Kolejna słaba zima z Polsce? Opady śniegu tylko co jakiś czas? Wiele wskazuje na to, że tak właśnie będzie. Z racji postępującego globalnego ocieplenia klimat w Polsce jest na tyle ciepły, że prawdziwej zimy, jaką część z nas pamięta z lat 90 i początków XXI w., możemy się nie doczekać. Prognozy wskazują, że grudzień i kolejne miesiące będą cieplejsze niż zwykle. Brak zimy to nie tylko problem dla dzieci na feriach, atmosfery na Wigilię i utrudniona jazda na nartach. To problem dla także naszej przyrody.
Pamiętacie zimę z ostatnich lat? Na szczególną uwagę zasługuje tu luty 2024. To był niesamowity miesiąc. Zwykle bardzo surowy, ze śniegiem, który z tego powodu znalazł swoje miejsce w kanonie polskich powiedzeń (Idzie luty, podkuj buty). Tegoroczny luty bardziej wyglądał jak marzec, średnia temperatura miesięczna wyniosła 5,7 st. C, to 5,8 stopni więcej niż być powinno.
Przypomnijmy: 27 lutego na południowym wschodzie Polski było tak ciepło, jak zwykle bywa w kwietniu. W Tarnowie zanotowano 19,1 st. C.
Prognozy nie dają wielkich nadziei
Zima meteorologiczna dopiero się zaczęła, na tę astronomiczną trzeba poczekać. A co z zimą termiczną, czyli taką, gdy dobowe temperatury rzeczywiście odpowiadają danej porze roku? Na razie jej nie ma. Co więcej, według prognoz pogody nie ma zbyt dużych szans, żeby w tym miesiącu się pojawiła. Wyjątkiem mogą być góry i wschodnia część Polski, jeśli ta dostanie się pod wpływ syberyjskich mas powietrza.
Co się wydarzy w ciągu najbliższych tygodni? Pokazuje to prognoza IMiGW:
Z prognoz podanych przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wskazuje, że w grudniu nie ma co liczyć na normalną zimę.
O ile w pierwszej połowie miesiąca w zachodniej i południowej Polsce ma być nieco chłodniej niż zwykle, to na wschodzie będzie lekko cieplej niż zwykle. W drugiej połowie miesiąca niemal w całej Polsce temperatury będą wyższe niż zwykle. Szczególnie na przełomie 2024 i 2025 roku.
Co w praktyce oznaczają takie anomalie? To, że szanse na zimę taką, jaką sobie wyobrażamy, są niewielkie. Owszem, na wschodzie Polski są spore szanse, że śnieg chwilę poleży. Jednak nawet tam trzeba się liczyć z tym, że nie będzie to stała pokrywa śnieżna. Noce będą zimne, ale w ciągu dnia będzie odwilż. Warunki dla uprawiania sportów zimowych w górach będą, bo tam oczywiście będzie chłodniej. Będą jednak dalekie od ideału, szczególnie w Sudetach. Na zachodzie Polski zimy prawdopodobnie w ogóle nie będzie. Dzieci z Gorzowa, Zielonej Góry czy nawet Poznania mogą nie zobaczyć śniegu. A nawet jeśli im się uda, to nie pocieszą się nim zbyt długo.
Europejski model rozwiewa nadzieje
Tak wyglądają polskie prognozy. Spójrzmy jednak dalej, na przewidywania zagranicznych modeli, a dokładnie na ECMWF, czyli Europejskiego Centrum Średnioterminowych Prognoz Pogody.
Czy tu znajdziemy szansę na prawdziwą zimę? Niestety nie, co pewnie ucieszy tylko kierowców. Grudzień ma być ciepły, z odchyleniem od 1 do 2 st. C. Jeśli prognozy się sprawdzą, to także styczeń będzie ciepły. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, to już norma. Oczywiście, takie prognozy nie oznaczają to, że zimy w Polsce nie będzie w ogóle. Śnieg może się zdarzyć, może na kilka dni chwycić mróz, ale to wciąż nie to samo, co jeszcze kilkanaście lat temu.
