EkoFabryka to start-up na skalę krajową. Swoim istnieniem udowadnia, że również w niesprzyjających okolicznościach można stworzyć coś, co posłuży społeczeństwu i środowisku. Miejsce po dawnej fabryce drewna zmieniono w nowoczesne centrum edukacji ekologicznej, które inspiruje i pomaga potrzebującym.
Pomysłodawcą projektu był ówczesny prezes Zakładu Usług Komunalnych sp. z o.o. w Wejherowie, Roman Czerwiński, który szukał innowacji w idei gospodarki o obiegu zamkniętym (GOZ). W ubiegłym roku EkoFabryka dostała zezwolenie na użytkowanie. Pierwsi mieszkańcy zagościli na terenie obiektu w marcu br. Wybraliśmy się do tego wyjątkowego miejsca, żeby pokazać, jak rodzą się inwestycje, których nam trzeba.
Od fabryki mebli po ostoję nowoczesnej edukacji ekologicznej
– Pierwszy odpad, który udało nam się uratować to jest ten budynek – powiedział nam Andrzej Gorczycki, prezes ZUK w Wejherowie. Budynek ma ponad 100 lat.
Teren EkoFabryki to dawny zakład przemysłu drzewnego, który czasy swojej świetności przeżywał w PRL-u. Był tu bardzo duży tartak. Do składnicy drewna sprowadzano egzotyczny materiał. W latach dwutysięcznych fabryka była w upadłości. Pozwoliło to nabyć teren Zakładowi Usług Komunalnych w Wejherowie.
– Jesteśmy pionierami w Polsce, ale za granicą takie punkty działają od dawna. Były prezes czerpał inspirację z Wiednia – mówi SmogLabowi Małgorzata Henning, kierowniczka EkoFabryki.
Od samego pomysłu do zakończenia jego realizacji minęło 7 lat. Po zwieńczeniu formalności, sama EkoFabryka powstała mniej więcej w półtora roku. W tym czasie zespół napotkał na swojej drodze wszelkiego rodzaju wyzwania i trudności. Zarząd EkoFabryki opowiedział nam o jednych i drugich.
EkoFabryka łączy pokolenia
W związku z tym, że EkoFabryka jest wpisana w rejestr wejherowskich zabytków, przy projekcie współpracowano z lokalnym konserwatorem zabytków. Konstrukcja budynku i kształt okien zostały niezmienione. Wiele rzeczy odwzorowano, jak np. kształt i wielkość drzwi. Cegły z rozbiórki dobudówki, które udało się zachować, wykorzystano do odbudowy całej elewacji. W pomieszczeniach zachowano wiatraki i konstrukcje metalowe z dawnej fabryki drewna. Również stare schody dostały nowe życie.
Idąc wzdłuż korytarza EkoFabryki można obejrzeć fotografie pokazujące, jak obiekt wyglądał przed remontem. Skala tych zmian i związany z tym wkład pracy robią wrażenie.
– Niestety czekaliśmy 2 lata na podpisanie umowy o dofinansowanie. W tym czasie w środkowej części budynku zawalił nam się dach. Wyglądało to strasznie – mówi SmogLabowi kierowniczka EkoFabryki. – Nie ukrywam, że my, pracownicy EkoFabryki, mamy ekologicznego „bzika”. Jednak w naszej gminie, jak i w okolicznych, są ludzie z takim samym zamiłowaniem i celem – dodaje.
Andrzej Gorczycki w rozmowie ze SmogLabem zwrócił uwagę przede wszystkim na zaangażowanie pracowników, którzy sami wychodzą z inicjatywami. Jak powiedział, to bardzo cenne, żeby działać wspólnie i w trakcie „burzy mózgów” umożliwić całemu zespołowi udział w tworzeniu nowych inicjatyw.
EkoFabryka edukuje bez granic
Docenianie darów natury i troskę o środowisko widać w każdym metrze kwadratowym tego miejsca. Nawet woda deszczowa nie jest dla pracowników EkoFabryki zwykłą deszczówką, a „wodą z nieba”. Tak właśnie podpisano zbiornik na nią. Nieopodal wejścia znajduje się mała ścieżka ekologiczna dla dorosłych i dla dzieci. Tylko od kwietnia do czerwca br. z oferty edukacyjnej EkoFabryki skorzystało 700 osób. Od przedszkolaków, przez dorosłych, po seniorów. W czasie wakacji odbywały się tu także półkolonie. – Zainteresowanie szeroko pojętą edukacją ekologiczną przerosło nasze oczekiwania – przyznaje prezes wejherowskiego ZUK.
Pracownicy przyjęli dewizę: edukacja ekologiczna bez ograniczeń. W praktyce oznacza to stwarzanie bezpiecznej, interesującej przestrzeni dla wszystkich grup wiekowych i społecznych. Również dla osób z wszelkiego rodzaju niepełnosprawnościami. W EkoFabryce edukowano np. niesłyszących, czy cierpiących na autyzm.
