Ostatnio dużo słyszymy o aktywistycznej grupie Ostatnie Pokolenie. A to przerwą koncert, a to obleją farbą pomnik Syrenki albo zablokują jakąś ważną trasę w mieście. Większość społeczeństwa ocenia takie akcje negatywnie. Ot, „zieloni debile”, „ekoterroryści”, „rozwydrzona młodzież” czy inne „oderwane od rzeczywistości nieroby” utrudniają życie zwykłym ludziom. A co, jeśli aktywiści „Ostatniego pokolenia” mają znacznie bardziej realistyczne spojrzenie na otaczający nas świat niż krytykujący ich ludzie? I co, jeśli powaga sytuacji, w której się znaleźliśmy, usprawiedliwiałaby i bardziej radykalne działania?
W ostatnich tygodniach „Ostatnie pokolenie” zasłynęło szeregiem akcji tzw. obywatelskiego nieposłuszeństwa. Na przykład niedawno zablokowali Aleje Jerozolimskie, jedną z najważniejszych warszawskich arterii komunikacyjnych. Ogromnej większości ludzi te akcje, delikatnie rzecz ujmując, niespecjalnie się podobają. A działania aktywistów klimatycznych oceniane są w najlepszym wypadku jako niepotrzebne i głupie.
Jest gorzej niż źle
Byłyby może faktycznie zupełnie niepotrzebne i głupie, gdyby nie dwa „drobne szczegóły”, których istnienie wielu ludzi stara się ignorować, albo po prostu o nich nie wie. Pierwszy to trwający już kryzys klimatyczny. Drugi – to majacząca na horyzoncie katastrofa klimatyczna – destabilizacja systemu klimatycznego.
Jeżeli sobie o nich przypomnimy, okaże się, że „radykalni” aktywiści są jednymi z nielicznych osób w społeczeństwie, które zachowują się adekwatnie do bardzo złej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Okaże się też, że nie są przesadnie radykalni – ich akcje są i tak bardzo „grzeczne” i łagodne.
Tym bardziej że z klimatem jest gorzej, niż się mogło wydawać jeszcze parę lat temu – w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy wzrost globalnych temperatur wyraźnie przyspieszył. I nie da się tego „zwalić” wyłącznie na naturalne, cykliczne zjawisko zwane El Nino.
I tym bardziej że ziemski klimat nie zaczął się przecież ocieplać sam z siebie – winę za to ponosimy my, ludzie. Nasza cywilizacja każdego roku spala ogromne ilości ropy, gazu i węgla, emitując do atmosfery potężne ilości gazów cieplarnianych. To także o tym niewygodnym fakcie próbują przypominać nam osoby z „Ostatniego pokolenia”.
Trzeba coś robić, i to szybko. Fizyki nie oszukamy
Bardzo duża część społeczeństwa najwyraźniej nie wie lub nie chce przyjąć do wiadomości tego, jak poważne niebezpieczeństwo nam grozi. W przeciwieństwie do nich, osoby działające w „Ostatnim pokoleniu” doskonale zdają sobie sprawę nie tylko z zagrożeń związanych ze zmianą klimatu. Wiedzą też, że działania podejmowane przez polityków – czy to polskich, czy unijnych, przez biznes, czy przez zwykłych ludzi są kompletnie nieadekwatne do skali problemu. W dodatku wprowadzane o wiele za późno.
Wiedzą również, że praw fizyki i chemii nie da się obejść ani oszukać. I że są one nieskończenie ważniejsze niż umowne „prawa” ekonomii. Że fizyka ma gdzieś nasze upodobania i przyzwyczajenia. Procesy w systemie klimatycznym nie zaczekają cierpliwie, aż wreszcie będziemy gotowi do podjęcia niezbędnych działań.
Akcje zrodzone z desperacji
Co więc mają robić ludzie żyjący z tą przygnębiającą wiedzą? Ile można czekać, patrząc, jak ponure scenariusze kreślone przez naukowców już w latach 80. i 90. stają się ponurą rzeczywistością? Próbując zwrócić uwagę na problem i zmusić polityków do działania, aktywiści podejmują działania powszechnie oceniane nie tylko jako radykalne, ale i kontr-produktywne.
Wcale nie jest jednak pewne, że te działania przynoszą sprawie walki ze zmianą klimatu więcej szkody niż pożytku, o czym więcej możecie dowiedzieć się z tekstu Klaudii Urban.
Ale jeśli uważacie, że obrana przez aktywistów „Ostatniego Pokolenia” droga jest błędna, to co Waszym zdaniem byłoby lepsze, bardziej skuteczne? Bo jak na razie, nikt nie wymyślił żadnej naprawdę skutecznej metody namówienia polityków i społeczeństw do wystarczająco szybkiego zejścia z „autostrady do piekła”, którą pędzimy. A czasu mamy bardzo mało.
