Francuska delegacja na #COP24 zażądała, by w trosce o jej zdrowie ogłosić w Katowicach alarm smogowy. Delegaci mówią, że rozumieją, iż Polacy są w stanie znieść więcej, ale ich płuca nie wytrzymają śląskiego powietrza i obawiają się o swoje zdrowie.„Już popołudniu czuliśmy, że powietrze zrobiło się jakieś gęste. O smogu w Polsce tyle się mówi, że rzeczywiście w pierwszej chwili pomyśleliśmy, że to może być on. Jednak nikt przed nim nie ostrzegał, więc doszliśmy do wniosku, że na pewno nie ma zagrożenia dla zdrowia mieszkańców. Później ktoś pokazał nam mapę z wynikami odczytów i okazało się, że jest 300 proc. normy”, tłumaczy Jean Pierre Papin z francuskiej delegacji. „W Paryżu alarm byłby ogłoszony już dawno. Dlatego w trosce o zdrowie swoje i innych delegatów zdecydowaliśmy się zaapelować do polskiego rządu, by ogłosić w Katowicach alarm smogowy. Wciąż czekamy na reakcję”, dodaje.
Nieoficjalnie udało się ustalić, że rząd nie wie, co zrobić. Próbowano wytłumaczyć Francuzom, że Polacy mają inne płuca niż oni, więc alarm nie jest potrzebny, ale ci nie chcieli słuchać i mówili, że kaszlą. Prawdopodobnie jutro rząd spróbuje sięgnąć po argumenty z najnowszego oficjalnego stanowiska. W tym to, że polski system ostrzegania o smogu wydaje się wystarczający.
Sprawę skomentował jedynie prezydent Andrzej Duda. „Użytkowanie własnych zasobów naturalnych, czyli w przypadku Polski węgla, i opieraniu o te zasoby bezpieczeństwa energetycznego nie stoi w sprzeczności z ochroną klimatu i z postępem w dziedzinie ochrony klimatu”, powiedział.
***
Powyższy wpis jest inspirowany #ASZDziennikiem i nic w nim nie jest prawdziwe. Nic poza słowami Andrzeja Dudy i tym, że powietrze w okolicach katowickiego Spodka wygląda właśnie tak: