Udostępnij

Dlaczego domy w Los Angeles palą się tak łatwo? Kilka czynników

18.01.2025

Szalejące w hrabstwie Los Angeles pożary spowodowały śmierć 27 osób i zniszczyły już ponad 12 tysięcy budynków. Wiele osób pyta, dlaczego domy w Hollywood i okolicy płonęły tak łatwo i tak szybko.

Pożary w Kaliforni to nie nowość. Według danych CAL FIRE (Departamentu Leśnictwa i Ochrony Przeciwpożarowej Kalifornii) tylko w 2024 roku w stanie Kalifornia odnotowano 7 490 pożarów, które spaliły około 146 tys. hektarów. Rok wcześniej było ich jeszcze więcej, bo prawie 9 tys., a całkowita spalona powierzchnia to niemal 800 tys. hektarów. Punktem odniesienia pokazującym skalę niech będzie boisko piłkarskiego, które ma mniej niż hektar.

Jednak płonące obrzeża Los Angeles to coraz częstszy widok. Intensywność pożarów napędzają zmiany klimatu (jest goręcej i mniej opadów) i działalność człowieka, który najczęściej jest źródłem ognia. W ostatnich latach wzrost temperatury oraz długotrwałe okresy suszy stworzyły warunki sprzyjające rozprzestrzenianiu się ognia. Średnia temperatura w Kalifornii wzrosła o około 1,5 stopnia Celsjusza od lat 80. XX wieku, co przyczyniło się do zwiększenia liczby dni z ekstremalnymi warunkami pogodowymi. Silne wiatry, takie jak Santa Ana, mogą dodatkowo zwiększać intensywność pożarów, działając jak „turbodoładowanie” ognia.

Do tego dochodzi niewłaściwe planowanie przestrzenne o które najwięcej pytań jest właśnie teraz. – Dlaczego Kalifornia wciąż stawia domy w miejscach, w których szaleją pożary? – pytają lokalni dziennikarze.

Łatwopalne domy na styku zalesionych obszarów

– Najważniejszą rzeczą, jaką należy zauważyć w przypadku pożarów w Los Angeles, jest to, że nic w nich nie jest zaskakujące – powiedziała cytowana przez serwis CallMatters Erica Fischer, profesor Oregon State University, która bada wpływ pożarów lasów na budynki i infrastrukturę publiczną. Dziennikarze z Kalifornii przypominają, że w latach 1990–2020 prawie 45 proc. domów wybudowanych w tym stanie powstało na styku terenów dzikich i miejskich. Są to zbocza wzgórz, wąwozy i kaniony, w których granica zabudowy mieszkaniowej leży na styku lasów, zarośli i innych terenów zielonych. Gdy te płoną, zapalają się także gospodarstwa domowe.

„To szczególnie ryzykowne miejsce do zamieszkania. Ze wszystkich obiektów zniszczonych przez pożary lasów w latach 1985–2013 ponad 80 proc. znajdowało się w strefie zagrożonej pożarem” – pisze lokalny serwis.

Oprócz samego planowania przestrzennego, jednym z głównych problemów są łatwopalne materiały konstrukcyjne (drewniane elementy dachów, otwory wentylacyjne, czy okna). Lekkie konstrukcje to znak rozpoznawczy domów niemal w całych Stanach. „Drywall” (płyta kartonowo-gipsowa) i „two-by-four’y”, czyli deski o wymiarach dwa na cztery cale, to podstawowy element konstrukcyjny amerykańskich domów.

Żarzące się iskry, przenoszone przez silne wiatry, mogą przedostawać się do wnętrza budynku, gdzie później pożar ma już tylko łatwiej: łatwopalne wyposażenie, takie jak meble czy dywany, przyczyniają się do szybkiego rozprzestrzeniania ognia.

Odbudowa z myślą o kolejnych pożarach

Część mieszkańców budując lub odbudowując swoje domy, już myśli o kolejnych pożarach. Jaka jest ich recepta? Ognioodporny dach, hartowane okna z podwójnymi szybami, ściany wzmocnione stalą i żarooodporne ciągi wentylacyjne, a czasem całkowity brak takich otworów wentylacyjnych w dachu, przez które ogień mógłby wedrzeć się do środka. Na liście są też wykończenia z pustaka żużlowego, który izoluje dom na poziomie ziemi i systemy przeciwpożarowe – pisze w analizie dziennik Los Angeles Times, który analizuje domy ostałe z ostatnich pożarów.

Jeden z takich ocalałych przedstawiono w portalu „X”

Ale czasem nawet to nie wystarcza. – W 2019 roku Steve Yusi i jego żona wydali 75 tys. dolarów na system przeciwpożarowy do swojego domu przy Anoka Drive w Pacific Palisades. System ten posiadał czujniki ciepła i płomienia, środki zmniejszające palność, 2500-galonowy system zraszający, który miał nawodnić nieruchomość i nawilżyć powietrze przez godzinę, a także był niezależny od sieci energetycznej. Dom i tak spłonął – relacjonuje LA Times.

