Polska nie jest rajem dla osób poruszających się głównie na własnych nogach. Mimo restrykcyjnego prawa nie mogą czuć się one bezpieczne. Przepisy zabraniają przekraczania jezdni na czerwonym świetle, a wykroczenie to jest surowo karane przez patrole policji. Mimo to statystyki pokazują, że to w Polsce mamy największe szanse na śmierć pod kołami samochodu. Prawo w wielu krajach Europy jest wobec pieszych o wiele mniej surowe. Jak wpływa to na ich sytuację?
Postanowiliśmy to sprawdzić, podając dane z Europejskiego Obserwatorium Ruchu Drogowego (ERSO). Sama liczba zgonów pieszych na drogach jest w tym przypadku niewystarczająca – przez różnice w populacji każdego kraju. Dlatego przytaczamy statystyki dotyczące liczby takich przypadków na milion mieszkańców w ciągu roku. Przejrzeliśmy dane podawane przez ERSO dotyczące bieżącej dekady. Współczynnik ten dla Polski według najnowszych danych wynosi około 24 i jest jednym z najwyższych w Europie. Jak jest w innych krajach, nierzadko dających pieszym o wiele więcej swobody?
Szwecja – od trzech do sześciu śmiertelnych wypadków na milion mieszkańców
Tu możemy przejść przez ulicę dosłownie wszędzie, oczywiście poza autostradami. Nie musimy też zważać na sygnalizację, która jest jedynie sugestią dotyczącą bezpieczeństwa. Jeśli widzimy światło czerwone – możemy przechodzić, warto jednak zachować ostrożność. W takiej sytuacji musimy też upewnić się, że nie stwarzamy niebezpieczeństwa na drodze. Statystyki od ponad dekady stoją w miejscu – na drogach Szwecji ginie co roku od 40 do 55 pieszych. To daje skandynawskiemu krajowi trzecie miejsce pod względem najniższej liczby śmiertelnych wypadków wśród pieszych na milion mieszkańców wśród państw UE. Współczynnik ten wynosi w ostatnich latach od trzech do sześciu.
Norwegia – od dwóch do pięciu śmiertelnych wypadków na milion mieszkańców
To kolejny kraj z przepisami pozwalającymi pieszym na wyjątkowo wiele. Norwegowie idą jednak o krok dalej od Szwedów – nie mają problemu z przechodzeniem przez ulicę na czerwonym świetle niezależnie od okoliczności. Pieszy ma więc pierwszeństwo w tej sytuacji nawet, jeśli przez ulicę przejeżdża sznur samochodów. Nie przekłada się to jednak na liczbę śmiertelnych ofiar wypadków drogowych wśród pieszych. W ostatnich latach to od 12 do 31 osób na rok. Przepisy dają więc w Norwegii większą swobodę, ale i mogą przekładać się na większe bezpieczeństwo pieszych.
Holandia – od trzech do pięciu śmiertelnych wypadków na milion mieszkańców
W miastach Niderlandów, według użytkowników tamtejszych dróg, przejścia dla pieszych występują o wiele rzadziej niż w innych krajach. Przez drogę można przechodzić za to wszędzie tam, gdzie pozwala na to zdrowy rozsądek. W 1995 roku zniesiono też obowiązek przekraczania ulicy w najkrótszej możliwej linii. Pieszy jest chroniony w momencie zbliżania się do jezdni – niezależnie od tego, czy znajduje się w pobliżu wyznaczonego przejścia. Ilu pieszych ginie w tym kraju na ulicach? Co roku od trzech do pięciu na milion mieszkańców. W Polsce – nawet sześć razy więcej.
Niemcy – od siedmiu do dziewięciu śmiertelnych wypadków na milion mieszkańców
U naszych zachodnich sąsiadów chroniony jest pieszy szybko zbliżający się do drogi lub stojący w pobliżu krawężnika i patrzący w stronę jezdni. To oznacza, że chce przejść. Co więcej, piesi nie muszą szukać zebry, by wejść na ulicę. Prawo wymaga od nich jednak zachowania zasad zdrowego rozsądku i uwzględnienia ruchu samochodów. Te zwyczajowo zwalniają zbliżając się do przejść. Niemcy są o wiele ludniejszym krajem niż Holandia, Szwecja czy Norwegia. Jeździ tam też więcej samochodów. Czy w połączeniu z liberalnymi wobec pieszych przepisami owocuje to dramatem na drogach? Statystyka wskazuje, że jest nieco mniej bezpiecznie niż w Niderlandach i Skandynawii, ale liczby nawet nie zbliżają do polskiego poziomu. Na milion mieszkańców w Niemczech przypada od siedmiu do dziewięciu wypadków kończących się śmiercią pieszego w ciągu roku.
