Jeszcze w ubiegłym roku Chiny był największym na świecie importerem plastikowych odpadów. Tylko w 2016 roku przyjęły ich 7,35 mln ton. Była to ponad połowa całego światowego rejestrowanego obrotu tymi odpadami. W sumie – jak wylicza świetny popularnonaukowy serwis „I Fucking Love Science” – cały świat wyrzuca w ciągu roku około 320 milionów ton plastiku, ale tylko około 9 proc. z tego jest wykorzystywane ponownie. Reszta ląduje na wysypiskach i w oceanach.
Lub – chciałoby się dodać patrząc z polskiej perspektywy – w chmurze. Większość chińskiego importu, przynajmniej według oficjalnych informacji, była zagospodarowywana przez fabryki, które ze starych butelek, kubków, słomek i pudełek, robiły nowy produkt. Od początku tego roku w Państwie Środka zaczął jednak obowiązywać zakaz importu plastikowych (i nie tylko) śmieci, którego wprowadzenie jest jednym z elementów dużej ekologicznej reformy, która postępuje tam krok po kroku. „Po latach importowania tych wszystkich śmieci, Chiny zdecydowały się to zatrzymać. Taka decyzja nie powinna być dla nikogo zaskoczeniem. Chińska gospodarka szybko urosła i jest większa niż kogokolwiek innego. Kiedy jakość życia rośnie, kraj decyduje się ograniczać emisje. W tym te powstające przy przetwarzaniu i niszczeniu plastiku”, tłumaczył Daniel Hoornweg z University of Ontario w rozmowie z „The Verge”. To może nie powinno nikogo zaskoczyć, ale zaskoczyło prawie wszystkich. I oznacza mniejsze lub większe problemy dla ponad 100 krajów świata, które dotąd eksportowały plastikowe śmieci do Chin, bo tak było taniej niż zajmować się ich ponownym wykorzystaniem na miejscu. Barierą, zwraca uwagę Hoornweg, są koszty sortowania i przetwarzania, które w dużym stopniu wynikają z energochłonności procesu.
Najpoważniejsze dla kilku największych gospodarek świata, które odpowiadają za zdecydowaną większość zużycia plastiku. Amerykańskie media już donoszą o tym, że w kraju rosną plastikowe góry, bo przedsiębiorcy nie wiedzą, co zrobić z odpadami, które dotąd trafiały do Chin. Przy czym trzeba powiedzieć, że jest to gigantyczny problem nie tylko dla tych krajów, ale także dla wszystkich, którzy zależą od stanu środowiska naturalnego. Szczególnie, kiedy żyją w krajach rozwijających się, do których jak można się spodziewać trafią odpady, których nie chcą Chiny. Trzeba też dodać, że nie chodzi tylko o ludzi. Być może największym poszkodowanym, przynajmniej dotąd, jest bowiem morska i oceaniczna fauna, która ginie przez nasze śmieci.
To jednak rzecz, o której wiemy nie od dziś. Nową informacją jest to, że zajmujący się inżynierią materiałową naukowcy z University of Georgia, sprawdzili, jak wyglądał import odpadów plastikowych do Chin między 1988 i 2016 rokiem, i na tej podstawie policzyli, jak duży problem dla reszty świata wygeneruje wprowadzony w tym kraju zakaz. Raport z badania opublikowano w „Science Advances”, a wnioski są takie, że jego efektem będzie dodatkowe 111 milionów ton plastikowych śmieci (w perspektywie 28 lat), z którymi nie wiadomo, co zrobić. Komentujący zwracają uwagę, że to będzie wymagało gruntownego przemyślenia gospodarki odpadami w wielu krajach świata. Szczególnie tych najbogatszych, które odpowiadają za kilkadziesiąt procent śmieci.
Wielkim pytaniem, piszą niemal wszyscy i wśród nich wspomniany „The Verge”, jest to, co stanie się ze śmieciami, które nie trafią do Chin? Gdzie trafią – zastanawiają się – bo skutki mogą być katastrofalne. Pojawiają się różne odpowiedzi. Jedną z nich jest znalezienie innych krajów rozwijających się, padają tu nazwy takie jak Filipiny lub Wietnam, które przyjmą to, czego rozwinięte Chiny już nie chcą przyjmować. Innym pomysłem, ten podoba mi się bardziej, jest wymuszenie odejścia od plastikowych opakowań. W tym na przykład zamiana butelek jednorazowych na butelki zwrotne, a plastikowych kubków na szklanki. Który pomysł wygra?
Zobaczymy. Zależy to od tego, czy patrzenie w długiej perspektywie – na każdym poziomie – wygra z żądzą szybkich oszczędności i łatwego zysku. Ma to szczególne znaczenie dla nas, bo jeżeli plastikowych odpadów, z którymi nie ma co zrobić, będzie przybywać, to świat będzie próbował swoje śmieci eksportować wszędzie tam, gdzie tylko ktoś będzie chciał je przyjąć. I można się spodziewać, że na liście krajów będących rozwiązaniem, znajdą się nie tylko azjatyckie tygrysy, ale też pewien bardzo innowacyjny naród żyjący w Europie Środkowo-Wschodniej, który plastikowe śmieci nauczył się magazynować w chmurze. Problem może więc jeszcze narastać.
A my będziemy nim oddychać.
Fot. Flickr/Colin Dunn.