Chris Gloninger przez ostatnie 18 lat był telewizyjnym meteorologiem. Ponieważ jednak poważnie mówił na temat zmian klimatycznych, spotkał się z nękaniem, a ostatecznie z groźbami. Zdiagnozowano u niego przy tym zespół stresu pourazowego (PTSD). Hejt dotyka również aktywistki i aktywistów antysmogowych, działających w Polsce.
Doświadczony telewizyjny meteorolog, pracujący dla jednej z amerykańskich stacji stowarzyszonych z CNN, zrezygnował z pracy po 18 latach. Jak przekazał w mediach społecznościowych, odejście wiąże się bezpośrednio z zespołem stresu pourazowego. Chris Gloninger spotkał się m.in. z nękaniem w reakcji na to, że alarmował on widzów na temat problemu zmian klimatycznych.
Jak relacjonują amerykańskie media, problemy meteorologa miały związek z serią wiadomości e-mail, które otrzymywał przez ostatnich kilka miesięcy. Miały one charakter nękania. Krytyka – dotycząca tego, że w programach telewizyjnych mówił wprost, że obserwowane anomalie pogodowe mają związek ze zmianami klimatu – spływała także za pośrednictwem mediów społecznościowych.
CNN podaje, że we wspomnianych e-mailach był on oskarżany o udział w „spisku”. Sugerowano mu także, że powinien „utopić się w topniejącej pokrywie lodowej”. Później pojawiły się poważniejsze groźby.
Ostatecznie Gloninger, będący wykwalifikowanym meteorologiem, postanowił w inny sposób angażować się w kwestie związane z klimatem. Planuje zajmować się doradztwem.
- Czytaj również: Wtorek najcieplejszym dniem na Ziemi odkąd mierzymy temperatury. „Rekord długo się nie utrzyma”
Hejt wobec aktywistów i aktywistek antysmogowych
Zjawisko szeroko rozumianego hejtu dotyka również aktywistki i aktywistów w Polsce, którzy podejmują zagadnienia związane z ochroną środowiska. „Niedawno zajmowaliśmy się dwoma sprawami dotyczącymi hejtu skierowanego przeciwko aktywistom antysmogowym. Pierwsza z nich dotyczyła działań wymierzonych w Stowarzyszenie Krakowski Alarm Smogowy, natomiast w przypadku drugiej w prywatną osobę, aktywistę Polskiego Alarmu Smogowego” – mówi SmogLabowi Miłosz Jakubowski, radca prawny w Fundacji Frank Bold.
„Sprawy dotyczyły między innymi publikacji przeróbki komiksu, za sprawą którego działalność antysmogowa została porównana do nazizmu. W obydwu przypadkach tak stowarzyszenia, jak i osoby prywatnej, do sądów skierowano prywatne akty oskarżenia dotyczące zniesławienia. Obie sprawy zakończyły się wygraną pokrzywdzonych” – opowiada nam Jakubowski. Z mojego doświadczenia wynika, że tego rodzaju sprawy często tak właśnie się kończą. Pozwala to zatrzymać zjawisko hejtu, szczególnie gdy jego sprawcą jest jedna osoba. Trudniej, gdy hejtujących jest wielu, czasem bardzo wielu, co niestety może się zdarzyć w mediach społecznościowych” – zwraca uwagę prawnik.
“Niestety spotykamy się również z poważniejszymi sprawami, gdzie oprócz hejtu, dochodzi do gróźb. Taka sytuacja wydarzyła się kilka lat temu w Imielinie, w stosunku do członków lokalnego stowarzyszenia protestującego przeciwko budowie kopalni węgla kamiennego. Tam, na skutek zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa, sprawą zajęły się organy ścigania i sprawcy zostali ukarani. Co najważniejsze, groźby użycia przemocy już się nie powtórzyły” – mówi SmogLabowi Jakubowski. “Polskie prawo nie jest może idealne, ale generalnie pokrzywdzeni hejtem mają instrumenty, aby się przed nim skutecznie bronić” – podkreśla prawnik z Fundacji Frank Bold.
Czytaj również: Zgłosiła palących śmieciami i boi się o rodzinę. Naukowcy tłumaczą mechanizm
SLAPP, czyli nękanie na drodze prawnej
Innym rodzajem nękania, z jakim spotykają się aktywiści i aktywistki, również w Polsce, to tak zwany SLAPP. Skrót ten oznacza strategiczne pozwy przeciwko udziałowi w życiu publicznym (ang. Strategic Lawsuit Against Public Participation). “Są to takie działania prawne, które są skierowane przeciwko osobom udzielającym się w różny sposób publicznie i aktywistycznie. Mają na celu zastraszyć oraz zniechęcić aktywistów i aktywistki do działalności” – mówi SmogLabowi Maria Włoskowicz, prawniczka z Fundacji Frank Bold.
„W klasycznym ujęciu jest to powództwo, kierowane przez prywatne przedsiębiorstwo, czy też osoby prywatne, przeciwko zaangażowanym społecznie osobom. Cechą charakterystyczną jest to, że wytoczone roszczenie jest niewspółmierne do zarzucanych czynów. Chodzi właśnie o zastraszenie, pokazanie swojej siły” – tłumaczy Włoskowicz.
„W polskiej rzeczywistości można powiedzieć, że definicja SLAPP-ów nieco się rozszerza. Mamy bardzo wiele przypadków, w których to administracja państwowa działa przeciwko osobom aktywnie biorącym udział w życiu publicznym. Wprost mogą to być represje karne. Przykładem są sprawy aktywistów i aktywistek, które albo próbowały dokumentować polowania, albo je powstrzymywać. Później natomiast były ścigane karnie z powodu przeszkadzania w polowaniu” – mówi SmogLabowi prawniczka.
_
Zdjęcie: PHOTOBUAY / Shutterstock.com