Amazonia stała się dla świata źródłem dochodów. Jest regularnie wylesiana pod hodowlę bydła czy uprawę pasz. Pojawiają się nielegalni osadnicy, którzy zabierają rdzennym mieszkańcom miejsce do życia i pozbawiają ich źródła utrzymania. W skrajnych przypadkach dochodzi do zabójstw przedstawicieli ludu. Mieszkańcy boją się o swoje rodziny.
Fundacja Kupuj Odpowiedzialnie zorganizowała spotkanie z młodymi aktywistkami pochodzącymi z rdzennych ludów Brazylii. Kobiety od lat są zaangażowane w monitoring Amazonii, walkę o prawa tubylców i działania zgodnie z ochroną środowiska. Stawiają czoła m.in. nielegalnym osadnikom.
Artur Domosławski, dziennikarz i jeden z gości opowiedział o trwającej od dawna eksploatacji Amazonii. Teren przeszukiwano w celu pozyskania nerkowców, kauczuku i złota. Wkroczyli także poszukiwacze diamentów. W najgorszym momencie wycinka Puszczy Amazońskiej dochodziła nawet do 30 tys. km kw. rocznie.
Amazonia jest eksploatowana od lat
– Amazonia była eksploatowana mniej więcej od XIX w. Jej masowy podbój zaczął się w latach 70-tych ubiegłego wieku, w czasie dyktatury wojskowej. Od tego czasu trwa intensywna eksploatacja przez trzy główne sektory gospodarki: hodowlę bydła, przemysł drzewny oraz hutnictwo. W 2002 r. wybory wygrał tam lewicowy, progresywny polityk Luiz Inácio Lula da Silva (Lula). Od tego czasu wycinka znacznie wyhamowała – z ponad 20 tys. km kw. do 6 tys. km kw. rocznie – tłumaczył Domosławki.
Jair Bolsonaro, obecny prezydent Brazylii, prawicowy populista, polityk o poglądach „otwarcie faszystowskich” od początku głosił, że ludy rdzenne mają za dużo ziemi. Jak mówił, da wielkiemu biznesowi zielone światło, żeby ten nadal, jeszcze szybciej i intensywniej eksploatował Amazonię. Dziennikarz opowiedział, że niedługo po napaści Rosji na Ukrainę, obecny prezydent zgłosił też projekt zezwalający korporacjom na wkraczanie na chronioną konstytucyjnie ziemię rdzennych ludów. Tym razem w poszukiwaniu potasu do produkcji nawozów sztucznych, których Brazylijczycy nie sprowadzają już z Rosji.
Gdy prawica doszła w Brazylii do władzy, nastała ciemność
Wielu mieszkańców Brazylii pokłada ogromne nadzieje w październikowych wyborach, w których będzie kandydował aktualny prezydent Bolsonaro i były – Lula. Liczą na wygraną Luli. Jak zmieniło się ich życie po dojściu Bolsonaro do władzy? Opowiedziała o tym Alice Pataxó z rdzennego ludu Amazonii.
– Mimo że sytuacja w Amazonii nigdy nie była dobra dla jej rdzennej ludności, po dojściu Bolsonaro do władzy wielki biznes zyskał pozwolenie na wejście na nasze tereny. Dzieje się to coraz częściej. Znacznie wzrosła bezpośrednia przemoc wobec nas. W ciągu ostatnich 4 lat jego władzy życie straciło wielu rdzennych przywódców. Nie mamy jak dochodzić do sprawiedliwości, bo rząd nie reaguje na nasze doniesienia. Ironizuje je i obraca w żart. Czujemy się lekceważeni i zagrożeni.
Pełna trwogi jest również druga aktywistka, Tejubi z ludu Uru Eu Wau Wau. Odniosła się do licznych morderstw popełnianych na członkach jej rodziny, szczególnie na liderach oporu przeciwko nielegalnym osadnikom. Wszystko zintensyfikowało się kiedy do władzy doszedł Bolsonaro.
– Wtedy też pogłębił się problem nielegalnych inwazji na nasze tereny. Dwa lata temu w Dniu Indian został zamordowany mój wuj. Zrobili to nielegalni osadnicy. Sprawy do tej pory nie wyjaśniono. Kilka miesięcy temu zamordowano mi kolejnego wuja. Mój dziadek uważa, że to nielegalni poszukiwacze złota. Obydwaj wujowie należeli do ekipy monitorującej działania na terenie Puszczy Amazońskiej. Pochodzę z terytorium, na którym sytuacja jest trudna. Tutaj często dzieją się straszne rzeczy. Najprawdopodobniej i teraz dzieje się coś niedobrego, ale rodzina nic mi nie mówi, bo nie chce mnie martwić – opowiedziała wystraszona Tejubi.
