Arktyka od dawna wzbudzała zachwyt ludzi, ale obecnie z zamarzniętego krajobrazu na szczycie naszej planety dochodzą głęboko niepokojące sygnały. Pokrywająca Ocean Arktyczny czapa polarna staje się coraz cieńsza.
Z tego powodu naukowcy są mocno zaniepokojeni jej przyszłością. Perspektywa wolnego od lodu Oceanu Arktycznego jest bardzo bliska. Problemem jest też administracja Trumpa, która wycofuje USA z globalnej strategii na rzecz walki z globalnym ociepleniem, dokonując przy tym cięć w swoich instytucjach naukowych. Działania USA mogą utrudnić walkę z globalnym ociepleniem i spisać Arktykę na straty.
- Czytaj także: Arktyka wolna od lodu za 10 lat? Rosja tylko na to czeka
Coraz cieńszy lód
W Arktyce niedawno rozpoczął się dzień polarny, który jest okresem sezonowego topnienia lodu morskiego. Nim to się stało, region doświadczył niezwykle wysokich temperatur. Na uwagę zasługuje luty, który był najcieplejszym w historii pomiarów. Obszar między Grenlandią a biegunem północnym był nawet o 12 st. C cieplejszy od średniej wieloletniej. Z tego powodu bywały dni, gdy temperatury przy biegunie północnym zbliżały się do zera. W tej części świata, pod koniec nocy polarnej nie powinno to mieć miejsca. Odchylenia temperaturowe przekraczały bowiem nawet 20 st. C.
Tak wysokie temperatury przełożyły się na powolny przyrost lodu. Wolno rosła jego powierzchnia, która w lutym i w marcu była rekordowo mała. Powoli też wzrastała grubość czapy lodowej na Oceanie Arktycznym. W rezultacie średnia objętość lodu, jak podaje Centrum Nauk Polarnych (Polar Science Center), była w lutym drugą najmniejszą w historii pomiarów. Różnica w stosunku do rekordowego 2017 r. była niewielka. Nastąpiło to po roku niepokojących sygnałów z regionu, w tym intensywnych pożarów i rozmarzającej wiecznej zmarzliny emitującej do atmosfery metan – silny gaz cieplarniany.
Zaistniała sytuacja maluje ponury obraz Dalekiej Północy, która od dwóch dekad ulega gwałtownym, negatywnym zmianom.

Powyższy wykres pokazuje, jak duże zaszły zmiany. Od 1979 r. objętość – a więc ilość – lodu morskiego w Arktyce skurczyła się o 42 proc. Inaczej mówiąc, czapa polarna na Oceanie Arktycznym jest prawie dwa razy mniejsza niż na przełomie lat 70. i 80. XX wieku.

Przedstawiony zestaw map arktycznego lodu morskiego pokazuje, jak ewoluowała grubość czapy polarnej od 1979 r. Duże zmiany widać gołym okiem. Jasnego koloru (reprezentującego gruby na ponad 3 metry lód) jest znacznie mniej niż jeszcze 20 lat temu.
„Nowe minimum”
To, co się dzieje w Arktyce, nie zostaje tam. Jest to problem o globalnych konsekwencjach. Arktyka odgrywa kluczową rolę w globalnych temperaturach i wzorcach pogodowych. „To coś w rodzaju naszego planetarnego systemu klimatyzacji” – powiedziała Twila Moon, zastępczyni głównego naukowca w Narodowym Centrum Danych Lodu i Śniegu. Spadek temperatur przyspiesza globalne ocieplenie, zwiększa wzrost poziomu mórz i pomaga wywoływać bardziej ekstremalne warunki pogodowe.
Naukowcy od lat powtarzają, że Arktyka jest systemem wczesnego ostrzegania przed zmianami klimatycznymi, a utrata lodu morskiego jest wyraźnym znakiem, iż region ma kłopoty. Ostatnie miesiące pokazały jak bardzo.
– Mam nadzieję, że te trzy miesiące nie będą prekursorem potencjalnego nowego minimum wszech czasów tego lata, ponieważ punkt wyjścia do sezonu topnienia nie jest dobry – powiedział dla CNN Mika Rantanen, badacz z Fińskiego Instytutu Meteorologicznego.
