Donald Trump chce uczynić „Amerykę znowu wielką”, a jednym z jego pomysłów jest zwiększanie wydobycia ropy i gazu. Problem w tym, że dziś paliwa kopalne nie są już przyszłością. Czasy taniej ropy są już za nami, więc wizja Trumpa o przecenionym paliwie jest nierealna chociażby przez konkurencję ze strony zielonej energii, ale też niechęć do obniżek ceny ropy przez państwa zarabiające krocie z handlu tym surowcem. Teraz kolejną przeszkodą na drodze do wizji Trumpa są organizacje ekologiczne, które pozywają jego administrację. Chcą zatrzymać jego działania wobec planom wydobycia ropy spod Zatoki Meksykańskiej i Oceanu Arktycznego. Te zagrażają środowisku morskiemu.
Ludzie widzieli w Trumpie nadzieję, ale dawna Ameryka to przeszłość
Wielu ludzi, szczególnie tych z klasy robotniczej, idąc na wybory miało nadzieję na zmianę. Idąc za głosem Trumpa chcieli powrotu mitycznej, dawnej Ameryki. Kraju, w którym każdy może tankować tanie paliwo na stacji. Kraju, w którym każdy, kto ma słabe wykształcenie może łatwo się odnaleźć w pracy na kopalni czy na polu naftowym.
Takiej Ameryki chciała 44-letnia Rhiannon Kymer, która wraz ze swoją rodziną miała nadzieję na erę „prosperity”, prowadząc sklep z zaopatrzeniem dla pracowników pól naftowych. – Kiedy powiedział 'Drill, baby, drill’, odebrałam to jako znak, że nadchodzą lepsze czasy. Do tej pory biznes był stabilny, ale spodziewałam się, że w nadchodzących miesiącach naprawdę się rozkręci – wyznała Kymer.
Miliony Amerykanów, którzy chcą prowadzić życie jak ich ojcowie w ubiegłym stuleciu, łatwo dają się skusić scenariuszowi szybkich i prostych realizacji marzeń. Szczególnie, gdy mamy tu na myśli prowincjonalne miasteczka leżące dziesiątki, czy wręcz setki kilometrów od wielkich metropolii jak Nowy Jork czy Los Angeles.
Tym bardziej, że chociażby w Oklahomie, od czasu pandemii z 2020 roku, zatrudnienie w sektorze naftowym i gazowym wzrasta. Nie osiągnęło jednak na razie tego, co obserwowaliśmy około 15 lat temu, kiedy zaczął się boom łupkowy. Warto tu dodać, że aż 43 proc. osób pracujących w sektorze energetycznym to pracownicy sektora naftowego i gazowego. Całe rzesze ludzi pracują przy tym w branżach w mniejszym lub w większym stopniu związanych z przemysłem naftowym i gazowym.
Organizacje klimatyczne chcą powstrzymać Trumpa
Jednak taka Ameryka powoli staje się przeszłością i Trump tego nie zmieni. Świat ropy powoli się kończy, choć nie zniknie z dnia na dzień. Ludzie wciąż będą pracować w tym sektorze, ale powrotu do przeszłości nie będzie.
I nie będzie to wina ekologów, czy klimatologów, którzy przecież nie życzą źle społeczeństwu. Świat po prostu będzie musiał się zmienić, bo tego będzie wymagała zmieniająca się rzeczywistość. Europa to powoli zaczyna rozumieć, Chiny to zrozumiały prawdopodobnie najszybciej, ale Stanom przychodzi to z większym trudem.
Tymczasem w obliczu tego, co chce zrobić Trump środowiska działające na rzecz ochrony klimatu przystępują do działania. Miesiąc po tym, jak Trump został zaprzysiężony na prezydenta USA aktywiści klimatyczni złożyli do sądu dwa pozwy przeciwko administracji Trumpa. Oba są wymierzone we flagową doktrynę prezydenta, czyli „drill, baby drill”, tłumaczone bezpośrednio jako „wierć kochanie, wierć”. W zwrocie chodzi o zwiększenie wydobycia ropy i gazu, szczególnie wydobycia typu „offshore”, czyli na morzu.
- Czytaj także: Zwiększanie wydobycia ropy w USA? „Niewidzialna ręka rynku” może pokrzyżować plany Trumpa
Stawką obszar większy niż Bałtyk
Trump chce odwrócić to, co wcześniej zrobił Biden, a więc otworzyć nowe, zagrażające środowisku naturalnemu projekty wydobycia ropy i gazu. Chodzi o pozyskiwanie surowców spod dna Zatoki Meksykańskiej. Chodzi o całkiem spory obszar morski, liczący ponad 500 tys. km2. To więcej niż powierzchnia Bałtyku.