Belgia – od siedmiu do ośmiu śmiertelnych wypadków na milion mieszkańców
“W Brukseli wyznacza się przejścia dla pieszych. Bardzo wiele przejść dla pieszych” – czytamy w nagłówku wpisu blogowego Adama Bowena, brytyjskiego aktywisty zajmującego się miastami. Jest on zachwycony bezpieczeństwem na drogach Belgii. Liczba “zebr” robi wrażenie, a by się o tym przekonać, można wybrać się na wirtualny spacer po drogach tego kraju w Google Maps. Kierowcy muszą zwalniać zbliżając się do każdej z nich. Piesi mają na nich bezwzględne pierwszeństwo. Muszą jednak zwracać uwagę na natężenie ruchu i szybkość przejeżdżających samochodów. Jak przekłada się to na bezpieczeństwo? Współczynnik liczby śmiertelnych wypadków pieszych na milion mieszkańców wynosi co roku od siedmiu do ośmiu.
Wielka Brytania – od sześciu do siedmiu śmiertelnych wypadków na milion mieszkańców
W Wielkiej Brytanii spotkamy znane z polskich dróg pasy oznaczające przejście dla pieszych. Miejsce przeznaczone do przechodzenia przez jezdnię często oznaczone jest jednak jedynie dwoma równoległymi wobec siebie liniami biegnącymi od krawężnika do krawężnika. Napisy na chodnikach pouczają, by przed wkroczeniem na jezdnię dokładnie się rozejrzeć. Kierowcy są natomiast ostrzegani przed zbliżającym się przejściem poziomym oznakowaniem w formie charakterystycznych zygzaków. Zabronione jest zagradzanie przejścia, gdy kierowca stoi w korku. Samochód musi zatrzymać się i ustąpić pieszemu, gdy stoi przy drodze lub zbliża się do niej. A co z sygnalizacją? Wszyscy, którzy spędzili trochę czasu w Wielkiej Brytanii potwierdzą, że ma znaczenie raczej symboliczne, a policja nie reaguje na przechodzenie na czerwonym. Na milion mieszkańców Zjednoczonego Królestwa co roku przypada od sześciu do siedmiu wypadków, w których giną piesi.
Czechy – od dwunastu do siedemnastu śmiertelnych wypadków na milion mieszkańców
Na razie przyjrzeliśmy się krajom Europy Zachodniej, co można natomiast powiedzieć o bezpieczeństwie na ulicach znacznie bliższego nam kulturowo kraju? Na pewno nie jest tak dobrze, jak w Holandii czy Norwegii. Czesi wyraźnie wyprzedzają jednak Polskę. Ich wynik to od dwunastu do siedemnastu zgonów pieszych w wyniku wypadków na drogach na milion mieszkańców. Kierowcy muszą tam zmniejszyć prędkość i w końcu zatrzymać się, gdy widzą osobę zamierzającą przejść przez jezdnię – nawet, jeśli dopiero zmierza w kierunku przejścia dla pieszych.
Szwajcaria – od siedmiu do dziesięciu śmiertelnych wypadków na milion mieszkańców
To jeden z krajów, które przez Rzecznika Praw Obywatelskich pokazywane są jako wzór do naśladowania. Nic dziwnego, śmiertelne potrącenia są tam rzadkie, choć do liderów bezpieczeństwa nieco brakuje. Na milion mieszkańców przypada co roku od siedmiu do dziesięciu takich przypadków. Swój wpływ na to mają pewnie również surowe w porównaniu z polskim prawo o ruchu drogowym. Za przekroczenie prędkości o 25 kilometrów na godzinę w terenie zabudowanym można tam stracić prawo jazdy na co najmniej trzy miesiące. Kierowcy, podobnie jak w wielu innych krajach, mają obowiązek zatrzymać się przed przejściem w sytuacji, gdy widzą stojącego na chodniku przy nim pieszego.
Fot. Oxford Circus, Willy Barton / Shutterstock.com