mobilnych płuc po Dolnym Śląsku uwidocznił się problem polegający na rozbieżności oficjalnych danych pomiarowych z rzeczywistymi.
– Kłodzko to był początek sezonu smogowego. Większość okresu była wietrzna, więc płuca były bardzo ciemne, ale nie czarne. Dłuższy czas były białe, a nagle, podczas ataku smogu, stawały się ciemnoszare. Obserwacje pokazały, że epizody smogowe są bardzo groźne – mówi lider Dolnośląskiego Alarmu Smogowego.
W Kłodzku, Legnicy i Bolesławcu pomiary pokazywały większe zanieczyszczenia, niż oficjalne stacje, które są położone w większych odległościach od źródeł emisji, czyli kominów. Tak jest w większości miejsc.
– Ludzie mieszkający blisko kopcących kominów nie żyją jednak w średniej, a w znacznie większym zanieczyszczeniu powietrza. Większość ludzi mieszka w większym zagęszczeniu ludności i pieców. Jeśli oficjalna stacja pokazuje, że jest źle, to jest bardzo źle – dodaje Smolnicki.
Obowiązkowa ewidencja źródeł ogrzewania
Trwa obowiązek podawania informacji o źródle ogrzewania i jego klasie. Za brak poinformowania o tym Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków grożą kary finansowe. Dotyczy to każdego lokalu mieszkalnego i usługowego. Gdy wszystkie lokale się spiszą, gminy nie będą mogły się zasłaniać brakiem informacji o przestarzałych źródłach ogrzewania na swoim terenie.
– Wymiana kopciuchów to jedno. Konieczne jest też kompleksowe docieplanie budynków. Ubogie gminy nie poradzą sobie bez pomocy rządowej. Czekamy na zrealizowanie obietnic – podsumowuje lider Dolnośląskiego Alarmu Smogowego.
–
Zdjęcie tytułowe: Mike Mareen/Shutterstock