Urząd Marszałkowski, razem z Krakowskim Alarmem Smogowym, zachęcają do wymiany starych pieców węglowych. Przejechaliśmy całą Małopolskę, żeby porozmawiać z mieszkańcami, którzy już skorzystali z dotacji i zmienili swoje źródło ogrzewania. O zaletach tej decyzji opowiada pan Damian Wacław z Wadowic.
Piec się u pana obsługuje sam?
Tak właśnie. To, co robię, sprowadza się do podnoszenia i zmniejszania temperatury. W dzień automatycznie się podwyższa, a w nocy – obniża. Jeśli mamy chłodno, wciskamy dwa razy na przyrządzie sterującym, i po chwili mamy cieplej. Z dokładnością do dziesiątych części stopnia Celsjusza temperatura jest regulowana. Żeby jeszcze w lecie chłodził! Poza tym jest idealnie (śmiech).
Wcześniej, mówiąc kolokwialnie, trochę trzeba było się użerać z tym węglem?
Nie było użerki, tylko kupa roboty. Najpierw trzeba było wybrać dobrej jakości węgiel. To było kilka dni sprawdzania, wydzwaniania do składów. Potem przywozili cztery-pięć ton. Wysypywali prosto do piwnicy, trzeba było go przerzucić trochę głębiej. Szkoda, że nie wymyślili takiego, który sam by się porządkował. To było 800 złotych za tonę. Do tego drewno – trzy cztery kubiki do rozpalania.
Węgiel podobno zdrożał?
Rzeczywiście tak jest. Taniego węgla w ogóle już nie ma, odkąd wycofano te gorsze gatunki. Chodzą słuchy, że domieszany do naszego jest węgiel rosyjski. Pali się ponoć świetnie, tylko nie wiadomo dlaczego dym jest czarny. Też taki kupiłem – gdzieś pod koniec lutego. Poszedłem poskarżyć się w składzie. Sprzedawca powiedział: „Panie, ale ja taki dostaję, co mogę zrobić?”. Zapowiedziałem tylko, że już więcej tam nie kupię. Smród niesamowity. Trochę spaliłem, resztę wyrzuciłem, nie było wyjścia.
Teraz ma pan gaz. Wygoda wygodą, ale jak wychodzi to z ceną? Niektórzy się boją dużych kosztów.
To był pierwszy sezon. Cały rachunek za gaz – razem z gotowaniem, grzaniem wody – był niższy niż cena za węgiel na zimę. Byłem w szoku! Zima nie była ostra, ale żeby aż tak zejść z kosztami? Pewnie daje trochę to, że dom jest ocieplany.
Dotacja pomogła?
Była wystarczająca. Przekroczyłem jej wysokość o kilkaset złotych. Fachowcy oferowali wiele nowinek – nawet sterowanie temperaturą z telefonu. Byłoby to wygodne, ale nie potrzebujemy tu cudów.
Urzędnicy byli pomocni? Pomagał ekodoradca?
Wszystko poszło sprawnie. Dostałem informację, że dotacje są dostępne. Potem sprawdziłem trzy oferty – z Wadowic, Krakowa i Andrychowa. Spośród tych ofert nie wybrałem wcale najtańszej, wolałem być pewny jakości. Oferowano mi piec włoskiej firmy, ale trochę nie dowierzałem, że potrafią oni zrobić dobry piec. Pracowałem w firmie zajmującej się chłodzeniem. Urządzenia chłodnicze mają znakomite. Ale włoskie piece? Trochę mnie to zaskoczyło. Firma, którą wybrałem, dokładnie przedstawiła mi koszty. Zgłosiłem ich spis do urzędu, w ciągu czterech dni wszystko zrobili.
Nie ma nostalgii za starym piecem?
Nie tęsknię, chociaż był w dobrym stanie, ośmioletni. Trudno. Ale nie żałuję.
A sąsiedzi są świadomi, że trzeba wymienić piec? Że mogą być kary, bo wchodzi uchwała antysmogowa?
Chyba trochę nie wierzą w to, że będą wlepiane mandaty. Mówią, że trudno kogoś złapać na gorącym uczynku. Poza tym ludzie są tu w miarę świadomi, rozumieją, że jest taka potrzeba. Ci, którzy nadal mają piece na węgiel, do rozpałki używają czasem śmieci. To momentalnie czuć, kiedy grzeją wodę wieczorami. Zwróciłem uwagę koledze: „Chłopie, ty przecież plastikami palisz!”. Stwierdził, że odpady do pieca wrzuciła żona: „A mówiłem jej – nie wrzucaj!”. Ale to nie to, co kiedyś. Śmieciarki zbierają mnóstwo segregowanych odpadów. Na szczęście jakość węgla się poprawiła, ale poszło to w parze z ceną. Czasem jest i po tysiąc złotych.
Więc koniec końców gaz okazuje się być bardziej opłacalny?
Tak, wiele osób chętnie by przeszło na gaz. Ale boją się procedur przy przyznawaniu dotacji. Przekonuje ich, że nie ma nic aż tak strasznego. Kasy trochę trzeba wyłożyć – na przykład na ocieplenie. Ale to daje duże oszczędności. Sąsiedzi często pytają mnie, jak wychodzą koszty ogrzewania gazem. Nie dowierzają, że oszczędność sięga 50 procent.
Zdjęcie: Joanna Urbaniec