– Zależy nam na tym, żeby to było miejsce spotkań lokalnej społeczności i szerzenia edukacji ekologicznej. Ofertę edukacyjną dostosowujemy do indywidualnych potrzeb. Zapraszamy więc do nas każdego, bo zależy nam na tym, żeby w naszym Centrum Edukacji Ekologicznej spotykali się i nawiązywali współpracę różni ludzie – mówi SmogLabowi Małgorzata Henning.
Warto docierać do wszystkich grup. Udowadniają to działania EkoFabryki
Jak dodaje, wielu mieszkańców ma wyjątkowy talenty, które, łącząc siły, okazują się bardzo pomocne w tworzeniu nowych rzeczy. Mowa tu np. o osobach utalentowanych artystycznie. Pracownicy są otwarci na inne kultury i prowadzenie międzynarodowych zajęć. Kilka miesięcy temu gościli u siebie młodzież z wymiany w ramach ERASMUS. – To pokazuje, że nie musimy się ograniczać do działań lokalnych. Ciągle szukamy fundacji i stowarzyszeń, które mogą nam w tym pomóc – mówi SmogLabowi prezes Gorczycki.
Tłumaczy, że najmłodsze grupy, jako najbardziej chłonne, mają zdecydowanie największy potencjał. Zajęcia z przedszkolakami pokazują, że w kwestii edukacji ekologicznej (domowej oraz oświatowej) jest jeszcze wiele do zrobienia. A dzieci, nauczone jak postępować z odpadami, mają wręcz zdolność do przekazania tej wiedzy rodzicom.
W EkoFabryce funkcjonuje też strefa pracowni z ośmioma stanowiskami. To tutaj odbywają się warsztaty praktyczne. Odwiedzający zgłębiają pojęcie recyklingu oraz ogólnie pojętej idei zero waste. Na jednym z nich zgromadzone niepotrzebne firany zamieniane są w torby na zakupy. Oczywiście wielokrotnego użytku. – W czerwcu odwiedzaliśmy wejherowskie targowiska i rozdawaliśmy te woreczki mieszkańcom. Tworzymy z rzeczy, które nam przynoszą – dodaje Henning.
Galeria Wejherowskie Klamoty
Na terenie EkoFabryki znajduje się też hala sprzedażowa o powierzchni 230 m2. Pomieszczenie jest o tyle wyjątkowe, że mieści się w nim Galeria Wejherowskie Klamoty. W części galerii znajdują się przedmioty z czasów PRL. – Można zobaczyć, jak wyglądała i działała wtedy elektronika oraz jakie były przedmioty codziennego użytku. Młodsi się tego uczą, a starsi wspominają z nostalgią – mówi nam kierowniczka EkoFabryki. Poza rzeczami z epoki, można tam znaleźć standardowe, współczesne przedmioty z drugiej ręki, jak np. zabawki, książki, czy zastawa stołowa. Wszystko można bardzo tanio nabyć, jednocześnie wspierając organizacje charytatywne.
Jak to działa? Mieszkańcy przywożą do EkoFabryki lub punktu PSZOK niepotrzebne im przedmioty nadające się do dalszego użytkowania. Zdarza się też, że pracownicy wybierają „perełki”, które mogą zostać sprzedane w szczytnym celu. Ekowolontariusze oraz młodzież przyjeżdżająca na warsztaty naprawia te rzeczy, które tego wymagają. Wszystko, co jest w dobrym stanie trafia do galerii.
– Przedmioty są wyceniane na punkty – jeden punkt to 1 zł. Żeby zrobić zakupy, trzeba wpłacić dowolną kwotę darowizny na rzecz jednej z lokalnych fundacji lub stowarzyszeń, z którymi współpracujemy. Każdy sam wybiera, którą z nich wspomoże. I w ramach tej opłaty dokonuje zakupu. Takie akcje cieszą się zainteresowaniem mieszkańców – dodaje Henning.
Prezes Gorczycki dodaje, że łatwiej jest nakłonić ludzi do wzięcia udziału w akcji, która pozwala pomagać innym. Poza działaniem charytatywnym, jest to także zapobieganie powiększaniu się strumienia odpadów. To dzięki dalszemu użytkowaniu przedmiotów, które mają szansę posłużyć komuś innemu. We wrześniu odbyła się druga edycja akcji, podczas której EkoFabryka zebrała dla potrzebujących ponad 8 tys. zł.
Edukacja ekologiczna też bywa niewłaściwa
Nasi rozmówcy podkreślają, że ważne jest to, żeby nie robić z odpadów rzeczy nieużytecznych. Zwracają szczególną uwagę na pomysły „pokazów mody” z odpadów lub robienia zabawek z łączonych ze sobą materiałów, które po tym nie będą się nadawały do segregacji. W myśl bycia eko, osiąga się wtedy zupełnie temu przeczące efekty.
