Państwo Środka to największy na świecie producent i konsument żywności. Choć mięso jest tam jadane znacznie rzadziej niż w USA czy w Europie, miliardowa populacja robi swoje i Chiny zdają sobie z tego sprawę. Coraz więcej ludzi aspiruje do wyższych klas i życia w zgodzie z ich przyzwyczajeniami. To stwarza już od kilku lat ogromne wyzwania środowiskowe, szczególnie w kontekście emisji gazów cieplarnianych.
Jadłodajnia wielkiego kalibru
Chiny trzymają się mocno, i nawet pandemia Covid-19 nie jest w stanie tego zmienić. Państwo Środka przeszło niezwykły rozwój społeczny i gospodarczy w ciągu ostatnich dwudziestu kilku lat. Na przeszkodzie nie stanął ustrój polityczny kraju, bo gospodarka ma kapitalistyczny, otwarty na świat charakter, mimo dużej kontroli państwa.
Wzrost gospodarczy Chin osiągnął w 2007 roku zawrotne 14,2 proc. W ostatnich latach był mniejszy, ale i tak są to ogromne liczby. W praktyce oznacza to rosnącą w szybkim tempie konsumpcję. Rozwój gospodarczy, wzrost poziomu życia przełożył się na wzrost zapotrzebowania na żywność. Już od dobrych kilkunastu lat przeciętny Chińczyk nie bazuje raczej na misce ryżu, a na steku czy kiełbasie, albo hamburgerze. Oczywiście, póki co, jeszcze nie tak jak w USA czy chociażby u nas. Poprawa jakości życia w Chinach przełożyła się na zmianę diety.
Chiny notują ogromny popyt na mięso
Dziś to największy na świecie producent mięsa. Mięso coraz częściej trafia na talerze od początku lat 90-tych XX wieku, kiedy to Chiny wkroczyły na ścieżkę szybkiego rozwoju. Wciąż jednak konsumpcja białka zwierzęcego pozostaje w tyle za krajami zachodnimi. W ostatnich latach konsumpcja ta była o połowę mniejsza niż w USA. Niewykluczone, że to się zmieni, gdyż postęp, urbanizacja i wzrost poziomu życia będą dalej postępować.
Dużym powodzeniem w Chinach cieszy się wieprzowina. Nawet afrykański pomór świń i pandemia tego nie zmieniły. Po pandemii, w 2022 roku produkcja wieprzowiny w Chinach ponownie wzrosła – o 4,6 proc. Wyprodukowano 55,41 mln ton mięsa w porównaniu z 52,96 mln ton w 2021 roku. Według OECD przeciętny Chińczyk na razie zjada niewielką ilość mięsa wieprzowego, bo 23,7 kg, ale należy dodać do tego inne, jak drób czy wołowinę. Sumarycznie mamy więc 45,1 kg rocznie. Dla porównania przeciętny obywatel Polski zjada rocznie 73,5 kg mięsa. W takiej sytuacji w Chinach popyt będzie rósł dalej. W przypadku samej wieprzowiny do 2031 roku będzie to 35,6 kg. Chińczycy dogonią więc Polaków i mieszkańców USA.
Nie bez wpływu na klimat i środowisko
Wiemy, że konsumpcja mięsa oznacza duże emisje CO2, a przede wszystkim metanu do atmosfery. Metan jest bardzo silnym gazem cieplarnianym, około 20-25 razy silniejszym od dwutlenku węgla. W kontekście globalnego ocieplenia nie należy też skupiać się tylko i wyłącznie na samym rolnictwie, ale całym przemyśle żywnościowym, np. na przetwórstwie. Należy też brać pod uwagę nie tylko sam CO2, ale wyżej wspomniany metan, który po pewnym czasie ulega rozkładowi, przekształca się w CO2.
Jak podaje ostatni raport IPCC cały przemysł żywnościowy, którego rolnictwo jest jedną ze składowych, przekłada się na co najmniej 21 proc. udziału, ale jest to dolna granica. Szacunki, biorąc tu pod uwagę szerokie spektrum systemu żywnościowego mówią o 37 proc. udziale w całym miksie emisji. W grę wchodzi tu też zmiana w użytkowaniu terenów, jak np. wycinka lasów. Oznacza to, że aby człowiek mógł jeść, do atmosfery dziś musi się dostać nawet 19 mld ton ekwiwalentu CO2.
Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) szacuje, że chiński system żywnościowy wyemitował w 2020 roku 1,9 mld ton ekwiwalentu CO2. Z jednej strony jest to mało, bo tylko 14,1 proc. krajowego udziału. Z drugiej strony dużo, prawie pięć razy tyle, co całościowe emisji Polski. Przyczyną spadku tego udziału jest dynamiczny rozwój innych sektorów przemysłu, energetyki, przemysłu metalurgicznego, transportu i budownictwa. W rzeczywistości emisje te rosną, ale rozwój całego przemysłu niezwiązanego z żywnością redukuje ten procentowy udział. To marne pocieszenie, jeśli weźmiemy pod uwagę wpływ na całe środowisko.
Deforestacja i pustynnienie
Ziemię trzeba gdzieś uprawiać, w takiej sytuacji trzeba wyciąć las, albo naturalne tereny zielone przekształcić w pastwiska i pola uprawne. W latach 2001-2021 Chiny utraciły 10,9 mln ha lasów, co oznacza spadek o 6,7 proc. To wbrew pozorom nie jest mało, bo oznacza utratę nie tylko siedlisk dzikich zwierząt, ale zwiększa ryzyko występowania suszy. Nie wspominając już o związanych z tym emisjami gazów cieplarnianych. Ta prowadzona pod rolnictwo, ale i też rozwój miast deforestacja przełożyła się na wyemitowanie 4,68 mld ton ekwiwalentu CO2.
