Na Dolnym Śląsku trwają konsultacje uchwał antysmogowych. Uchwał, bo te są trzy: dla Wrocławia, dla województwa oraz dla uzdrowisk. Dla mnie najciekawsza jest ta ostatnia, która wprowadza zakaz palenia węglem. Zakaz ma chronić zdrowie kuracjuszy, ale jeżeli wejdzie w życie w takiej formie, dobre skutki będzie miał nie tylko dla płuc gości, ale także dla portfeli gospodarzy.
Można się bowiem spodziewać, że ci częściej przyjmą gości ze Śląska i Małopolski, którym miejscowe uzdrowiska na ogół nie zapewniają zimą okazji do pooddychania świeżym powietrzem. Jeżeli na przykład w Muszynie – dane podaję za Wojewódzkim Inspektoratem Ochrony Środowiska – zawartość pyłu w powietrzu potrafiła w styczniu czterokrotnie przekraczać dobowe normy, a średnia miesięczna zawartość benzo(a)pirenu w powietrzu wyniosła 25 ng/m3 (norma roczna to: 1 ng/m3), to raczej trudno dostrzec jaki sens dla zdrowia miałby mieć zimowy wyjazd w takie miejsce.
Przy czym Muszyna nie jest tutaj wyjątkiem. Podobnie jest też w innych małopolskich uzdrowiskach i niewiele wskazuje, żeby w najbliższym czasie miało być wiele lepiej. Te zdają się bowiem pielęgnować przekonanie, że dzieci wędzone są zdrowsze i nie podejmują zbyt energicznych działań, by sytuację zmienić. Chyba, że za takie uznać zapowiedzi dokonania własnych pomiarów, które pokażą, że sytuacja nie jest aż tak zła, jak wynika z oficjalnych danych. Jeżeli w czasie, kiedy małopolscy samorządowcy skupiają się na udowadnianiu, że nie jest źle, ich dolnośląscy koledzy, postarają się sytuację poprawić, to nietrudno zgadnąć, gdzie Małopolanie zaczną jeździć się leczyć.
Dla mnie w każdym razie wybór będzie prosty. Do Muszyny mam 150 kilometrów. Do Lądka-Zdroju 270. Niby więcej, ale jednak niewiele. Jeżeli w tym drugim będzie się dało oddychać pełną piersią, to długo się nie będę zastanawiać. Wielu innych krakusów, którzy w zimie szukają okazji do złapania odrobiny tlenu też nie. Tym bardziej, że już niedługo może być tak, że zamiast jeździć zimą do małopolskich uzdrowisk, sami będziemy przyjmować z nich gości. Za rok wejdzie w życie krakowska uchwała antysmogowa i zdrojowe aspiracje Nowej Huty przestaną być jedynie żartem.
Przynajmniej jak chodzi o stan powietrza. To powinno się bowiem poprawić na tyle, że będzie znacznie lepsze niż w uzdrowiskach, które w tym czasie – w myśl zasady, że dzieci wędzone są zdrowsze – będą starały się udowadniać, że wszystko jest w najlepszych porządku lub odwlekać zdecydowane działania. Tymczasem na zimowe wypady lub sanatoryjne pobyty jeździ się raczej tam, gdzie jest lepiej, a nie gorzej.
Wracając jednak do sedna sprawy, a więc do projektu uchwały antysmogowej dla dolnośląskich miejscowości uzdrowiskowych, wypada dodać jedno. Gdybym był przedsiębiorcą, który prowadzi interes w jednym z tamtejszych uzdrowisk, to zrobiłbym, co się da, żeby uchwała antysmogowa dla mojej miejscowości nie tylko weszła w życie, ale też żeby weszła w życie jak najszybciej. Nie tylko z tego powodu, że gości nie wypada wędzić.
Także dlatego, że im szybciej powietrze w nich się poprawi, tym szybciej kuracjusze zagłosują nogami.
Taka okazja do przejęcia klienteli od konkurencji, może się szybko nie powtórzyć.
***
Swoje uwagi do uchwał, do ich złożenia wypada zachęcić nie tylko przedsiębiorców, można składać do 30 września. Przyjmuje je Instytut Rozwoju Terytorialnego. Akcja Demokracja przygotowała także gotowy wzór, z którego można skorzystać, by wysłać je z pomocą jednego kliknięcia. Dotyczą nie tylko uzdrowisk, ale też uchwały dla Wrocławia (ta także zakłada zakaz używania paliw stałych) oraz województwa.
Znajdziecie je TUTAJ.
Fot. Wrocław, Natalia Postawa.Flickr.