– Widzieliśmy wpływ odwiertów morskich na nasze wrażliwe wody oceaniczne i to, co robią one z okolicznymi społecznościami, życiem morskim i zdrowiem ekosystemu Kiedy prawie 40 proc. Amerykanów mieszka w przybrzeżnych hrabstwach, których rozwój zależy od zdrowego oceanu, usunięcie krytycznych zabezpieczeń pokazuje, jak mało Trump dba o te społeczności – powiedziała Devorah Ancel, prawniczka z organizacji ekologicznej Sierra Club.
Dodała przy tym, że będą robić, co się da, by zatrzymać plany administracji Trumpa. – Pokonaliśmy Trumpa za pierwszym razem, gdy próbował wycofać ochronę i poświęcić więcej naszych wód przemysłowi naftowemu. Ponownie wnosimy to nadużycie prawa do sądów – powiedział w oświadczeniu Steve Mashuda z grupy Earthjustice.
Co zawierają pozwy?
Pierwszy pozew kwestionuje dekret Trumpa, jaki został przez niego podpisany w dniu jego zaprzysiężenia. Unieważnia on ochronę wód przybrzeżnych, jaką wprowadził wcześniej Biden. Pozew został złożony przez szereg lokalnych i krajowych organizacji, w tym Greenpeace, Sierra Club, Oceana i Northern Alaska Environmental Center.
Przypomnijmy, że Biden wprowadził ochronę sporego kawałka amerykańskich wód przybrzeżnych przed konsekwencjami eksploracji ropy naftowej. – Zarządzenie prezydenta Trumpa cofnęłoby miliony akrów ochrony oceanów, zagrażając naszym gospodarkom przybrzeżnym i ludziom, którzy polegają na zdrowych, kwitnących oceanach – stwierdził Joseph Gordon z organizacji Oceana.
Drugi pozew został złożony przez te same grupy oraz lokalne organizacje ekologiczne z Alaski. Ma on na celu przywrócenie orzeczenia sądu federalnego z 2021 roku. Orzeczenie to uniemożliwiło pierwszej administracji Trumpa cofnięcie ochrony obszarów morskich w Arktyce i Oceanie Atlantyckim z czasów Obamy. – Ocean Arktyczny był chroniony przed odwiertami w USA przez prawie dekadę, a ochrona ta została potwierdzona przez sądy federalne – powiedziała Sierra Weaver, prawniczka z organizacji Defenders of Wildlife.
W ramach swoich politycznych decyzji, Donald Trump ożywił swoje próby ponownego otwarcia całego Oceanu Arktycznego na odwierty. – Nie powinniśmy być zmuszeni do ponownego składania pozwu, ponieważ prezydent Trump już przegrał ostatnim razem, gdy tego próbował – mówi Gene Karpinski, prezes Ligi Wyborców na rzecz Ochrony Przyrody, która przewodziła koalicji grup w udanym zaskarżeniu tego zarządzenia podczas pierwszej administracji Trumpa.
Niebezpieczna wizja dla przyszłości
Taka wizja, jaką realizować chce Trump, jest nie tylko pozbawiona perspektyw w dłuższym horyzoncie czasowym. Jest po prostu niebezpieczna. Trump ma wielu przeciwników, którzy podkreślają, że taka wizja jak „wierć kochanie, wierć”, oznacza kłopoty.
Odwierty morskie są ryzykowne, ponieważ wyciekająca ropa może przemieszczać się daleko, zanieczyszczając życie morskie na dużych obszarach. Eksplozja platformy wiertniczej Deepwater Horizon w Zatoce Meksykańskiej w 2010 roku doprowadziła do największego wycieku ropy naftowej na morzu w historii Stanów Zjednoczonych. Jednak nawet niewielkie wycieki ropy, które nie trafiają na pierwsze strony gazet, mogą mieć poważne konsekwencje.
No i w końcu klimat- miniony rok był rekordowo ciepły. W pewnym momencie przekroczony został pułap 1,5 stopnia. To pierwsza niebezpieczna dla świata granica ustalona w paryskim porozumieniu klimatycznym z 2015 roku. O konsekwencjach przypominać nie trzeba. Aktualnie temperatury na Ziemi ulegają chwilowemu wystudzeniu, wciąż jednak są bardzo wysokie. My z kolei stoimy w obliczu prawdopodobnie najgorszej w historii suszy. Spalanie paliw kopalnych ma swoją cenę, jaką jest chociażby pogłębiający się w przededniu wiosny deficyt wody.
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Joshua Sukoff