Kolejne badanie potwierdza, że nie istnieje bezpieczny poziom zanieczyszczeń. Naukowcy z Washington University School of Medicine (WUSM) ustalili,że narażenie na smog zwiększa ryzyko rozwoju cukrzycy już przy stężeniach tak niskich, że polskie miejscowości z członem „Zdrój” w nazwie z trudem osiągają je nawet latem.
Cukrzyca to jedna z najbardziej rozpowszechnionych chorób cywilizacyjnych. Na całym świecie cierpi na nią ok. 420 milionów osób, w Polsce – ok. 2,2 miliona (dane z roku 2013), czyli 5,6 proc. populacji. Ryzyko zachorowania rośnie z wiekiem. Nad Wisłą problem dotyczy co czwartej osoby po sześćdziesiątce. Jednak na cukrzycę coraz częściej zapadają osoby młode. Według prognoz do 2030 r. w gronie diabetyków znajdzie się aż 10 proc. populacji naszego kraju. Jako główny czynnik ryzyka wskazuje się otyłość, spowodowaną m.in. złym stylem życia, ale to niepełny obraz sytuacji. Kolejne badania sugerują, że istotną rolę w rozwoju choroby może odgrywać narażenie na zanieczyszczenia powietrza.
Małe narażenie, duże ryzyko
O korelacji między narażeniem na zanieczyszczenia a podwyższonym ryzykiem rozwoju cukrzycy wiadomo od dłuższego czasu. Jednak dopiero specjaliści z Washington University School of Medicine i Veterans Affairs’ Clinical Epidemiology Center podjęli wysiłek „skwantyfikowania” tej zależności. Przez 8,5 roku monitorowali zdrowie 1,7 miliona amerykańskich rezerwistów, którzy nie mieli zdiagnozowanej cukrzycy. Naukowcy zestawili dane na temat zdrowia byłych żołnierzy ze wskazaniami stężenia pyłów PM2.5 pochodzącymi z naziemnych systemów monitoringu EPA (amerykańska agencja ochrony środowiska) i satelitarnych, obsługiwanych przez NASA. Następnie wykorzystali kilka modeli statystycznych, aby wyeliminować ewentualny wpływ innych czynników. W końcu w oparciu o dotychczasowe badania opracowali własny model w celu ewaluacji ryzyka wystąpienia cukrzycy przy różnych poziomach narażenia na smog.
Ich ustalenia są co najmniej niepokojące. Okazało się, że podwyższone ryzyko rozwoju cukrzycy występuje już przy narażeniu na 2,4 mikrograma PM2.5 na metr sześcienny. W grupie narażonych na stężenia w przedziale 5–10 μg/m³ cukrzyca rozwinęła się u 21 proc. osób. Przy ekspozycji w przedziale 11,9–13,6 μg/m³ odsetek zachorowań wyniósł 24 proc. Choć różnica wydaje się mała, to jednak w liczbach bezwzględnych przekłada się na wzrost o 5 do 6 tys. zachorowań na 100 tys. osób w skali roku.
PM2.5 powoduje stany zapalne w naczyniach krwionośnych i podnosi poziom cukru
Stężenia o tej wartości często uznawane są za „bezpieczne”, a w przypadku wskazań dobowych nad Wisłą – za bajecznie niskie, szczególnie w okresie grzewczym. Wynika to z faktu, że zgodnie z wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia, średnie dobowe wskazanie dla pyłów PM2.5 nie powinno przekraczać 25 μg/m3 (dla nieco mniej groźnych pyłów PM10 wartość ta wynosi 20 μg/m3), a średnie roczne – 10 μg/m3 (dla PM10 – 20 μg/m3). Z kolei EPA zaleca, by średnia roczna stężeń PM2.5 nie przekraczała 12 μg/m3. W efekcie, gdy w okresie jesienno-zimowym i wczesnowiosennym bieżące wskazania dla PM2.5 spadają poniżej 25 μg/m3, na naziemnych tablicach informacyjnych i mapach jakości powietrza pojawiają się uśmiechnięte zielone buźki. Jednak standardem jest sytuacja, w której wskazania dla PM2.5 (o PM10 niewspominając), wystrzeliwują w kosmos, a mapy zabarwiają się purpurą.
Cząsteczki PM2.5 są bardziej niebezpieczne również z tego powodu, że ze względu na swoje znikome rozmiary mają większą zdolność przenikania do pomieszczeń. W okresie smogowej „zwyżki” oddychamy więc nimi również w mieszkaniach. Gdy trafią one do płuc, a następnie do układu krążenia, powodują stany zapalne w naczyniach krwionośnych. Zmniejszają również wydzielanie insuliny, co utrudnia organizmowi przekształcenie cukru w energię i prowadzi do utrzymywania się podwyższonego poziomu glukozy w krwiobiegu. Według ekspertów z WUSM to właśnie ten mechanizm zwiększa ryzyko rozwoju cukrzycy.
Biedni chorują częściej
Warto dodać, że amerykańscy naukowcy zaobserwowali jeszcze jedną smutną prawidłowość. Ryzyko rozwoju cukrzycy z powodu narażenia na zanieczyszczenia powietrza jest wyższe w krajach o niższym dochodzie. Pod tym względem wyróżniają się m.in. takie państwa, jak Indie, Afganistan, Papua-Nowa Gwinea czy Gujana. Na przeciwnym końcu skali są państwa takie, jak Islandia, Finlandia czy Francja, podczas gdy Stany Zjednoczone znajdują się bliżej środka. Jeśli jednak spojrzeć na światowe mapy powietrza, USA są oazą „zieleni” w porównaniu z Polską. Korelacja między niższym dochodem a wyższym narażeniem wynika z tego, że krajów biedniejszych często nie stać na prowadzenie polityki ograniczania emisji zanieczyszczeń. Wymaga ona nie tylko stworzenia odpowiednich ram prawnych, ale często również fundamentalnych zmian w polityce energetycznej i grzewczej, z przebudową infrastruktury włącznie.
Jednak Polskę trudno zaliczyć do krajów biednych lub zacofanych. Od 1996 r. należymy do OECD, organizacji skupiającej 36 państw uznawanych za wysoko rozwinięte i demokratyczne – swojego rodzaju „klubu bogaczy”. Tymczasem nasze podejście do walki z emisją zanieczyszczeń i ochrony jakości powietrza jest w dużym stopniu oderwane od tego „statusu majątkowego”. Wypadałoby to w końcu zmienić. W przeciwnym razie rachunek za zanieczyszczenia wystawi służba zdrowia.
Fot. Clinton Steeds/Flickr. Licencja CC.