Dodatek energetyczny rozpala emocje. Po fali nieuczciwych obywateli i „mnożących” się gospodarstwach urzędy zapowiadają kontrole. A jest co sprawdzać. „Wśród pięciu kontrolowanych źródeł ciepła, aż cztery to kompletna bzdura. Czyli albo nie ma tego pieca, albo został wcześniej ukryty, albo ktoś chciał wziąć dodatek węglowy do pieca gazowego lub do kominka” – mówi nam osoba, która pracuje w jednym z urzędów w Małopolsce. Takich sytuacji jest więcej, ale urzędnicy zapowiadają, że nieuczciwym nie odpuszczą. Chociaż są naciski polityczne, aby oko przymykać…
Jest pani ekodoradczynią w jednej z małopolskich gmin. Jak wygląda sytuacja z dodatkami do paliw z perspektywy urzędu?
Tragicznie. Oprócz obecnej sytuacji wciąż mamy do wprowadzania deklaracje do Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków. Czasem musimy zostawać po godzinach, bo codziennie obsługujemy też punkt konsultacyjny w ramach programu Czyste Powietrze, mamy projekty dotyczące OZE i, gminny projekt dotyczący wymiany pieców. Wszystko jest u nas. We wspomnianych deklaracjach jest mnóstwo błędów. Czytanie ze zrozumieniem niestety leży całkowicie. Ludzie wskazują na przykład sprzeczne informacje. Że źródło jest eksploatowane, ale nie zainstalowane. To co oni eksploatują? Obsługa CEEB spadła też na MOPS-y i GOPS-y, które z kolei obsługują dodatki energetyczny. Nasze bazy danych się różnią. Jest ogromny chaos. Nie wiem, gdzie są błędy w systemie, ale są straszne.
A terminy gonią…
Dokładnie. Do tego dodajmy, że na wprowadzenie złożonej deklaracji CEEB urząd ma 6 miesięcy. To oznacza, że osoby, które złożyły deklaracje z końcem czerwca mogą nie być w systemie przed nadchodzącą zimą. A przypomnę, że aby otrzymać dodatki trzeba w ewidencji być.
Dodatek energetyczny: „Chcą palić węglem w kominkach”
Dodatek węglowy wywołał ogromną liczbę korekt w samych deklaracjach. Nagle okazało się, że wszyscy palą węglem.
Tak. Mam przypadek pana, któremu udzielałam dotacji z WFOŚiGW w 2017 r. na wymianę kotła. Ten sam pan dzwoni teraz i pyta się co ma zaznaczyć w deklaracji, bo chce ją złożyć online żeby dostać dodatek węglowy. Na kominek. Odpowiadam, że takiej możliwości nie ma, bo w kominku się węglem nie pali. Że przecież pan dostał dotację na kocioł gazowy i nie ma pan drugiego źródła ogrzewania. Jest okres trwałości projektu, nie można takich rzeczy robić. To grozi zwrotem otrzymanych środków. Niektórzy bojąc się konfrontacji z urzędnikami składają drugą, czwartą czy piątą korektę online. Wspomniany człowiek mógł sobie zamontować kominek, ale na pewno nie na węgiel i dodatkowe źródło ciepła musi być zgłoszone. A nie jest… Czyli albo w pierwszej ankiecie ukrył ten pan kominek, albo chciał wyłudzić dodatek.
Czy są jakiekolwiek możliwości, że gminy będą kontrolowały takie nadużycia?
Jedna ze znajomych ekodoradczyń bardzo się zdenerwowała i była już na pięciu takich kontrolach. Wybrała pięć wielokrotnie edytowanych deklaracji. Wśród nich, aż cztery to kompletna bzdura. Czyli albo nie ma tego pieca, albo został wcześniej ukryty, albo ktoś chciał wziąć dodatek węglowy do pieca gazowego lub do wspomnianego kominka.
„Żadnego prokuratora się nie boi”
Jakie są konsekwencje takich sytuacji?
Jako urzędnik mam obowiązek zgłaszać możliwość popełnienia wykroczenia lub przestępstwa do prokuratury. Miałam taką jedną panią, która twierdziła, że piec ma i może go pokazać. Mówię jej, że w takim razie pierwsza deklaracja, którą złożyła jest kłamstwem. Że pod odpowiedzialnością karną złożyła pani nieprawdę. Co odpowiedziała? Że ona się żadnego prokuratora nie boi. Z uśmiechem na ustach. Podpisała wszystkie dokumenty, w tym formułkę przygotowaną przez naszego prawnika i powiedziała, że zaprasza na kontrolę.
Czy takich sytuacji jest więcej?
Są przypadki osób, które nie złożyły ankiet w terminie. Jak to tłumaczą? Że były w szpitalu albo za granicą. Że nie słyszały o żądnych ankietach, nie wiedziały… Inne sytuacje to na przykład ludzie, którzy mają jeden dom wypełnili dwie deklaracje na ten sam adres ale pod różnymi nazwiskami. Pan przyszedł poprawić deklarację, pytam go o co chodzi? Twierdzi, że w domu mieszka z siostrą. I mają po połowie. W ankietach nic się nie zgadza. Według instrukcji z rządu w takim przypadku źródła ciepła powinny być zsumowane a wniosek wypełniony wspólnie. Ponieważ tu są sztucznie wydzielone dwa lokale to tego nie zrobili.
Mnóstwo ludzi przychodzi i mówi, że są na etapie wymiany. Że piec kupiony, ale dopiero będzie wymieniany. Pytam – jaki to piec? Odpowiadają, że piątej klasy na węgiel i drzewo. To odpowiadam, że proszę mi nawet takich rzeczy nie mówić, bo takich w Małopolsce już nie można montować. I tak próbujemy rozwiązywać sytuacje…
Ustawa wciąż dziurawa
Czy ta nowelizacja przepisów rozwiąże te piętrzące się problemy?
Na pewno nie ma możliwości, żebyśmy w ciągu 30 dni rozpatrzyli wszystkie wnioski. Więc o tyle dobrze, że nowelizacja wydłuża te terminy. Powstaje pytanie kto dostanie dodatki? Jak będzie weryfikowana zasada kto pierwszy ten lepszy? Co w przypadku, gdy było kilka wniosków na ten sam adres – kto ma otrzymać pieniądze, jak zgłosiło się czterech współwłaścicieli? Kto ma o tym decydować? Wprowadzono przepisy, że zmiany w deklaracji w CEEB złożone po 11.08 skutkują brakiem prawa do dodatku węglowego. Nie ma jednak jednoznacznej interpretacji, czy te dodatki dla źródeł dla których ankietę złożono po 11.08 się należą czy nie. To kolejna luka w przepisach. Kolejna sprawa to kryterium dochodowe lub wydatkowanie celowe pieniędzy. Gdyby tą ulgę przyznawać na podstawie rachunku za dane źródło ciepła, to byłoby bardziej zrozumiałe i uczciwe. A tak pieniądze trafiają na konto i tyle.
Jak to dalej będzie pani zdaniem wyglądało? Urzędnicy z różnych stron polski przekonują, że „kłamstwo ma krótkie nogi”.
Z jednej strony nie przymykamy oka na wszelkie wątpliwości. Z drugiej strony dostaję wprost polecenia służbowe mówiące, że trzeba robić tak, żeby ludziom było dobrze. Bo wybory się zbliżają. Moim zdaniem wiele gmin zostawi temat. I to na polecenie włodarza. Do tego dochodzi mnogość tłumaczeń mieszkańców. Fantazja w ich opowiadaniu nie ma granic.
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Natalia Kokhanova