– W momencie łączenia (sklejania, zszywania) ze sobą surowców, które mogły wcześniej trafić do recyklingu, tworzymy odpad zmieszany, które trafia już tylko do składowania. Przestrzegam przed notorycznie powtarzanymi pokazami ekomody z odpadów – tłumaczy SmogLabowi kierowniczka EkoFabryki.
Takie działanie można nazwać nieświadomym greenwashingiem. Tym bardziej potrzebne jest tworzenie miejsc, w których specjaliści wyjaśniają, co jest, a co zdecydowanie nie jest ekologiczne.
Na piętrze znajdują się sale dydaktyczne oraz konferencyjna. Ciekawą inicjatywą jest też zielony podzielnik. Działa on na zasadzie wymiany roślin doniczkowych. Można przynieść tam swoje i zostawić na specjalnie do tego przeznaczonym regale kwietnym. Jest możliwość zamiany na inne, zostawione przez wcześniejszych gości EkoFabryki lub po prostu przyjścia na miejsce i wzięcia ze sobą wybranej rośliny.
Nowoczesny PSZOK przy EkoFabryce
Tuż przy EkoFabryce znajduje się również nowoczesny PSZOK (Punkt Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych). Otwarto go w marcu, po przeniesieniu z innej, mniej korzystnej wejherowskiej lokalizacji. Zmieniono także godziny jego otwarcia, co ma pozwolić jak największej liczbie mieszkańców sprawnie z niego korzystać. Prezes podkreśla, że to jest bardzo istotny czynnik determinujący ogólne zainteresowanie mieszkańców korzystaniem z PSZOK-ów.
W obrębie obiektu znajduje się miejsce recyklingu odpadów budowlanych, z których uzyskuje się kruszywo. To z kolei wykorzystywane jest do budowy wejherowskich dróg. Stacja przeładunkowa pozwala zmniejszyć ilość pojazdów na terenie obiektu. Na samej rampie umiejscowione jest 12 stanowisk oznaczonych odpowiednimi kodami odpadów. Co ciekawe, w ramach tego projektu, w centrum miasta wybudowano podziemne pojemniki na odpady otwierane na specjalnie do tego przeznaczoną kartę. – Nie ma efektu podrzucania odpadów, wygląda to estetycznie i nie jest uciążliwe zapachowo. Taki PSZOK powinien być w każdej gminie, ale niestety tak nie jest – mówi prezes ZUK w Wejherowie.
Trudności podczas tworzenia EkoFabryki
Problemem była przede wszystkim biurokracja. – Ilość wymaganych dokumentów, które trzeba przedstawić, żeby złożyć wniosek o dofinansowanie jest niewyobrażalna – tłumaczy Andrzej Gorczycki. – Jak mamy już dofinansowanie, co nie jest łatwe, potrzebne jest pozwolenie na budowę – dodaje.
Jak tłumaczy prezes Gorczycki, wszystkie inwestycje związane z odpadami, budzą opór społeczny i rodzą wiele pytań. Społeczeństwo boi się m.in. odorów i tego, że projekt zakończy się stworzeniem w ich okolicy składowiska odpadów.
– Również decydenci pochodzą do tego bardzo ostrożnie. Mieszkańcy są pełni wątpliwości, ale jak się im tłumaczy, co mogą zyskać, jak to wpłynie na infrastrukturę i środowisko, zmieniają zdanie – tłumaczy prezes ZUK w Wejherowie. Tak jak w przypadku EkoFabryki, dopiero po obszernym wyjaśnieniu i zakończeniu realizacji, mieszkańcy widzą płynące z niej korzyści. Jakie? Choćby wzrost wartości ich nieruchomości oraz – oczywiście – ułatwienie codziennej gospodarki odpadami.
W dzisiejszych realiach cen energii i inflacji, dla EkoFabryki dużym wyzwaniem są koszty utrzymania. Mimo to, zarząd deklaruje chęć prężnego rozwoju.
– Jeżeli ktoś stoi przed podobną decyzją, ale nie wie, jak ma zacząć, zapraszamy do EkoFabryki. Chętnie podzielimy się naszą wiedzą i doświadczeniem. Nie ma się czego bać, bo takie pomysły są bardzo dobrze odbierane przez społeczeństwo. A przede wszystkim są potrzebne – zachęca Małgorzata Henning.
Historia powstania EkoFabryki i jej dotychczasowa działalność pokazują, że chcąc coś zmienić na lepsze, po prostu trzeba działać. Determinacja popłaca. Także w walce o czystsze środowisko i o świadome ekologicznie społeczeństwo. A jeśli przy okazji można pomóc potrzebującym – pozostaje tylko brać przykład z takich inwestycji.
–
Zdjęcie tytułowe: wejście do EkoFabryki, fot. K. Urban