Jaki ma to związek z życiem w Polsce? Jedną z konsekwencji kurczącej się czapy polarnej będzie w naszym przypadku jeszcze większa niż dotychczas skala ekstremalnych zdarzeń pogodowych, a także większe ryzyko suszy. I to mimo braku zmian w rocznej sumie opadów. Susze będą występowały z tego powodu nie tylko latem, ale na początku wiosny, jak teraz.
Dlaczego? – Dlatego, że zmian jest też więcej, wpływają one na siebie wzajemnie – czasem się wzmacniając, a czasem osłabiając. Obserwujemy np. nad Europą tendencję do słabnięcia i zwiększonego meandrowania prądu strumieniowego i w efekcie częstszego występowania tzw. blokad wyżowych. Te warunki utrudniają rozwijanie się burz i sprzyjają występowaniu długotrwałych okresów bezopadowych. Widzimy więc, że sprawa nie jest tak prosta – odpowiada zapytany przez SmogLab Piotr Abramczyk, meteorolog z Uniwersytetu w Reading.
To mogą być już ostatnie lata Arktyki, jaką znamy
Nie wiemy, jak zakończy się tegoroczny sezon topnienia lodu. Wiemy za to, jakie są perspektywy. Według raportu, którego współautorem jest Dirk Notz, kierownik ds. lodu morskiego na Uniwersytecie w Hamburgu, Arktyka będzie wolna od lodu latem w pewnym momencie do 2050 r. Nawet jeśli ludzie przestaną spalać paliwa kopalne, emitując tym samym do atmosfery gazy cieplarniane. „Jest już w zasadzie za późno, by temu zapobiec” – powiedział dla CNN.
Choć dokładne przewidzenie, kiedy to się stanie, jest trudne, coraz więcej wskazuje, że jest do tego coraz bliżej. Najnowsze badania wskazują, że BOE, czyli stan wolnego od lodu Oceanu Arktycznego nastąpi jeszcze w tej dekadzie. Trudno w to uwierzyć, patrząc na to, że ostatni rekord letniego topnienia miał miejsce w 2012 r. Jednak lód jest coraz cieńszy. I wygląda gorzej niż w 2012 r.
Trump przyłoży się do zagłady Arktyki
Stan wolnej od lodu Arktyki w ocieplającym się klimacie będzie oznaczał, że kolejne lata będą ten okres wydłużały. Nasili to dalsze ocieplenie klimatu, gdyż zniknie zwierciadło odbijające promienie słoneczne. Naukowcy twierdzą, że proces da się odwrócić, ale pod warunkiem, że ludzie przestaną spalać paliwa kopalne. Niestety, biorąc pod uwagę politykę jaką realizuje Donald Trump, cele zatrzymania globalnego wzrostu temperatur mogą okazać się niezwykle trudne. Choć na drodze Trumpa stanie wiele przeszkód, emisje gazów cieplarnianych nie spadną tak, jak należałoby oczekiwać.
Jest jeszcze inny problem. Zdolność naukowców do śledzenia szybko zmieniającej się Arktyki jest zagrożona przez wstrząsy geopolityczne. Chodzi tu o inwazję Rosji na Ukrainę. Wojna Rosji z Ukrainą oznacza, że naukowcy z tego kraju, zostali wykluczeni z międzynarodowej współpracy. Zdaniem świata nauki już to osłabiło zdolność naukowców do śledzenia tego, co dzieje się w Arktyce.
Z kolei w USA szeroko zakrojone cięcia rządowych etatów w badaniach nad klimatem przez Trumpa wywołują poważne obawy. Zwłaszcza, że wiele systemów pomiarowych jest utrzymywanych przez rząd. Przy mniejszej wiedzy specjalistycznej i mniejszej liczbie amerykańskich naukowców „znacznie, znacznie trudniej będzie zrozumieć, co się dzieje w kluczowym momencie dla Arktyki” – uważa Notz.
To, co dzieje się w Arktyce, jest jednym z najdobitniejszych dowodów na to, „jak potężni staliśmy się my, ludzie, zmieniając oblicze naszej planety” – powiedział Notz. – Jesteśmy w stanie zniszczyć całe krajobrazy.
- Czytaj także: Po co Trumpowi Grenlandia i Kanada? [OPINIA]
–
Zdjęcie tytułowe: COULANGES/Shutterstock