Poprosiłem przyjaciół z ostrawskiego Čisté nebe, żeby pojechali ze mną do składu z opałem, kupić muł węglowy. Mułu, powiedzieli, się u nas nie sprzedaje, bo to odpad. Znaleźli jednak miejsca, gdzie sprzedaje się flotokoncentrat. Tyle, że nie każdy go kupi – do domów go nie sprzedają.
– Chcieliśmy kupić flotokoncentrat – powiedział Honza do pani zajmującej się sprzedażą.
– Do domu?
– Do domu.
– Do domu nie sprzedajemy, nie wolno.
– Ale macie?
– Mamy, ale żeby kupić trzeba mieć zaświadczenie, że piec ma co najmniej 300 kW.
Chodzi o to, tłumaczył Honza, żeby spalać floty jedynie w piecach, które sobie z nimi radzą.
Aż tak wesoło jednak nie jest. To czego tamtejsze kopalnie nie mogą sprzedać u siebie, bo jest odpadem, trafia na nasz rynek i do naszych pieców. Z różnicy w przepisach dotyczących paliw korzystają zresztą także mieszkający w regionie przygranicznym Czesi, którzy w paliwa niedostępne na składach z opałem u nich, zaopatrują się u nas. Donosił o tym między innymi iDNES – TUTAJ.
Do Ostrawy pojechałem, żeby porozmawiać z Čisté nebe o ich, i naszych wspólnych problemach z powietrzem. Przeczytajcie rozmowę z Anną Ploškovą, Janem Koziną i Andreasem Triandafilu.
Czy wy wiecie, ile ostrawskiego smogu to jest smog polski?
Jan Kozina: Smog ostrawski jest smogiem polskim najbardziej w zimie.
Dlaczego?
Rzecz zależy od kierunku, w którym wieje wiatr. Zanieczyszczenia produkujemy i my, i wy. One są podobne. Kiedy wieje od nas, to my wysyłamy je do was. Kiedy wieje od was, to wy przysyłacie je do nas. Akurat jest tak, że w zimie na ogół wieje w naszą stronę. W lecie w przeciwnym kierunku.
Andreas Triandafilu: Niedawno był realizowany projekt Air Silesia, w którym nasi i wasi meteorologowie sprawdzali jak to wygląda. Było przekonanie, że więcej zanieczyszczeń trafia do nas od was, ale okazało się, że jest to mniej więcej 50 na 50. Różnica i problem są takie, że to co wy nam dajecie w cztery zimowe miesiące, to my wam oddajemy w osiem miesięcy cieplejszych.
A jak jest z powietrzem w Ostrawie?
Anna Ploškova: Sytuacja jest coraz lepsza, ale generalnie jest zła. Na problemy wpływają u nas, wymieniając według znaczenia, emisje przemysłowe, z pieców domowych, komunikacyjne i to co trafia do nas z Polski. Wydajemy teraz duże pieniądze na proekologiczne zmiany w biznesie, bo przemysł i to co on emituje, ma tutaj bardzo duże znaczenie. Duże problemy są też z niską emisją. Ludzie są przyzwyczajeni palić złym węglem, bo taki jest tańszy. Niektórzy palą też flotem, co jest u nas nielegalne, ale chcą oszczędzić i ignorują zakazy.
Najgorszym paliwem, flotem nie można palić, ale wolno go sprzedawać?
Nie. Nielegalne jest nawet sprzedawanie tego. Jednak to nie znaczy, że się nie da się tego kupić.
Ktoś to kontroluje? Jakie są sankcje?
Kara za sprzedaż takiego paliwa to nawet 10 milionów koron (ok. 1,6 mln złotych – tb).
Czego dokładnie nie wolno sprzedawać?
Jan Kozina: Możesz sprzedawać węgiel dobry i średni. Tych najgorszych nie wolno.
Jaka jest kara za ich używanie?
Anna Ploškova: Od 2017 roku wchodzi nowelizacja prawa, która zakazuje spalania odpadków i najgorszych paliw pod karą 50 tys. koron (ok. 8200 złotych, podobna grzywna będzie grozić osobie, która nie wpuści kontroli, dla firm przewidziano wyższy taryfikator – tb). Dotąd wiele rzeczy było nielegalnych, ale nie były kontrolowane. Od nowego roku to się zmieni.
A jak jest z kotłami. Jakbym chciał kupić u was kocioł pozaklasowy, „kopciucha”, to kupię?
Nie.
Pytam, bo np. w Małopolsce 80 proc. pieców to takie „kopciuchy”.
Ale to przecież wynika z decyzji Komisji Europejskiej i musimy te kotły wymieniać. Naturalne, że nie sprzedajemy takich, które nie spełniają norm i trzeba je będzie zaraz znowu wymienić. Teraz najgorsze co można kupić, to kotły trzeciej klasy emisyjnej. Do 2020 roku w sklepach pozostaną tylko te piątej klasy. W międzyczasie, do 2018 roku, ze składów i marketów zniknie też klasa trzecia.
Co z tymi, które są już w domach?
Nie spełniające norm piece muszą zostać wymienione do 2022 roku. Pomogą w tym spore unijne dotacje, „kotlikove dotace”. Te mają dla Czeskiej Republiki wynieść w sumie 9 mld koron.
Skąd się wzięło Čisté nebe, co was pchnęło do działania?
Andreas Triandafilu: Człowiek najpierw sobie uświadamia istnienie problemu, a później przychodzi impuls. Honza miał problemy ze stanem zdrowia dzieci. Dla mnie impulsem było, kiedy w Czeskiej Akademii Nauk zorganizowano konferencję, podczas której profesura pokazała badania, z których wynikało, że życie w ostrawskim smogu może powodować zmiany na poziomie mitochondriów, naszego DNA. Nohavica i inni szybko stworzyli dla tego nazwę ostragen. Jaka była reakcja magistratu? Wiceprezydent wyszedł i powiedział, że pozwie za to Akademię Nauk.
Powiedziałem wtedy, Honza tak nie może być.
A to w ogóle ciekawe, bo wasz burmistrz Kajnar pozwał przecież Czechy za smog.
Tak też było. To było Čisté nebe. Zastępca burmistrza chciał pozywać profesorów, bo powiedzieli o ostragenie i tym, że nasze DNA się od smogu zmienia. Burmistrz pozwał Czeską Republikę za to, że za mało robi, żeby tego smogu nie było.
Co wam się udało zrobić takiego, że jesteście z tego zadowoleni?
Jan Kozina: Mamy teraz dwa ważne programy. Jeden to SmogAlarm, aplikacja dla telefonów, która ostrzega o stanie powietrza. I cisty-komin.cz, tam możesz zrobić zdjęcie kopcącego komina i wstawić je do sieci.
I od nowego roku takie zdjęcia będą podstawą do podjęcia kontroli?
Będą mogły być.
Co jeszcze byście chcieli zmienić?
Anna Ploškova: Ja bym przede wszystkim chciała, żeby komunikacja miejska była tańsza oraz bardziej dostępna. To jest problem. I generalnie transport stał się bardziej rowerowy, zielony. Na razie w żadnym mieście nie mamy jeszcze stref niskiej emisji komunikacyjnej, ale to się zmieni.