Lokalna redakcja powołuje się na raport Insurance Institute for Business & Home Safety, w którym ostatnie pożary nazwano „podręcznikowym i najgorszym scenariuszem pożaru”. Ten był stale wzmacniany przez gwałtowny wiatr. – Wpychał płomienie wzdłuż żywopłotów i ogrodzeń zapewniających prywatność, które łączyły nieruchomości. Większość z nich powstała przed nowelizacją przepisów, które wymagały odporności na ogień – czytamy.

Istotnym czynnikiem wpływającym na zapłon domu jest także roślinność otaczająca budynek. Rośliny działają jak paliwo dla ognia. Eksperci zalecają tworzenie tzw. defensywnej przestrzeni wokół domu, czyli strefy wolnej od łatwopalnych materiałów i roślinności w promieniu co najmniej 30 stóp, czyli prawie 10 metrów. Dzięki temu zmniejsza się ryzyko rozprzestrzenienia płomieni z otoczenia na sam budynek.

Kluczowe znaczenie ma także odpowiednia ochrona zewnętrzna budynku. Solidne betonowe mury, niepalne elewacje, dachy, ogrodzenia i tarasy mogą stanowić skuteczną barierę przed ogniem. Dodatkowo warto unikać projektów architektonicznych z ewentualnymi otworami, takimi jak nieosłonięte okapy, które mogą ułatwiać przedostawanie się iskier do wnętrza budynku.

Mimo zastosowania tych środków żaden dom nie jest całkowicie odporny na intensywne pożary, które niszczą całe dzielnice.

Przez kryzys mieszkaniowy budują na zagrożonych terenach

Dlatego jest jeszcze jedna recepta, choć niepopularna, czyli zakaz zabudowy na terenach szczególnie narażonych. Takiego nie ma, bo przestrzeń w USA jest na wagę złota. Szczególnie wewnątrz i na obrzeżach największych miast takich jak LA, w których kryzys mieszkaniowy jest podobny do tego, który znamy z Europy.

– Normą jest odbudowa w tym samym miejscu, często w ten sam sposób. Badanie 28 katastrofalnych pożarów w Kalifornii w latach 1970–2009 wykazało, że prawie 60 proc. zniszczonych budynków zostało odbudowanych w ciągu sześciu lat. Badanie wykazało również „brak stałego trendu” sugerującego, że domy zostały odbudowane w sposób bardziej odporny na przyszłe pożary – pisze wspomniana redakcja CallMatters.

Aby wprowadzać ograniczenia na najbardziej narażonych terenach, potrzebna jest wola polityczna. A tej, przynajmniej do tej pory, nie było. Pięć lat temu pojawił się nawet pomysł wprowadzenia ustawy dla Kalifornii, która zaostrzałaby zasady budowania i projektowania na terenach zidentyfikowanych przez kalifornijską straż pożarną, jako najbardziej niebezpieczne pod kątem występowania pożarów. Projekt ustawy został przegłosowany, ale na końcu zablokował go gubernator Kalifornii – Gavin Newsom.

„Odporność na pożary lasów musi stać się spójną częścią decyzji dotyczących użytkowania gruntów i budownictwa” – napisał wówczas gubernator. „Jednakże należy to robić, zaspokajając jednocześnie nasze potrzeby mieszkaniowe” – dodawał, wskazując, że ryzyko pożarowe, przynajmniej z jego punktu widzenia, trzeba równoważyć potrzebą posiadania dachu nad głową.

Pewne przepisy w tym zakresie zresztą obowiązują już od 2008 roku, jednak dotyczą tylko nowobudowanych domów. Wskazują one jaki powinien być kształt i materiał wykonania dachu, elewacji i pokryw wentylacyjnych. Jak widać, te przepisy nie pomogły. Być może także dlatego, że były przyjmowane kilkanaście lat temu, gdy pożary nie były tak rozległe i tak intensywne.

Strażacy walczą z żywiołem podczas pożarów w Los Angeles, styczeń 2025. Fot. Ringo Chiu / Shutterstock

Czynniki ludzkie i awarie infrastruktury

Można też zapytać, co (oprócz sprzyjających warunków spowodowanych suchym klimatem) wywołuje kalifornijskie pożary.