Eksploatowana Amazonia oznacza głód wśród jej mieszkańców
Nad rzeką pojawia się coraz więcej znaków świadczących o postępującej inwazji. Są to np. ogrodzenia, których szczególnie dużo pojawiło się w czasie suszy. Zgłoszenie tego w Agencji ds. Ludności Rdzennej nic nie zmienia. Rząd po prostu nie reaguje.
– Na wybrzeżu, które zamieszkuje moja rodzina opady są coraz rzadsze. Deszczu jest za mało, żeby utrzymać nasze plantacje i wyprodukować wystarczającą ilość żywności. To dla nas oznacza głód – mówi Alice.
Podstawowym problemem są rosnące uprawy eukaliptusa, który pobiera dużo wody i tym samym pozbawia jej rzek. Poziom wody w rzece obniża się, a jej kolor staje się bury. – Nie jesteśmy w stanie przeżyć na naszych terenach, więc przemieszczamy się w kierunku Parku Narodowego – tłumaczy aktywistka. Dodatkowo pływy są coraz większe. To dla mieszkańców realne niebezpieczeństwo, bo bywa, że przypływ odcina domy od reszty lądu. To z kolei wpływa na ich gospodarkę i kulturę, która jest związana z morzem.
– Silnie odczuwamy wpływ inwazji. Kiedy idziemy na monitoring, musimy zostawić nasze uprawy bez opieki. Nielegalni drwale bardzo hałasują, co płoszy zwierzęta, na które polujemy. Największy problem to oczywiście morderstwa naszych przywódców – dodaje Tejubi.
Amazonia cierpi. Kto na tym korzysta?
Artur Domosławski wyjaśnia, że korzysta na tym przede wszystkim wielki biznes. Przed nim jednak często wkraczają ubodzy chłopi. Dziennikarz wytłumaczył z jakimi aktorami społecznymi ma do czynienia Amazonia.
– W Brazylii panuje ogromny głód ziemi. Chłopi są organizowani w różne sposoby. Rozdzieliłbym chłopów, którzy na własną rękę lub w porozumieniu z wielkim biznesem dokonują wycinki. Drugą grupą jest związek bezrolnych chłopów, którzy dokonują okupacji nieużytków latyfundiów, a później próbują to zalegalizować, co często też kończy się egzekucjami na liderach w celu zastraszenia reszty. Jest trudne i niewygodne pytanie, czy Ci ubodzy, którzy są skupieni w związkach i nie chcą wkraczać na rdzenne tereny ludności też przyczyniają się do destrukcji Amazonii.
Domosławski zapytał o to mieszkańców innego stanu. Usłyszał odpowiedź, że skala zniszczeń jest zupełnie nieporównywalna ze zniszczeniami dokonywanymi przez wielki biznes. – Niemniej wśród legalnie osadzonych na nieużytkach latyfundiów zdarzają się rolnicy, którzy, skuszeni łatwym zarobkiem, wpuszczają na swój teren nielegalnych handlarzy drewnem.
Walka rdzennych ludów. „Boję się o życie mojej córki”
– Działam jako aktywistka nie tylko w imieniu mojego plemienia. Wirtualnie łączę się z resztą świata i współpracuję z różnymi organizacjami pozarządowymi, w tym z WWF. Akcje, które wspólnie prowadzimy informują świat o tym, co się u nas dzieje. Zdarza się, że nielegalni osadnicy nie wiedzą, że zajęli terytorium rdzenne. Kiedy pewnego dnia dowiedzieli się o tym z mediów, wycofali się – mówi Pataxó.
Problemem jest też formalne oznaczenie naszego terytorium, bo nie można liczyć na przeznaczoną do tego organizację. Mieszkańcy mają jednak możliwość zgłaszania pewnych spraw do trybunałów międzynarodowych i to się właśnie dzieje.
– Od bardzo młodego wieku należę do ekipy monitorującej inwazję w regionie. Do tej pory robię to w ukryciu i na poziomie lokalnym. Pierwszy raz jestem za granicą i pokazuję się publicznie. Boję się. Boję się przede wszystkim o życie mojej 3-letniej córki – dodała Tejubi.
