Społecznicy apelują do przyszłego rządu, żeby stworzył w Polsce instytucję na wzór Amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska. Ma ona kontrolować m.in. jakość rzek, ktora obecnie jest fatalna. Rzeki są zalewane ściekami, a także regulowane, w efekcie czego bardziej przypominają kanały. Aktywiści proponują także utworzenie programu „Czysta Rzeka”. Dzięki niemu mieszkańcy otrzymaliby dofinansowanie na likwidację starych, nieszczelnych szamb, czyli ściekowych „kopciuchów”.
Dane dotyczące stanu polskich rzek są zatrważające. Główny Inspektorat Ochrony Środowiska podał, że blisko 95 proc. z nich jest w złym bądź w bardzo złym stanie. To dane z monitoringu, który GIOŚ prowadził w latach 2016–2021. Wyniki kolejnych badań wskazują, że z roku na rok jest coraz gorzej. A przecież miało być lepiej dzięki unijnej dyrektywie wodnej, której celem było polepszenie jakości wód w całej Unii Europejskiej. Tymczasem okazuje się, że w Polsce jest ona „nadal wdrażana”. Taki stan trwa od momentu przystąpienia naszego kraju do wspólnoty, czyli już blisko 20 lat!
Społecznicy nie chcą dłużej czekać. Ostatnio spotkali się nad Wisłą w Krakowie, żeby przedstawić swoje pomysły na poprawę jakości polskich rzek. Miejsce nie było przypadkowe. Stan Wisły również pozostawia wiele do życzenia. Przykładowo, w minione wakacje spacerujący bulwarami nieopodal Wawelu mieszkańcy i turyści byli zmuszeni oglądać koszmarny widok. Po intensywnych opadach deszczu z przelewów burzowych do królowej polskich rzek przedostały się ścieki, a wśród nich papier toaletowy i podpaski.
- Czytaj także: Polskie rzeki to ściek. „Jak w kraju Trzeciego Świata”
Aktywiści: sytuacja jest katastrofalna
– Zanieczyszczenie wód to palący problem cywilizacyjny. Moim zdaniem nawet większy niż zanieczyszczenie powietrza – podkreślił Paweł Augustynek Halny z Koalicji Ratujmy Rzeki. Stwierdził, że nikt nie kontroluje jakości ścieków, które wydostają się z oczyszczalni, firm czy z domów. Wszystko to następnie trafia do rzek. – Jako aktywiści zgłaszamy tego typu sytuacje i spotykamy się ze ścianą. Odsyła się nas od instytucji do instytucji. Wszędzie mówią: „niech to zbada ktoś inny” i koło się zamyka. A nawet kiedy dochodzi do jakiejś kontroli, to odpowiada się nam, że może część parametrów została przekroczona, ale tylko niewiele i w zasadzie to był zrzut awaryjny. A tych „zrzutów awaryjnych” jest coraz więcej – dodał społecznik.
Aktywiści przekonywali, że ludzie pragną bezpiecznie wypoczywać nad Wisłą oraz innymi rzekami. Tymczasem są narażeni na kontakt ze skażoną wodą. – Chcemy korzystać z Wisły jako kajakarze, wędkarze, chcemy pływać łódkami. A co się okazuje? Pływamy po prostu w ścieku – przekonywał Paweł Chodkiewicz, strażnik rzek organizacji ekologicznej WWF. To właśnie on nagłośnił sprawę wakacyjnego wylania się nieczystości do Wisły.
Królowa polskich rzek jest na dodatek zasolona. To efekt zrzutów do Wisły ścieków z małopolskich kopalń. – Woda w Wiśle na pierwszy rzut oka wydaje się w porządku. Jednak po zbadaniu wiemy, że nie nadaje się do użytku, ponieważ ma zbyt wysoki poziom zasolenia. Jeśli podlalibyśmy nią uprawy rolne, doszłoby do zanieczyszczenia gleby i zniszczenia roślinności – mówił hydrogeolog dr Mariusz Czop z Akademii Górniczo–Hutniczej w Krakowie. Przypomnijmy, że to właśnie wysokie zasolenie wody było jedną z przyczyn masowego zakwitu złotych alg w Odrze. Wytworzona przez te glony szybko działająca toksyna doprowadziła do śnięcia ryb.
Naukowcy: Wisła to czysta rzeka? Raczej kanał
Naukowcy zwracali również uwagę, że przez kilkadziesiąt lat nasze państwo doprowadziło praktycznie do likwidacji rzek, których koryta były prostowane i betonowane. – Wisła obecnie nie spełnia definicji rzeki. To kanał Wisła. Rzeka musi swobodnie sama kształtować swoje koryto. Takich rzek mamy w Polsce 10-20 proc., reszta to uregulowane cieki z narzutem kamiennym, bez ostróg, za to z tysiącami zapór – podkreślał podczas konferencji prasowej nad Wisłą prof. Roman Żurek, biolog z Zakładu Badań Ekologicznych.
