W marcu Polska przesłała do notyfikacji w Komisji Europejskiej projekt zmian w ustawie o systemie monitorowania i kontrolowania jakości paliw, która ma pomóc uregulować wolną amerykankę na naszym rynku węgla. Projekt jest niezły, o czym przekonuje m. in. reakcja na niego.
Otóż swoje uwagi zgłosiło właśnie czeskie zrzeszenie firm zajmujących się wydobyciem i sprzedażą węgla, którego – jak piszą, tłumacząc, dlaczego się tym interesują – głównym zadaniem jest „obrona interesów swoich członków”. I zadanie to próbuje właśnie realizować. Oto czeska branża węglowa domaga się, by z ustawy zniknął zakaz jego sprzedaży i realny zakaz importu w celu spalania go w gospodarstwach domowych.
Autorzy uwag odwołują się do unijnej zasady swobodnego przepływu towarów. Jednak ta jest tylko narzędziem, a motywację da się wyczytać gdzie indziej. „Znacząca część czeskiej produkcji węgla brunatnego jest sprzedawana do Polski”, piszą. Skąd niedaleka droga do stwierdzenia, że chodzi o to, że jak Czesi nie sprzedadzą go do Polski, to nie sprzedadzą go w ogóle. Przynajmniej nie do gospodarstw domowych. Praktycznie nikt – poza energetyką systemową – nie korzysta już z tego paliwa do ogrzewania domów. Wliczając w to samych Czechów, gdzie nie wolno go stosować w instalacjach o mocy mniejszej niż 300 kW (pod groźbą mniej więcej 8000 złotych kary). Mówiąc krótko: Czesi chcą spalać u nas to, czego nie spalą u siebie. Po raz kolejny jesteśmy więc traktowani jak śmietnik Europy, który przyjmie wszystko.
I wszystko spali.
Pełna treść uwag czeskiego ZSDNP do pobrania TUTAJ.