Okazuje się, że jednym z kluczowych czynników powodujących pożary są awarie infrastruktury energetycznej. Od 1992 roku ponad 3,6 tys. pożarów w Kalifornii było związanych z produkcją i przesyłem energii elektrycznej. Przykład pożaru Eaton (który rozpoczął się w Kanionie Eaton) wskazuje na możliwe powiązania z liniami energetycznymi. Mieszkańcy zauważyli niewielki płomień pod liniami przesyłowymi tuż przed wybuchem pożaru, a to zdaniem amerykańskich mediów sugeruje, że uszkodzone lub wadliwe linie mogą być odpowiedzialne za zapoczątkowanie ognia.

Urbanizacja oraz niewłaściwe planowanie przestrzenne również przyczyniają się do wzrostu ryzyka pożarów. W miastach często buduje się domy blisko obszarów leśnych lub krzewiastych, co zwiększa ryzyko kontaktu z ogniem. Tereny te są naturalnym siedliskiem dla roślinności łatwopalnej, która może stać się paliwem dla ognia.

Niebezpieczny wiatr z „turbodoładowaniem”

Zjawisko „turbodoładowania” ognia, szczególnie w Kalifornii, to kolejny element, który znacząco wpływa na intensywność pożarów. Silne wiatry Santa Ana, osiągające prędkości do 160 km/h, działają jak niebezpieczny katalizator dla ognia. Kiedy te gorące i suche podmuchy zaczynają wiać, podnoszą temperaturę otoczenia i wysuszają roślinność, co sprawia, że staje się ona łatwopalna. W takich warunkach nawet niewielkie źródło ognia może szybko przekształcić się w potężny pożar.

Nie pomaga też susza. Od października 2024 roku w Los Angeles spadło zaledwie 0,4 cm deszczu, co sprawiło, że dzika roślinność stała się wyjątkowo łatwopalna. Jak zauważają amerykańscy eksperci, pożary rozprzestrzeniają się znacznie szybciej na terenach górzystych, gdzie płomienie palą się pod górę i są dodatkowo wzniecane przez silne wiatry. W miastach z drogami blisko dzikiej przyrody często dochodzi też do przypadkowego zapłonu ognia przez przejeżdżające pojazdy.

Działania administracji Bidena

Administracja prezydenta Joe Bidena podjęła szereg działań mających na celu przeciwdziałanie skutkom pożarów oraz ich przyczynom. Po ogłoszeniu stanu katastrofy Biden obiecał federalną pomoc dla poszkodowanych terenów oraz pokrycie 100 proc. kosztów wstępnej pomocy przez sześć miesięcy. Rząd federalny wysłał również helikoptery i personel ratowniczy do pomocy w walce z ogniem.

W ramach długoterminowej strategii centralna administracja skoncentrowała się na inwestycjach w infrastrukturę przeciwpożarową oraz ochronę środowiska. Planowane są działania mające na celu poprawę zarządzania lasami oraz usuwanie martwych drzew i innych łatwopalnych materiałów z obszarów leśnych. Ponadto rząd federalny wspiera programy edukacyjne mające na celu zwiększenie świadomości społecznej na temat ryzyka pożarowego oraz sposobów ochrony przed nim.

Ekspert ds. pożarów Chris Cuomo zauważył: „Nie zbliżamy się do końca” i podkreślił, że intensywność pożarów jest bezprecedensowa. Jego zdaniem kluczowe jest zrozumienie wpływu warunków atmosferycznych na rozwój pożarów oraz konieczność inwestycji w infrastrukturę przeciwdziałającą ich skutkom. Ekspert wskazał również na potrzebę lepszego monitorowania zmian klimatycznych oraz ich wpływu na ekosystemy: „Musimy lepiej rozumieć dynamikę naszych lasów i to, jak zmieniają się one pod wpływem zmian klimatycznych”. Jej zdaniem kluczowe jest także zaangażowanie lokalnych społeczności w działania prewencyjne oraz edukacyjne.

Z kolei Jakub Graca, ekspert z Instytutu Nowej Europy (INE) zapytany przez SmogLab, podkreślił kilka kluczowych aspektów.

– Skala obecnych pożarów w Kalifornii jest alarmująca. Zginęło już co najmniej 27 osób, a setki zostały ranne. To nie tylko tragedia ludzka, ale także ogromne straty materialne, które mogą przekroczyć 50 miliardów dolarów. Takie wydarzenia pokazują, jak poważnym problemem są zmiany klimatyczne i ich wpływ na naszą rzeczywistość – mówi Graca. Ekspert zauważa, że działania administracji Bidena są krokiem w dobrym kierunku, jednak konieczne są bardziej zdecydowane i długofalowe strategie.

– Obecne reakcje rządu są ważne, ale nie wystarczające. Zdaniem amerykańskiej opinii publicznej potrzeba systemowego podejścia do zarządzania ryzykiem pożarowym, które uwzględnia zarówno aspekty ekologiczne, jak i urbanistyczne – dodaje.

Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Arprince

Autor

Mateusz Gibała

Autor bloga politykaponordycku.pl, gdzie na co dzień bada kulturę, gospodarkę i politykę państw nordyckich. Pisał o krajach nordyckich, energetyce i kwestiach klimatycznych dla wielu redakcji m.in. Cyberdefence24, Liberte, Nowa Europa Wschodnia i Biznes Alert oraz współpracował z Instytutem Nowej Europy.

Udostępnij

Zobacz także

Wspierają nas

Partnerzy portalu

Partner cyklu "Miasta Przyszłości"

Partner cyklu "Żyj wolniej"

Partner naukowy

Bartosz Kwiatkowski

Dyrektor Frank Bold, absolwent prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, wiceprezes Polskiego Instytutu Praw Człowieka i Biznesu, ekspert prawny polskich i międzynarodowych organizacji pozarządowych.

Patrycja Satora

Menedżerka organizacji pozarządowych z ponad 15 letnim stażem – doświadczona koordynatorka projektów, specjalistka ds. kontaktów z kluczowymi klientami, menadżerka ds. rozwoju oraz PR i Public Affairs.

Joanna Urbaniec

Dziennikarka, fotografik, działaczka społeczna. Od 2010 związana z grupą medialną Polska Press, publikuje m.in. w Gazecie Krakowskiej i Dzienniku Polskim. Absolwentka Krakowskiej Szkoła Filmowej, laureatka nagród filmowych, dwukrotnie wyróżniona nagrodą Dziennikarz Małopolski.

Przemysław Błaszczyk

Dziennikarz i reporter z 15-letnim doświadczeniem. Obecnie reporter radia RMF MAXX specjalizujący się w tematach miejskich i lokalnych. Od kilku lat aktywnie angażujący się także w tematykę ochrony środowiska.

Hubert Bułgajewski

Ekspert ds. zmian klimatu, specjalizujący się dziedzinie problematyki regionu arktycznego. Współpracował z redakcjami „Ziemia na rozdrożu” i „Nauka o klimacie”. Autor wielu tekstów poświęconych problemom środowiskowym na świecie i globalnemu ociepleniu. Od 2013 roku prowadzi bloga pt. ” Arktyczny Lód”, na którym znajdują się raporty poświęcone zmianom zachodzącym w Arktyce.

Jacek Baraniak

Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego na kierunku Ochrony Środowiska jako specjalista ds. ekologii i ochrony szaty roślinnej. Członek Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot i Klubu Przyrodników oraz administrator grupy facebookowej Antropogeniczne zmiany klimatu i środowiska naturalnego i prowadzący blog „Klimat Ziemi”.

Martyna Jabłońska

Koordynatorka projektu, specjalistka Google Ads. Zajmuje się administacyjną stroną organizacji, współpracą pomiędzy organizacjami, grantami, tłumaczeniami, reklamą.

Przemysław Ćwik

Dziennikarz, autor, redaktor. Pisze przede wszystkim o zdrowiu. Publikował m.in. w Onet.pl i Coolturze.

Karolina Gawlik

Dziennikarka i trenerka komunikacji, publikowała m.in. w Onecie i „Gazecie Krakowskiej”. W tekstach i filmach opowiada o Ziemi i jej mieszkańcach. Autorka krótkiego dokumentu „Świat do naprawy”, cyklu na YT „Można Inaczej” i Kręgów Pieśni „Cztery Żywioły”. Łączy naukowe i duchowe podejście do zagadnień kryzysu klimatycznego.

Jakub Jędrak

Członek Polskiego Alarmu Smogowego i Warszawy Bez Smogu. Z wykształcenia fizyk, zajmuje się przede wszystkim popularyzacją wiedzy na temat wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie ludzkie.

Klaudia Urban

Z wykształcenia mgr ochrony środowiska. Od 2020 r. redaktor Odpowiedzialnego Inwestora, dla którego pisze głównie o energetyce, górnictwie, zielonych inwestycjach i gospodarce odpadami. Zainteresowania: szeroko pojęta ochrona przyrody; prywatnie wielbicielka Wrocławia, filmów wojennych, literatury i poezji.

Maciej Fijak

Redaktor naczelny SmogLabu. Z portalem związany od 2021 r. Autor kilkuset artykułów, krakus, działacz społeczny. Pisze o zrównoważonych miastach, zaangażowanym społeczeństwie i ekologii.

Sebastian Medoń

Z wykształcenia socjolog. Interesuje się klimatem, powietrzem i energetyką – widzianymi z różnych perspektyw. Dla SmogLabu śledzi bieżące wydarzenia, przede wszystkim ze świata nauki.

Tomasz Borejza

Zastępca redaktora naczelnego SmogLabu. Dziennikarz naukowy. Wcześniej/czasami także m.in. w: Onet.pl, Przekroju, Tygodniku Przegląd, Coolturze, prasie lokalnej oraz branżowej.