Amazonia źródłem bogactwa dla reszty świata. Sama cicho umiera
– Dla nas Amazonia to nie tylko płuca świata, ale też dom i ostoja bioróżnorodności. Nie chcę też myśleć, że za ileś lat miałabym używać respiratora, bo zabraknie nam tlenu. Myślimy więc o wyznaczeniu granic terenów ludności rdzennych, ale i o wielu gatunkach zamieszkujących Amazonię oraz okolice. Kapitalizm zrobił z Amazonii źródło pieniędzy. Tworząc farmy dla bydła, szukając drewna czy złota nie myśli się o naszej przyszłości – ubolewa Alice.
W tym momencie rdzenne ludy widzą Europę jako wielkiego złoczyńcę, wroga i konsumenta, który chce od nich czerpać. Wyjaśniają, że nie chodzi o to, żeby demonizować Europejczyków, a o to, żeby szanowali rdzenne społeczeństwa. – Dla nas liczy się dialog i cieszymy się, że dziś zaistniał – dodaje.
Aktywistki tłumaczą, że ich celem nie jest zakaz produkcji na eksport, ale o takie produkowanie, które szanuje prawa rdzennej ludności, pracowników i środowisko. Istotne, żeby proces ten był zrównoważony. Dlatego tak ważna jest rozmowa o monitorowaniu globalnych łańcuchów dostaw. Sprawdzanie pochodzenia towarów, które trafiają do UE jest w tym procesie niezbędne. Powinniśmy wiedzieć czy to co trafia do Europy pochodzi z legalnych źródeł i upraw.
– Mam wrażenie, że na naszym terytorium wycinka nie zatrzymuje się. Intruzi wchodzą tylko głębiej i głębiej – zauważyła Tejubi.
Kontekst polityczny. „Nie ma takiej armii, która mogłaby zatrzymać wycinkę”
– Na szczycie w Glasgow podjęto decyzję, że zostanie wprowadzona norma zobowiązująca producenta do wykazania, że w wyprodukowanie towaru nie była uwikłana wycinka lasów . Sądzę, że taka kontrola w Brazylii będzie trudna, bo obecne władze nie są zainteresowane dostarczaniem komukolwiek takiej wiedzy. Wręcz je sabotuje i z nimi walczy – wyjaśnia Domosławski.
Nawet jeśli Bolsonaro odejdzie od władzy, a wybory wygra Lula, Europa powinna wywierać presję na Brazylię. Wola polityczna jest więc bardzo ważna.
– Nie ma na świecie takiej armii, którą można wysłać w celu pilnowania Amazonii i chronienia jej przed wycinką. A jej skala jest tak duża, że przedsięwzięcie to jest konieczne bardzo trudne. Wymaga to wiedzy operacyjno-technicznej. Na pewno każdy progresywny rząd będzie miał pod górkę – dodaje dziennikarz.
Konieczna jest zmiana prawa i mądre wybory Europejczyków
Nowa dyrektywa ws. należytej staranności przedsiębiorstw w zakresie zrównoważonego rozwoju ma pomóc. Fakt, że dyrektywa zaistniała jest już wielkim krokiem naprzód. Trzeba jednak dodać, że projekt jest niedopracowany i zostawia dużo przestrzeni na korupcję. Rząd nie respektuje praw chroniących środowisko i szuka luk, które dają duże pole manewru w dalszej eksploatacji rdzennych terenów. Aktywistki zwróciły się do swoich koleżanek i kolegów mówiąc, że młodzi działacze powinni współpracować i nie ograniczać się jedynie do własnego ogródka. Korzystając z globalizacji można bowiem przemówić do świata.
– Mamy nadzieję, że jak tylko Lula wygra wybory, sytuacja zmieni się na lepsze. Prowadzimy z nim dialog i szukamy dostępnych rozwiązań. Wiemy, że są to obietnice przedwyborcze, ale jeśli spełni się choćby część z nich, będzie znacznie lepiej – mówi pełna nadziei Pataxó.
Jak zauważyła Alice, pojedynczy wybór nie zmieni życia rdzennych społeczności. Jeśli jednak Europejczycy będą wybierać zdrowe, ekologiczne produkty, zapoczątkują małą, wielką zmianę.
Czytaj także: Udowodnił, że koncern zatruł lasy deszczowe rakotwórczą wodą. Dostał 1000 dni za obrazę sądu
–
Zdjęcie tytułowe: tupinamba/Instagram.com