„Normalnych” zim praktycznie już nie mamy. Starsze pokolenie pewnie pamięta zimy z lat 70. czy 80. XX wieku. Chociażby styczeń 1987 roku, kiedy średnia miesięczna temperatura w prawie całej Polsce była niższa niż -10 st. C. Prawie każda zima, nawet jeszcze w latach 90. XX wieku była normalna. Czasy, kiedy dzieci w latach 60. czy 70. XX wieku kopały śnieżne tunele na podwórkach, minęły już bezpowrotnie.
Komu dziękować za brak zimy? Odpowiedź jest oczywista
Dlaczego tak się stało? Odpowiedź jest prosta. To antropogeniczne globalne ocieplenie. Czyli takie, które spowodowała działalność człowieka, a dokładniej efekt pompowania do atmosfery gazów cieplarnianych, które mocną nam tę zimę podgrzały.
Zimy w Polsce naprawdę się zmieniły. Ilustruje to powyższy wykres, na którym jak widać, brakuje skali. Trzeba będzie za rok skalę zmienić, bo ostatnie zimy bardziej przypominają późną jesień lub przedwiośnie. Tak było minionej zimy. Wspomniany luty 2024 mocno podbił stawkę. Średnia temperatura w okresie grudzień-luty 2023/24 wyniosła 2,47 st. C. To nie jest już termiczna zima, bo według jej definicji zima to czas, kiedy średnia temperatura nie przekracza zera stopni. Żeby lepiej zobrazować, co dzieje się z temperaturami, na powyższym wykresie dodaliśmy niebieską linię, która wyznacza 0 stopni.
W przeszłości oczywiście także występowały łagodne zimy. W końcu Polska leży w strefie klimatu przejściowego, gdzie toczy się walka między ciepłymi, atlantyckimi masami powietrza, a zimnymi kontynentalnymi ze wschodu. Atlantyk jednak wygrywa. W ciągu ostatnich lat północna część tego oceanu, która wpływa na naszą pogodę, mocno wzrosła, a od kilku lat temperatury Oceanu Atlantyckiego biją kolejne rekordy.
Pod koniec sierpnia 2023 roku północy Atlantyk odnotował najwyższą temperaturę w historii: 25,4 st. C. W ostatnich tygodniach temperatury wód także są bardzo wysokie, ocierają się o rekord z poprzedniego roku. Jest to związane z tym, że wciąż mamy do czynienia ze światem cieplejszym o 1,5 stopnia.
To, co może sprawić, że zima w Polsce pokaże swoje oblicze, to rozpad wiru polarnego w Arktyce. Prognozy na razie tego nie przewidują. Jeśli jednak do tego dojdzie, to tylko dlatego, że w Arktyce postępują zmiany klimatyczne. Normalnego procesu rozwoju zimy u nas nie ma.
Zimy znowu nie będzie. Czy jest się z czego cieszyć?
Brak śniegu, a przede wszystkim mrozu, oznacza poważne konsekwencje dla świata przyrody.
– Łagodniejsze zimy sprzyjają rozwojowi i ekspansji wielu gatunków roślin – nierzadko inwazyjnych i obcego pochodzenia, zagrażających różnorodności biologicznej naszego krajowego ekosystemu. Niestety wśród gatunków zwierząt, dla których zima okaże się łaskawa, będą również szkodniki, insekty i gatunki przenoszące choroby wektorowo, m.in. kleszcze i komary. Wraz z ociepleniem klimatu, prognozowanym rozwojem i zwiększeniem zasięgu występowania wektorów, możemy spodziewać się istotnego wzrostu ryzyka dla zdrowia oraz zmian w ekosystemach – tłumaczy na łamach portalu Nauka o klimacie Krzysztof Skotak, ekspert Instytutu Ochrony Środowiska – Państwowego Instytutu Badawczego.
Zasoby wodne mogą bardzo ucierpieć w przyszłym roku, jeśli nie spadnie porządny śnieg, szczególnie w drugiej połowie zimy: w styczniu i w lutym. Aktualnie wierzchnia warstwa gleby jest mokra, bo pada deszcz. Problem w tym, że woda szybko wsiąka, część też paruje. Według danych z IMiGW głębsze warstwy gleby w wielu miejscach Polski są niemal tak samo wysuszone jak latem. Nie powinno tak być.
Jeśli śniegu będzie mało, to już na wiosnę wróci do nas susza.
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Myfotoprom