Oczywiście po drodze Chińczycy sadzili nowe lasy, ale nim urosną, mogą zostać pochłonięte przez szybko postępujące pustynnienie. Powyższa mapa pokazuje, jak dużo obszarów zielonych straciły Chiny w ciągu blisko 40 lat. „To tak jak na początku filmu 'Interstellar'”, powiedział Feng Wang, profesor nadzwyczajny w Instytucie Studiów nad Pustynnieniem w Chińskiej Akademii Leśnictwa. Wang powołuje się na film z 2014 roku, który przedstawia coraz bardziej niegościnną planetę z powodu katastrof ekologicznych.
Problem jest szczególnie widoczny w północno-zachodnich Chinach. Wycinka lasów, usuwanie zarośli pod uprawy, a także nadmierny wypas bydła, to przyczyny pustynnienia. Oczywiście w grę wchodzi też postępujące globalne ocieplenie. „Silne wiatry nawiewają piasek wszędzie, nawet wewnątrz [budynków]”. „Głównym problemem [z którymi borykają się Chiny] jest zbyt duża populacja żyjąca na suchych terenach, która przekracza ekologiczne możliwości utrzymania i przywracania tego obszaru”, powiedział Wang. Problem pustynnienia jest widoczny od lat. W 2016 roku Monique Barbut, sekretarz wykonawcza UNCCD, oświadczyła, że utrata gruntów jest coraz bardziej dotkliwa, a nie mniejsza, pomimo rosnącej świadomości. Nie dotyczy to tylko Chin. „Każdego roku tracimy coraz więcej ziemi”, powiedziała Barbut. „Dzisiaj każdego roku tracimy ponad 12 mln hektarów ziemi, więc sytuacja się pogarsza”.
Marnowanie jedzenia, coś trzeba z tym zrobić
Jak by tego było mało Chiny mają poważny problem z marnowaniem jedzenia. Na całym świecie 6 proc. emisji gazów cieplarnianych to rezultat marnotrawstwa żywności. W Chinach ten problem jest olbrzymi, widocznie dopiero co się uczą zachodniego modelu życia, który jeszcze ponad 20 lat temu był im obcy. Okazuje się, że w latach 2014-2018 aż 27 proc. wyprodukowanej żywności zostało zmarnowane.
W 2021 roku chińskie władze ogłosiły „Kampanię czystego talerza„, która ma na celu wyeliminować problem marnotrawstwa. To dość spore wyzwanie, bo w Chinach jest taki zwyczaj, że zjedzenie wszystkiego, co podano, uważa się za danie gospodarzowi do zrozumienia, że podał za mało i gość jest nadal głodny. Przyjął się tym samym zwyczaj, że na talerzu zostawia się resztki jedzenia, by pokazać, że człowiek się najadł. Przykrym owocem tego zwyczaju we współczesnym świecie Chin jest to, że np. restauracje zamawiają więcej niż potrzeba. Sama kampania raczej dobrych rezultatów nie przyniesie. Dlatego też władze przyjęły ustawę przeciwdziałającą marnowaniu żywności. Ustawa określa zestaw zasad dla podmiotów publicznych i prywatnych dostawców usług gastronomicznych i spożywczych, aby poprawić zaopatrzenie w żywność, zarządzanie i przygotowanie. Dostawcy żywności, którzy wprowadzają konsumentów w błąd, zmuszając ich do składania „nadmiernych zamówień”, podlegają karze grzywny w wysokości do 1500 dolarów.
Wegańska alternatywa w chińskiej tradycji
Samo ograniczenie marnotrawstwa, o ile przyniesie zadowalające skutki w najbliższych latach to za mało. Populacji Chin nie da się zmniejszyć się w kilka lat, a problem bezpieczeństwa żywnościowe rośnie. W 2015 roku w krajowym zobowiązaniu klimatycznym (NDC) zobowiązały się do promowania „niskoemisyjnego rozwoju” w rolnictwie. Jednak wszelkie próby ograniczeń w stosowaniu np. nawozów mogą się okazać niewystarczające w sytuacji rosnącego konsumeryzm połączonego z liczbą ludności.
Być może Chiny zaskoczą świat zachodni, i nie wejdą całkiem na drogę, na którą my wkroczyliśmy. W Szanghaju powstał pierwszy w Chinach sklep z produktami kojarzącymi się z mięsem, ale nie pochodzącymi od zwierząt. Białko zwierzęce zastąpione jest roślinnym. „Chodzi o to, aby zaprezentować jedne z najlepszych produktów z całego świata, aby ludzie mogli cieszyć się niesamowitym wegańskim posiłkiem”, chwali się David Yeung, założyciel Green Common. Sklep ten cieszy się dużą popularnością. Jest to więc znak, że Chiny są u progu rewolucji opartej na białkach roślinnych. Ta rewolucja w połączeniu z rozwiązaniem problemów marnowania żywności mogą względnie szybko przynieść oczekiwane rezultaty.
Czytaj także: Chiny niszczą światowe łowiska. Plądrują wody daleko poza swoimi granicami
–
Zdjęcie: JUN YANG/Shutterstock