Rosnące koszty energii stają palącym się tematem dyskursu społecznego, któremu rzadko towarzyszy pogłębiona refleksja. Często towarzyszy mu manipulacja zwolenników tezy o braku wpływu ludzkości na zmiany klimatyczne. Pojawiają się ataki na ideę Zielonego Ładu, dla których pretekstem są błędy w skądinąd koniecznej jego implementacji.
Najważniejszym elementem Zielonego Ładu jest transformacja energetyczna. To ona ma wpływ na koszty energii. Koszty te są istotnym elementem międzynarodowej konkurencyjności przemysłu. To z kolej ma wpływ na saldo bilansu handlowego a w konsekwencji na poziom zamożności danego państwa. Na rynku wewnętrznym wzrost cen energii wpływa na poziom inflacji, która boleśnie dotyka szczególnie te najuboższe warstwy społeczne.
Opinie i komentarze publikowane na łamach SmogLabu wyrażają poglądy autora i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji.
Koszty energii są istotnym składnikiem budżetów gospodarstw domowych, przez co mają znaczący wpływ na wysokość Funduszu Swobodnej Decyzji (FSD). To ta część budżetu domowego, która nam pozostaje po zakupie produktów i usług niezbędnych do normalnego funkcjonowania. Wysokość FSD decyduje o popycie wewnętrznym na wysoko przetworzone dobra. Chodzi m.in. o edukację i dobra kultury, a w konsekwencji o dobrostan społeczeństwa.
Kosztem energii tak dla przemysłu, jak i gospodarstw domowych jest iloczynem jej ceny i wysokości zużycia. W dobie wymuszonej katastrofą klimatyczną transformacji energetycznej ceny energii zależą od poziomu capex’u. Jest to wysokość nakładów inwestycyjnych na jednostkę energii produkowanej przez OZE i kosztów jej magazynowania. Coraz więcej energii muszą dostarczać nowe, a więc obciążone odpisem amortyzacyjnym źródła. Dlatego pomimo bliskich zeru kosztów zmiennych cena energii musi być wysoka.
Z tego powodu kluczowe znaczenie dla jakości życia społeczeństwa mają inwestycje podnoszące efektywność energetyczną, czyli zmniejszające zapotrzebowania na energię. Niskie do tej pory ceny energii wynikały z polityki dotowania energii wytwarzanej z paliw kopalnych. Drugim czynnikiem było nieuwzględnianie kosztów środowiskowych jej wytwarzania, co spowodowało narastającą katastrofę klimatyczną.
„Lobby deweloperskie i banki zwalczają próby podnoszenia standardów energetycznych”
Oczywistą konsekwencją niskich cen energii było jej marnotrawstwo i niska opłacalność inwestycji podnoszących efektywność energetyczną. Skutkiem tego jest ogromny rozrzut standardu energetycznego w budynkach. Od wampirów energetycznych o zużyciu energii ponad 300 kWh/m2 /rok do nowobudowanych budynków zeroenergetycznych.
Co ciekawe – przy obecnych cenach energii budynki zeroenergetyczne charakteryzują się najniższą wysokością wydatku mieszkaniowego. Ten jest definiowany jako suma nakładów na budowę wraz z kosztami kapitału i kosztów energii w okresie eksploatacji. Zatem z punktu widzenia użytkowników mieszkań już dziś nie powinny powstawać inne niż zeroenergetyczne budynki. Tak jednak nie jest, ponieważ większość budynków wielorodzinnych powstaje na rynku deweloperskim.
Deweloper nie ponosi kosztów eksploatacji budynku, zatem nie ma interesu w ponoszeniu kosztów na podniesienie jego efektywności energetycznej. Dlatego polityka zaspakajania potrzeb mieszkaniowych przez rynek deweloperski zawsze będzie w konflikcie z polityką klimatyczną. Potężne lobby deweloperskie ściśle powiązane z bankami będzie zwalczało wszelkie próby zmian w prawie podnoszących wymagania co do standardu energetycznego budynków. Bariery dla budownictwa zeroenergetycznego występują także wtedy, gdy inwestor buduje dla siebie i powinien brać pod uwagę koszty eksploatacji. Mają wtedy jednak inny charakter, bo ich źródłem nie jest chciwość a niska świadomość energetyczna i ograniczone zasoby finansowe inwestorów.