Zbyt radykalni?
I raz jeszcze – formy protestów „Ostatniego Pokolenia” naprawdę nie są za bardzo radykalne. Radykalnie zła jest za to nasza sytuacja. Jest tak zła, że z pewnością usprawiedliwia dotychczasowe akcje aktywistów klimatycznych. Usprawiedliwia zresztą i bardziej ostre działania.
Na przykład takie, które wiążą się z niszczeniem mienia. Przesada? A co robią strażacy, gdy na drodze węża gaśniczego znajdzie się zaparkowany samochód? Bez chwili namysłu rozbijają szybę. To samo zrobi każda rozsądna i niebędąca psychopatą osoba, która zobaczy, że w zaparkowanym na słońcu aucie jest dziecko lub pies. Zrobi tak, bo życie lub zdrowie jest nieskończenie ważniejsze niż szyba.
A przecież motywacja „Ostatniego Pokolenia” jest dokładnie taka: ochrona życia lub zdrowia, przede wszystkim ludzkiego. Już dziś ludzie umierają z powodu globalnego ocieplenia. A jeśli zrealizują się te bardzo czarne (ale też niestety realistyczne) prognozy, ofiar zmiany klimatu będzie znacznie, znacznie więcej.
Można zresztą prowadzić dość radykalne działania bez trwałej dewastacji czyjejś własności. Tak jak członkowie nieformalnej grupy Tyre Extinguishers, działającej między innymi w Londynie, którzy spuszczają powietrze z opon w SUV-ach. Uznają bowiem, że jest czymś całkowicie niedopuszczalnym, by w dobie kryzysu klimatycznego jeździć po mieście pojazdem tej wielkości, spalającym znacznie więcej paliwa i emitującym o wiele więcej CO2 niż małe miejskie auta.
Absolutnie nieprzekraczalną granicą w akcjach w obronie klimatu powinno być użycie przemocy wobec innych ludzi. Ale użycie przemocy – o ile mi wiadomo – nigdy się w Polsce aktywistom klimatycznym nie zdarzyło.
„Przez te blokady ktoś może umrzeć”
No dobra, a co, jeśli ktoś umrze, bo aktywiści wraz z innymi autami zablokowali albo spowolnili też karetkę? Po pierwsze, protestujący są na takie sytuacje przygotowani i starają się przepuszczać pojazdy pogotowia, a także pewnie straż pożarną i inne służby.
Oczywiście, nie zawsze się to musi udać. I nawet przy najlepszych chęciach organizatorów protestów, przez taką blokadę czas dojazdu karetki może być znacznie dłuższy. Nie jest to nic dobrego. Nikt (w tym sami protestujący) pewnie nie chciałby, żeby karetka do umierającego albo taksówka wioząca rodzącą kobietę do szpitala musiały jechać dłużej.
Po drugie, żyjemy w nieidealnym świecie, gdzie zwykle można wybierać jedynie mniejsze zło. I ważyć różne racje. Katastrofa klimatyczna zabije znacznie więcej ludzi niż protesty aktywistów zatrzymujące karetki w korkach, nawet gdyby miały miejsce codziennie i powodowały wyjątkowe korki.
Już dziś zresztą fale upałów zbierają ponure żniwo, zwłaszcza wśród osób starszych. Także w Polsce. I będzie tylko gorzej. A przecież konsekwencje zmian klimatycznych to znacznie więcej niż „tylko” ekstremalne upały.
Ludzie z „Ostatniego Pokolenia”, próbują zrobić coś, by spróbować przynajmniej spowolnić nadciągający kataklizm. Tak jak się da, jak umieją i potrafią, popełniając przy tym zapewne różne błędy. Owszem, wybierane przez nich formy protestu nie są idealne. Ale to jest zupełnie drugorzędne, i nie powinno nam zasłaniać sedna tych protestów.
Nie ma słuszniejszej, pilniejszej i ważniejszej sprawy, w której można by protestować. A my wszyscy, zamiast krytykować aktywistów klimatycznych z pozycji „zdrowego rozsądku”, powinniśmy razem z nimi domagać się od polityków działań adekwatnych do niebezpieczeństwa, które nam grozi.
- Czytaj także: Fale upałów są śmiertelnie niebezpieczne. Polska adaptuje się do nich wycinając drzewa i lejąc beton
Opinie i komentarze publikowane na łamach SmogLabu wyrażają poglądy autora i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji.
–
Zdjęcie tytułowe: facebook.com/ostatniepokoleniepl