Społecznicy są zgodni co do tego, że zmiany w ochronie rzek trzeba wprowadzać w tym momencie. W innym wypadku dalej będzie dochodzić do ich zanieczyszczania i regulowania. – Albo teraz opowiemy się po stronie przyrody, natury, rzek, życia, albo będziemy dalej robić sobie mrzonki o drogach wodnych i ujarzmianiu rzek. To jest moment, w którym możemy wybrać, czy chcemy żywą błękitną rzekę, czy czarny ściek – przekonywała Cecylia Malik, performerka i działaczka ekologiczna.
Aktywiści zaproponowali, żeby wprowadzić w gminach program „Czysta Rzeka”, wzorując się na programie „Czyste Powietrze”. W ramach niego stare, trujące kopciuchy wymienia się na ekologiczne źródła ciepła. Dzięki temu do powietrza, a następnie do naszych płuc, trafia mniej rakotwórczego benzo[a]pirenu.
Ściekowe „kopciuchy” do likwidacji
– Apeluję do wszystkich samorządowców, do wszystkich polityków, żeby w końcu przyjrzeli się temu, że to nie jest normalne, że rzeka, czy to płynąca przez gminę, czy przez ich miasto, jest odbiornikiem nieoczyszczonych ścieków na taką skalę jak obecnie – mówił Paweł Augustynek Halny. Sugerował, że może trzeba zwiększyć liczbę pracowników w urzędach gmin, którzy będą kontrolować, kto i co zrzuca do rzek.
– W ramach programu gminy dostałyby dofinansowanie do szkoleń, a także do zakupu urządzeń, monitorujących jakość wód w rzekach – podkreśla Augustynek Halny. Z kolei mieszkańcy mogliby otrzymać wsparcie finansowe na realizację małych oczyszczalni ścieków. Mogą one zbierać nieczystości z kilku domów. – Obecnie dofinansowuje się budowę kanalizacji, ale nie wszyscy się do niej przyłączają. Ponadto jej wydajność jest coraz gorsza – przekonuje społecznik. Zauważa, że wciąż są ludzie, którzy mają stare, nieszczelne szamba. Takie ściekowe „kopciuchy” trzeba zlikwidować i zastąpić nowoczesnymi oczyszczalniami bądź przyłączem do kanalizacji sanitarnej.
Naukowcy podkreślali, że przed nowym rządem stoi zadanie reformy systemu ochrony środowiska w Polsce. Ochrona rzek stanowi ważny element zmian, ponieważ obecny system po prostu nie działa. Zauważyli, że dobry stan wód w naszym kraju powinniśmy osiągnąć już w 2015 roku. Mimo to nadal go nie mamy. – Reforma powinna polegać na demontażu struktury obecnego systemu i budowie zupełnie nowych instytucji – sugerował prof. Żurek. Jego zdaniem w Polsce można by utworzyć coś na wzór Amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska (Environmental Protection Agency – EPA). – To, co u nas jest rozdzielone między czterema instytucjami, w Stanach Zjednoczonych skupia EPA. Szefami są tam ludzie, którzy w swoim dorobku mają rozliczenie wielkich afer, związanych z zanieczyszczaniem środowiska – dodaje naukowiec.
Polacy mają prawo mieszkać nad czystymi rzekami
W konferencji prasowej nad Wisłą wzięli też udział radni miejscy. Przypomnijmy, że Rada Miasta Krakowa przegłosowała uchwały kierunkowe do prezydenta Jacka Majchrowskiego o stworzenie monitoringu krakowskich rzek. Wystosowała także apel do premiera Mateusza Morawieckiego o wzmocnienie monitoringu na poziomie centralnym. – Niestety niewiele z tego wyszło – załamywał ręce Łukasz Maślona z klubu „Kraków dla Mieszkańców”. Radni mają jednak nadzieję, że jeszcze w tym roku lub na początku przyszłego uda się uruchomić chociaż szczątkowy monitoring. Ma on uzmysłowić krakowianom, że wody na terenie miasta wymagają pomocy. – Mieszkańcy mają prawo mieszkać nad czystą rzeką, z której mogą skorzystać w każdym aspekcie – dopowiadał Jan Stanisław Pietras, klubowy kolega radnego Maślony, a jednocześnie przewodniczący Komisji Kształtowania Środowiska w Radzie Miasta Krakowa.
Posłanka Razem Daria Gosek–Popiołek obiecała, że zaniesie wszystkie postulaty społeczników i naukowców do Sejmu i będzie przekonywała polityków, że sprawa rzek jest ponadpartyjna. – To w nadchodzącej kadencji Sejmu rozstrzygniemy, jaka będzie przyszłość rzek w Polsce. Czy politycy w końcu zrozumieją, że rzeki to nie ścieki ani kanały do transportu węgla, tylko ekosystemy, od których jesteśmy zależni? Miażdżące fakty, opinie aktywistów i naukowców, ten dekalog błędów i zaniechań powinien być wskazówką dla polityków. Posiedzenia Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej powinny przestać być szopką, na której minister Gróbarczyk opowiada o tym, że krakowskie Dębniki będą wyspą. Pora skończyć z fikcją, jaką obecnie jest ochrona środowiska w Polsce – skwitowała Gosek–Popiołek.
Słuchaj podcastu, w którym prof. Piotr Skubała opowiada o wymieraniu gatunków.
–
Zdjęcie: Paweł Chodkiewicz