Brak równowagi między popytem a podażą inwestycji
Trzeba zdać sobie sprawę, że transformacja energetyczna ma rewolucyjny, a nie ewolucyjny – rynkowy charakter. To w konsekwencji skutkuje brakiem równowagi pomiędzy popytem na inwestycje a podażą dóbr inwestycyjnych i kompetencji na rynku inwestycji proefektywnościowych. Ten brak równowagi oraz struktura popytu, gdzie największym potrzebom towarzyszy brak zdolności kredytowej wynikający z faktu, że najubożsi mieszkają w domach o najniższym standardzie energetycznym, wymaga przemyślanej interwencji państwa.
Problem polega na tym, że jeśli taka interwencja będzie ograniczona do transferów finansowych, to w wyniku braku równowagi między popytem a podażą wygeneruje inflację sektorową. Tym samym zrujnuje efektywność ekonomiczną inwestycji. Co gorsze, nie zostaną także osiągnięte zakładane oszczędności energii. A to skutkiem niskich kompetencji uczestników rynku po stronie podażowej, czyli projektantów i wykonawców inwestycji. Ten efekt ulegnie wzmocnieniu skutkiem niskiej świadomości energetycznej i wynikającym z tego brakiem nadzoru ze strony beneficjentów tych inwestycji.
Na to nakłada się niska jakość materiałów i urządzeń, charakterystyczna dla sytuacji przewagi popytu nad podażą. To negatywne zjawisko istotnie wzmacnia słabość polskich instytucji ochrony konsumenta. Wzmacnia je także liberalne prawo stojące na straży interesów producentów, a nie obywateli. W konsekwencji cieszący się bezkarnością nieuczciwi producenci swoim tanimi – bo niespełniającym norm, produktami wypierają z rynku droższych – bo oferujących wysokiej jakości towar, producentów. Jest to szczególnie dotkliwe na rynku inwestycji termomodernizacyjnych. Tam materiały i urządzenia są de facto inwestycją w źródło energii wytwarzające rok w rok „megawatogodziny”. Niska jakość tego źródła oznacza coroczną stratę finansową inwestora.
Co z innowacjami? Pomóc może „triada” instytucji.
Sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana w wyniku nakładania się skutków narastającego kryzysu klimatycznego i zagrożenia wojną. Na szczęście poza konkurowaniem o nakłady finansowe, bezpieczeństwo militarne i energetyczne oraz odporność na zmiany klimatu są w miarę spójne. Niskie zapotrzebowanie na energię i rozproszone jej źródła są podstawą odporności na demonstrowane podczas wojny w Ukrainie uderzenia wroga w infrastrukturę energetyczną.
Zarówno wojna, jak i katastrofy naturalne będące skutkiem zmian klimatycznych wymagają innych niż rynkowe mechanizmów działania. Niewidzialna ręka rynku musi być wsparta strategicznym planowaniem i skutecznymi procedurami. Jedno i drugie wymaga budowy struktury zdolnej do kierowania zasobów na newralgiczne obszary. Bez tego, jak i bez stworzenia nowych ram regulacyjnych dla rynku, nie unikniemy tragicznych konsekwencji narastającej katastrofy klimatycznej. Nie ograniczymy też ryzyk wynikających z zewnętrznych zagrożeń.
Kolejną wspólną implikacją tych wyzwań jest olbrzymie zapotrzebowanie na innowacje. O ile znaczenie postępu technicznego dla sukcesów wojennych jest oczywiste, o tyle nie jest doceniane w walce o ochronę klimatu – a przecież jej istotą jest zmiana, a więc innowacja w sposobie funkcjonowania społeczeństwa. Dlatego konieczne jest uruchomienie ekosystemu transformacji energetycznej opartego na innowacjach.
W systemie tym indywidualna kreatywność wynalazców działających w startup’owych strukturach powinna zostać wsparta kapitałem finansowym i kompetencją we wdrażaniu innowacji na wielką skalę. Taką rolę mogłaby teoretycznie spełniać triada istniejących instytucji. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju „zamawiając” innowacje kluczowe dla wdrażania Zielonego Ładu w formule zamówień przedkomercyjnych (PCP) na wzór amerykańskiej agencji DARPA, Polski Fundusz Rozwoju – finansując ich wdrażanie w przemyśle i Agencja Rozwoju Przemysłu – wspierając kapitałowo strategiczne dla Zielonego Ładu branże.
Teoretycznie, bo rządy prawicy przekształciły te instytucje w szemrane organizacje finansowania szeroko rozumianych partyjnych interesów, a nowa władza nie ma pomysłu ani energii, by je sensownie zreformować.
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Alexandros Michailidis